sobota, 25 czerwca 2016

Od Farce: Zabawa

      Obserwowałam duży obłoczek pary wydobywający się z mojego otwartego pyska, który specjalnie otworzyłam na tą okazję. Jako, że panowała ujemna temperatura, mogłam bez problemu wytwarzać takie cuda. Można to porównać do takiego stworka. Cóż, stworek nie stworek, jest on bardzo nieszczęśliwy. Dlaczego? Ano dlatego, że jego życie jest bardzo krótkie. Rodzi się, opuszczając ciepłe wnętrze moich płuc i uwalnia się. W tej milisekundzie można się poczuć jak prawdziwy Bóg, który daje poszczególnym istotom możliwość istnienia. Istota, o której teraz mowa jest moich dziełem, jednak nie dane mi się jest dłużej napawać tym widokiem, bowiem już po chwili niewyraźny kształt rozpływa się w powietrzu i znika, jakby go w ogóle nie było. A przecież dobrze go widziałam! Założę się, że nawet On nie miał wystarczająco dużo czasu by się nacieszyć i mną, i światem rzeczywistym, który, tak bezwzględnie, już po małej chwilce, odbiera mu to co było dla niego najważniejsze. To smutne, prawda? Odczuwam taką melancholię i współczucie przy jedynie pojedynczym takim obłoczku, podczas gdy w ciągu minuty wytwarzam ich tyle, ile razy zdołam odetchnąć, czyli najpewniej bardzo wiele. A co z innymi? Czy oni przejmują się takimi rzeczami? Czy nie lepiej czasem zatrzymać się na chwilę i spojrzeć na życie z lekko filozoficznego punktu widzenia? Taka myśl o małym stworku może albo przygnębić, albo nawet pocieszyć, bowiem możemy zdać sobie sprawę jakimi szczęściarzami jesteśmy. My, wilki, które z natury dożywają kilkudziesięciu lat nawet nie możemy się równać z innymi istotami. To ogromny dar żyć tyle czasu, ale i ogromna odpowiedzialność. Bo w ciągu tego długiego dla nas istnienia nie możemy zrobić czegoś co je z góry zaprzepaści i od startu, zamiast do mety, pobiegniemy na skarpę. Tak nie można robić. 
  Jednak, w takim razie, czy ja, wadera, która z dumą nosi imię Farce, mogę w ogóle myśleć o takich rzeczach? Przecież mówiąc o zaprzepaszczeniu swojego życia, czy to właśnie JA nie popełniłam takiego błędu? Och, głupi szczeniak, którym byłam, najpewniej dalej we mnie siedzi! Zdaję sobie sprawę, iż przyczyną dlaczego tkwię tutaj, akurat w tej watasze i z tą klątwą, jestem wyłącznie ja. To ja tutaj najbardziej zawiniłam. Bo przecież gdybym nie uniosła się moją próżnością, właśnie teraz, w tym momencie, zamiast biczować się i użalać się nad sobą, powłóczyć smętnie łapami po grubej warstwie śniegu, odczuwać pustkę w umyśle i sercu, mogłabym teraz siedzieć w towarzystwie MOJEJ i tylko MOJEJ watahy, wtulając się w ciepłe futro rodziny, i zapomnieć o świecie. Odkąd zdałam sobie sprawę z powagi owej sytuacji i tego, że nieprędko odnajdę moich bliskich, ten uciążliwy kamień, przywiązany mocną liną do mojego serca, teraz by tak nie ciążył. To dziwne uczucie masz wrażenie, że wypełnia Cię całkowita pustka, a jednak odczuwasz jakieś przytłoczenie. Jakby coś ciągnęło Cię w dół, nie pozwalając dalej pnąc się ku górze. To nieznośne i irytujące, głównie dlatego, że nie wiedziałam do niedawna co z tym zrobić. Ale teraz, gdy dowiedziałam się od Sonei o tak cennych dla mnie, i co najważniejsze – szczęśliwych, informacjach, czuję nową motywację. To nikłe światełko płomyczka nadziei, żarzącego się na tym pustym polu, gdzieś w oddali, nagle, jakby ktoś dorzucił do niego drewna, buchnęło potężnym ogniem i teraz nikt i nic nie jest w stanie go zatrzymać. 
 – Postój!
  Nagle, z tego odrętwienia wyrwał mnie głośny krzyk nieznanego pochodzenia. Poderwałam łeb do góry, odzyskując dawny błysk w oku i rozejrzałam się. Nim dotarł do mnie sens owego słowa, zobaczyłam nagle siadające wilki, który posadziły swoje zady na puszystej powłoce, która teraz okrywa cały ten teren. Zamrugałam kilka razy oczami, próbując oprzytomnieć. Czyn ten na szczęście poskutkował, bowiem w głowie ponownie zagrzmiał mi wrzask, okazało się, Ikany, a ja w mig pojęłam o co jej chodzi, co usprawiedliwiało nagłe dziwne zachowanie członków stada. Odetchnęłam znowu, po czym, tym razem w pełni świadoma tego, co się wokół mnie dzieje, rozejrzałam się dookoła, chcąc ocenić sytuację, której, de facto, nie analizowałam przez dobre kilka godzin, pogrążona w moich myślach. Zauważyłam, że ostatnio zdarza mi się to dość często. Co może być tego skutkiem? Tak naprawdę, to nie jestem do końca pewna, choć mam swoje podejrzenia. Pewnie to przez moje towarzystwo, a w zasadzie jego brak. Znaczy, Ventus towarzyszył mi całe życie, ciążąc jak kula u nogi, lecz przez ten dzień w ogóle się nie odzywał, czym niezmiernie mile mnie zaskoczył.
 – Farce?
  Ach, tak. Był jeszcze Raz.
 – Och, tak? – zreflektowałam się, przenosząc na niego mój wzrok i uśmiechając się lekko.
  Basior szedł za mną krok w krok przez cały czas, nadając ciągle. W sumie to nie była jego wina, bowiem sama celowo zadawałam mu krótkie, acz otwarte pytania, by go czymś zająć, a kiedy wreszcie zapytałam o tą całą legendę czegoś tam, rozćwierkał się na dobre. Sama, pomimo że koło niego szłam i udawałam, że go w skupieniu słucham, co jakiś czas przytakując łbem, byłam w innym świecie. To, co powiedział Raz wpadała jednym uchem i wypadało drugim, wyrzucając jak śmieci. Widocznie teraz dalej był przy mnie, czego na początku nie zauważyłam.
 – Pytałem się czy jesteś zmęczona – powtórzył swoją wcześniejszą wypowiedź, która przez przypadek również znalazła się na mojej kupce słów basiora, które nie są dla mnie istotne.
 – Ach, racja, tak, lekko jestem – odparłam jak najnaturalniej – Chodź, znajdziemy jakieś miejsce – rzekłam, wskazując łbem przed siebie. Może będę mogła gdzieś z nim się położyć, wymawiając się nagłą potrzebą snu, dzięki czemu w końcu może się przymknie. Choć nie miałam mu tego za złe. W sumie, gdyby nie okoliczności i to co teraz zajmuje mój umysł najbardziej, pewnie słuchałabym jego opowieści z zapartym tchem, bo to miły facet. Zabawny i potrafiący się rozluźnić. Może, gdy znajdę już swoje stado, zaproponuję mu dołączenie? Wtedy, z czystym sumieniem, mogłabym go bardziej poznać, bo bez wątpienia na to zasługuje. No, i zdaje się być zapalonym fanem rywalizacji, czego było mi trzeba. A najważniejszą i najlepszą cechą, którą w nim doceniam jest to, że gra czysto. Bo on na pierwszym spotkaniu nie robi hokus pokus, siabadaba du i nie wyczarowuje Ci pod Twoimi łapami tego cholernego, czarnego gryzonia! Ygh! Ten cholerny dupek… Cholerny, egoistyczny, zarozumiały, arogancki, wredny, bezczelny, pusty, zadufały, opryskliwy, lekceważący, efekciarski, zuchwały, oślizgły bezceremonialny, chamski, drwiący, dumny, nieokrzesany, niesubordynowany, oszczerczy, wulgarny, zjadliwy, źle wychowany, przemądrzały, uwłaczający, reklamiarski, tępy, niewłaściwy, rogaty, zepsuty, zdemoralizowany, zbyt poufały, plugawy, pyszałkowaty, szyderczy, nieokrzesany, kpiący i nadęty dupek! Pieprzony Gad…! Zrobi wszystko, by wygrać! Nawet oszukuje! Phi! Nie potrafi się pogodzić z tym, że potrafię go zdeptać, ot co. Bo co to? Och, facet przegrywa z tak delikatną, piękną, zmysłową, lekko stąpającą, dobrze wychowaną i oszałamiającą damą?! Toż to skaza na honorze! Boże jedyny, chroń go przed tym!
  Jeez, dlaczego w ogóle ten Padalec znów wślizgnął mi się do mojego umysłu?! (notka od Ri: ja DOSKONALE wiem dlaczego, hehehehe xD ) Ach, już wiem! Może dlatego, że teraz wywołuje u mnie odruchy wymiotne, gdy widzę go przytulającego się do tej całej… Luy. Hmpf! Głupi czort. Do wadery nic nie mam, dzięki niej wygrałam sprzeczkę z Razem, ale co u licha ona wyprawia? Och, niebiosa, uchrońcie mnie przed tym widokiem! Dlaczego… Dlaczego on w ogóle…
  Ych, stop! Stop, stop, stop! Moje myśli ostatnio wyrwały się spoza mojej kontroli. Uff, uspokój się Farce. Musisz być trzeźwa, nie otumaniona emocjami. Raz jestem pogrążona w swoim świecie, a raz przechodzę do tego, bo brutalnie na dół ściąga mnie irytująca obecność Gada. Muszę w końcu się uspokoić i wyciszyć. Może teraz, gdy mam usiąść gdzieś z Razem…
 – Ej! A ty dokąd?!
  Głośny, kobiecy krzyk był dla mnie jak cios w policzek, który zmusił mnie do otrząśnięcia się z mojego monologu i rozejrzenia się wokoło, by ustalić kto był w stanie zmusić swoje struny głosowe do takiego wysiłku oraz co go wywołało. Jak zwykle, jakby moje życie kręciło się wyłącznie wokół niego, mój wzrok napotkał Padalca, zmierzającego wolnym krokiem w stronę lasku. Niedaleko, bowiem jeszcze basior nie zdążył przebyć więcej niż kilka metrów, siedziała Lua, dalej na swoim miejscu, wyglądając na lekko oburzoną.
  Zatrzymałam się w miejscu, czując narastające zimno w łapach, ale również wilgoć, gdy śnieg pod wpływem mojej temperatury topniał w zastraszającym tempie.
 – Coś nie tak? – Z oddali dobiegł mnie głos basiora, który jeszcze chwilę temu maszerował przy moim boku.
 – Em… Co, ech, tak, tak – wymamrotałam, nie odrywając mojego przenikliwego wzroku od znikającej, czarnej sylwetki wiadomego osobnika, który już zdążył zanurzyć się w morzu oszroniałych drzew. – Wiesz… Jednak myślę, że się przespaceruję. Taki spokojny spacer dobrze mi zrobi – uśmiechnęłam się przepraszająco do basiora, odwracając swoją głowę w jego stronę. Ten jednak odwzajemnił mój gest z potrójną, a nawet może i poczwórną mocą.
 – Jasne! – powiedział wesoło, chyba rozumiejąc moją aluzję i nie będąc zbytnio zawiedzionym.

 – Dziękuję – rzekłam grzecznie i odwróciłam się, podążając śladami Padalca.
 – Hmm, znów wycieczka krajoznawcza czy śledzenie Twojego chłoptasia?
W mojej głowie zadźwięczał dobrze mi znany głos moje jakże serdecznego, fioletowego przyjaciela, który skutecznie poczęłam ignorować. 
  To tylko głupie docinki, które nie wniosą nic do mojego życia, zaraz będę miała ich pełno, ze względu na głębokość wody do jakiej się rzucam, więc spokojnie, Farce. Nie odpowiadaj…
 – Wiesz, że Cię słyszę, prawda? – zapytał kpiąco, wwiercając we mnie swój irytujący wzrok, lecz zaraz potem najwyraźniej odpuszczając i przeciągając się leniwie. – Oj, naprawdę, nie rozumiem Cię ani trochę. Znaczy… Pojmuję, że masz fisia na jego punkcie, ale kobieto… Dobra, wiesz co? Nie będę się w to zagłębiał. W końcu, to nie moje życie, nie? Hehe! – zażartował lekko, zaśmiewając się ze swoich słów.
  Westchnęłam, dalej mając przed oczami małe dziury, które wszyscy zwykli nazywać śladami. Dotrę tym tropem do tego małego, mizernego basiorka i go trochę powkurzam. No co? Mam prawo! Facet chce mieć chwilę spokoju? Niedoczekanie! Wreszcie mam okazję zemścić się, choć w malutkim stopniu za te moje nieźle nadszarpnięte nerwy, które to właśnie ON poharatał tak brutalnie…! Zemsta od dzisiaj będzie moim drugim imieniem! Tak! Farce I Mściwa! Na razie mu trochę podokuczam, a potem? Potem się coś wymyśli. Przecież jestem świetna w improwizacji, prawda? 
 – O wilku mowa… – mruknęłam do siebie w chwili, gdy moje oczy wychwyciły czarną plamę na horyzoncie. Im bardziej się zbliżałam, tym owy kleks był wyraźniejszy, a po chwili przybrał kształt pełnoprawnego wilka. No, pół wilka, a pół Gada, bo owy osobnik w środku był podły i oślizgły.
 – Ha, Jego Wysokość postanowiła się poopalać nad brzegiem morza? Może świeżego mięska? – rzuciłam kpiąco w jego stronę, gdy w końcu rozpoczęło się me ukochane przedstawienie z chwilą, kiedy postawiłam swój ostatni krok obok niego i kiedy usiadłam niedaleko, by w pełni móc rozkoszować się tą chwilą i widzieć jego poirytowaną mordę.
Ku memu zdziwieniu, basior nawet nie drgnął… Czekaj, co?
Nie, nie, coś jest nie tak. Po moim przyjściu tego nie zauważyłam, bo byłam zbyt zaaferowana tym, że mogę w końcu zacząć stepować na jego nerwach jak cholerna baletnica (to porównanie nie ma kompletnego sensu), ale czy on właśnie… Ma obojętną, znudzoną minę? I ona nie zmieniła się ani odrobinę, gdy się odezwałam?! Ej, ej!
  Parszywiec mnie ignoruje!
 – Hmm…
  Lecz postanowiłam, iż nic nie stanie mi teraz na drodze do świetlistej satysfakcji z jego zdenerwowania, toteż uśmiechnęłam się perfidnie w jego stronę, niezrażona brakiem reakcji Gada, który od początku wbijał swój wzrok w obiekt przed nim. Może to była zamarznięta tafla wody, jakiś punk oddalony o kilka metrów, może drzewa na drugim końcu jeziora, albo nawet trawa. Cokolwiek to było, pochłonęło całą jego uwagę.
 – Tak, tak, zima to cudowna pora roku! Można się ochłodzić…! Choć Tobie to nie jest potrzebne, co? Zimnokrwiści nie mają na co narzekać. A ty jeszcze zrobiłeś się taki ponury… Och, a to co? – zapytałam ironicznie, pochylając się do przodu z wrednym uśmieszkiem w taki sposób, by lepiej móc widzieć pysk basiora. – Oczy Ci już zmętniały! Kiedy zrzucisz skórę, co, Gadzie? – docięłam mu, patrząc się na niego niemalże pogardliwie, nie ukrywając swojego błysku w oku.
  Już otworzyłam paszczę, by zaśmiać się złośliwie, gdy w końcu owy Wąż spojrzał na mnie. Lecz nie było to jego typowe spojrzenie. Przesiąknięte pewnością siebie, chęcią kłótni, o nie. Basior najpierw powoli odwrócił łeb w moją stronę, niemal zmuszając się do takiego wysiłku i skierowania swojego wzroku na mą osobę, który począł wwiercać we mnie z taką siłą, że aż zamknęłam pysk.
 – Pilnuj swojego nosa, Żmijo.
  Kolejny cios. Cóż, muszę przyznać, że dobrze się z Luą dobrali. Ta policzkuje mnie głośnością swojego głosu, a ten tonem… Właśnie. Zimny jak lód, w który przed chwilą się wpatrywał. Czyżby to on pochłonął i wyssał z niego całą tą złośliwość…? Po tym zdaniu, choć niechętnie się do tego przyznaję, przeszły mnie ciarki. Znamy się ile? Kilka miesięcy? Przez te dni zdołaliśmy wymienić sporo wypowiedzi, a każda, przesiąknięta kpiną i sarkazmem, trafiała w nas bezbłędnie. I tak walczyliśmy, czekając na moment, aż któreś z naszej dwójki padnie pierwsze. Ale on… On teraz nie stosuje tych samych tekstów co zwykle. Gdzie się podział TEN Gad, z którym niedawno się zakładałam o to, kto będzie lepszy? 

  W jednej chwili znieruchomiałam, lecz nie odwróciłam wzroku. Oboje patrzyliśmy sobie w oczy, tocząc niemą walkę. Ja, zdezorientowana i zbita z tropu, on – zdecydowany i oschły. Jak mam odpowiedzieć? Co zrobić, do cholery?! Do tej pory zachowywał się zgodnie z podręcznikiem: „Dupek od A do Z, czyli jak rozgryźć Blade’a”. A teraz?! Teraz wyszedł poza schemat! W mojej głowie prędko otworzyłam ową książkę i przekartkowałam strony w poszukiwaniu odpowiedzi, ale nigdzie taki przypadek nie był uwzględniony. Czy złośliwe dupki nie powinny zachowywać się… Złośliwie? Wrednie? Chamsko? Irytująco? Czy on mnie właśnie zbywa? Nie, nie, nie. Nie mówcie mi, że parszywiec nie ma ochoty na kolejną kłótnię! Nie odpowiedział tak jak to miałby w zwyczaju! Czekajcie, jakby to szło…? Strona 119, rozdział 5… Najpierw prychnąłby kpiąco, potem obróciłby moją broń przeciwko mnie, czyli złapał za ostrze i wbił mi je w pierś!
  Co mu jest? Może jest chory? To przez ten zimny wiatr? Przewiało go! Dobry Boże, wołajcie medyka! Zbadajcie go! Zmierzcie temperaturę! Ych, co go kopnęło?! Najpierw zachciało mu się spacerków po lesie, potem siada sobie nad brzegiem jeziorka jak pierniczona księżniczka, a teraz to? Dlaczego on mnie tak denerwuje?! Nawet nie odpowiedział jakoś wrednie! Nie, czekaj! O to chodzi! Jak on to robi?! Potrafi zdenerwować mnie czymkolwiek co wyjdzie z jego pyska! Ten denerwujący, działający mi na nerwy, zaburzający mój spokój…
 – Ej! – zawołałam w jego stronę, choć dalej patrzył się na mnie tym swoim pozbawionym ironii, zobojętniałym wzrokiem. – Co to za ton…? – zapytałam, mierząc go wrogim spojrzeniem, który jeszcze nie tak dawno ociekał sarkazmem, który teraz z niego spłynął. Moja mina w jednej sekundzie pozbyła się swojego kpiącego wyrazu, biorąc na siebie jednocześnie hardość i zdecydowanie. – Gadzie, gdzie Twoja charyzma, huh? Poszła się pieprzyć razem z Luą? – odezwałam się głosem, który normalnie byłby chętny do błahej zaczepki, teraz ukazywał swoją agresję. Nie chce bawić się po dobroci? Dobra, będzie ostrzej.

Blade?

4 komentarze:

  1. ,,Gadzie, gdzie Twoja charyzma, huh? Poszła się pieprzyć razem z Luą?" Whaaaaat? O.o https://media.giphy.com/media/12mPcp41D9a1i0/giphy.gif

    OdpowiedzUsuń
  2. No bo... no bo... nie jestem dobra w obrazach, dobra? Takie małe, puchate dziewczę myślało, że to zabrzmi choć trochę ostro, ok? Bo Faruś chciała go rozjuszyć obrażając kogoś Bliskiego,a że z Luą dobrze się dogaduje... och, po prostu poszła się pieprzyć, tak?! Co w tym dziwnego?! Grr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, pieprzyć to pieprzenie! Ri, nie masz pojęcia ile ja czekałam na kłótnie. Także ten... you made my day

      Usuń
    2. #refleksszachisty

      Nie, no spoko Ri xD Nie zabrzmiało to źle. Po prostu, przynajmniej dla mojego spaczonego umysłu, trochę dwuznacznie, ale to poniekąd dobrze. Lua BARDZO lubi dwuznaczności ._. Lua jest najwidoczniej lekko zboczona ^^"

      Usuń