sobota, 25 czerwca 2016

Od Blade'a (CD Luy): Śnieg zwiastunem melancholii

      Samiec spojrzał na Luę z lekkim... zdziwieniem? Powątpiewaniem? Zamyśleniem? Był to wzrok, jakim starszy i doświadczony krytyk sztuki przygląda się swojej siedmioletniej wnuczce i rysunkowi, jaki namalowała dla niego z okazji urodzin. Starzec próbuje doszukać się w wizerunku człowieka, stworzonego z kółka i pięciu kresek czegoś, co można nazwać zalążkiem sztuki, jednak jego wyczulone na piękno oczy są w stanie dostrzec jedynie bazgroły. A mimo to, kiwa w stronę małej wnuczki z uznaniem, udając podziw dla dzieła jej drobnych rączek, choć w rzeczywistości oczy dziadka pokazują coś zupełnie innego.
 Mówi się, że oczy są odzwierciedleniem duszy i myślę, że w tym momencie, użycie tego powiedzenia jest całkiem trafne. Starzec tylko grał przed dzieckiem zachwyconego dziadka, aby nie zrobić mu przykrości, ale głównie dlatego, że tak już musiało być i taka była jego rola. I tak, jak w oczach krytyka widać było powątpiewanie, tak samo wyraźnie tliło się ono w czerwonych ślepiach Blade'a. Jednak między wilkiem, a opisanym przeze mnie krytykiem sztuki, istniały trzy subtelne różnice. Otóż, oczy starca, wbrew temu co dowodził jego ciepły uśmiech, patrzyły na rysunek swej wnuczki (na bazgroły swej wnuczki, tak by je w myślach nazywał) z rozczarowaniem. Nie znalazł w nim szukanego piękna, nie widział tam niczego, co mogłoby przykuć jego uwagę. Według niego był po prostu brzydki, gdyż nie potrafił docenić uczucia, jakie zostało włożone w każde pociągnięcie pędzla i maźnięcie kredki. 
 Z kolei w spojrzeniu Blade'a, jakby pomyśleć o tym trochę dłużej, kryło się przeważnie rozbawienie. Poza tym, basior był bardziej zaskoczony, niż zniesmaczony zachowaniem towarzyszki, a na pewno daleko mu było do uczucia zawodu. No bo jakim prawem możemy czuć rozczarowanie, skoro od nikogo niczego nie oczekujemy? 
 Trzecią różnicą było to, że wilk, choć owszem przez chwilę miał wrażenie, że ma do czynienia z małym szczeniakiem, tak starzec faktycznie stał przed prawdziwym dzieckiem. Nie był więc tylko zmuszony, by ukrywać przed nim swoje prawdziwe uczucia, ale przede wszystkim, jego relacje z wnuczką były aż nadto formalne, choć oczywiście dzieciak wcale tego nie dostrzegał.
 Zdradnica nie tylko nie musiał ukrywać swych emocji, ale nawet nie omieszkałby się powiedzieć na głos, co myśli o zachowaniu Luy (oczywiście jego opinia byłaby zdecydowanie inna, niż ta, która nasuwała się starcu, kiedy oglądał rysunek wnuczki). Poza tym, między sytuacją wilka, a człowieka istniała jeszcze czwarta różnica, o której wcześniej zapomniałam wspomnieć. Otóż krytyk był zdecydowanie starszy od małej dziewczynki. Natomiast w drugim przypadku, to wadera, tuląca się nosem do szarego futra towarzysza, mogłaby być dla niego nie tylko babcią, ale i prababcią, jednak nie miało to żadnego wpływu na dziwną przyjacielską relację, jaka łączyła tą dwójkę.
 Basior przez chwilę przyglądał się (z lekkim pobłażaniem, tego nie dało się ukryć), jak Lua wtula swój zmarznięty nos w futro na jego piersi. Na początku przeszył go niewielki dreszcz chłodu, jednak zaraz temperatura jego ciała wyrównała się i teraz czuł już tylko wilgotny, wilczy nos. Patrząc na fioletową waderę, wbrew swej woli pomyślał o zmarzniętym dziecku, co (biorąc pod uwagę charakter i groźny wygląd Luy, jaki dodatkowo potęgowały blizny) wydało mu się całkiem zabawne. Na tyle, że Blade w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Trochę innym, od tego wrednego rechotu, choć wciąż daleko było mu do przyjaznego rozbawienia.
 - C-co Cię t-tak bawi? Hę-ę?- zapytała, albo raczej mruknęła Lua, wciąż szczękając z zimna zębami. Dalej nie odsunęła pyska od piersi wilka, najwyraźniej jeszcze nie zdążyła ogrzać nosa.
 - Daj spokój.- Przeklęty zaśmiał się ponownie, choć już w mniej przyjemny sposób (a więc dla niego całkowicie normalny).- Zmarznięta i skulona, wyglądasz jak psie szczenię.- dla podkreślenia swoich słów, poczochrał towarzyszkę po głowie, tak, jak robi się to szczeniakom, przy okazji kołtuniąc jej długą grzywkę.
 Dopiero teraz Lua oderwała nos od futra basiora, przyglądając się samcowi spod przymrużonych powiek. Wyglądała, jakby się nad czymś zastanawiała, albo jakby miała ochotę wgnieść mu głowę w najbliższe drzewo. Po chwili jednak jej pysk przyozdobiła cienka kreska uśmiechu, nadając dziewczynie lekko zawadiackiego wyglądu.
 Wadera przekrzywiła głowę.
 - Szukasz porównania, czy próbujesz mnie obrazić?- wypowiedziała to, szczerząc się do basiora białymi kłami. 
 Teraz mógłbym nazwać ją co najmniej małym diabełkiem., pomyślał samiec, nawet nie spostrzegłszy, że uśmiechnął się na tą myśl.
 - A czy  c z u j e s z  się obrażona, Świetliku?- wskazał pyskiem kilka świecących łańcuszków i inne ozdoby, które wadera przez siebie przewieszała. Oczywiście nie zapomniał posłać samicy kolejnego, zadowolonego z siebie uśmiechu. 
 Lua otworzyła pysk i zaraz go zamknęła. Potrząsnęła lekko łbem, jakby dzięki temu chciała odgonić od siebie myśl,  która przed chwilą wpadła jej do głowy.
 - Wiesz co?- odezwała się w końcu, po kilku chwilach milczenia.- Czasem mam wrażenie, że tylko uśmiech ratuje Cię z bójek.
 W odpowiedzi, Blade posłał samicy ów szelmowski wyszczerz. Tak uśmiecha się diabeł, wyżynający niewinnych. Taki grymas mają na twarzach demony, które słyszą piski nękanych przez nich dzieci. Jest to pewna cecha rozpoznawcza, jaką zostały obdarzone tylko najgorsze szumowiny i pomioty Piekła. 
 Lua, odpowiedziała mu tym samym, a basior miał przez chwilę wrażenie, jakby patrzył w lustro.
 - Acha.- Fioletowa przytaknęła kilka razy, po czym klasnęła w łapy.- Właśnie ten!
 Blade w odpowiedzi wywrócił oczami.
 - Jest mi niezmiernie miło, że Ci się podoba.- mruknął, choć w rzeczywistości jego myśli biegły już po zupełnie innym torze.
 Fizycznie siedział właśnie tutaj- na śniegu, obok Luy, która już przestała wtulać swój nos w jego futro i najzwyczajniej w świecie z nim rozmawiała. On również odpowiadał na jej docinki, szczerząc się co chwila. Wszystko wyglądało tak, jakby basior był tylko tutaj i właśnie teraz.
 Jednak myślami był już bardzo daleko. Sama nie wiem, czy to przez to, że spadające powoli płatki śniegu tworzyły melancholijny nastrój, czy to dlatego, że ich odcień kojarzył mu się z białym futrem niebieskookiej Alfy, z którą rozmawiał jakiś czas temu, kiedy ta przydzieliła mu stanowisko Delty. Szczerze powiedziawszy, do tej pory nie rozgryzł dlaczego wybrała akurat jego, zwłaszcza, że wokół znajdowało się dużo innych starszych, bardziej odpowiedzialnych, a co ważniejsze  z a u f a n y c h wilków. Poza tym... sam nie był do końca pewien trafności swych przypuszczeń, ale kiedy rozmawiał z Ikaną, miał wrażenie, że jej ślepia świdrowały go na wylot. Być może była to wspólna cecha wszystkich przywódców? Wzrok, który (choć w przypadku przeklętej Alfy nie był ani srogi, ani bezlitosny) potrafił zmusić do posłuszeństwa. Może nie ślepego i całkowicie uległego, ale... coś w sobie  m i a ł. 
 Tak, mogła to być po prostu cecha, którą posiadają wszyscy przywódcy. Czy nabywają ją z czasem, czy też może zyskują ją w momencie urodzin? Tego basior nie wiedział, ale szczerze powiedziawszy, nie obchodziło go to za bardzo. Jego myśli zaprzątało teraz coś innego. Coś, a może raczej  c o ś. Podczas rozmowy z Ikaną, miał wrażenie, ze Alfa go przejrzała. Po prostu czuł, jakby jej ślepia mówiły "wiem kim jesteś", choć z ust wydobyło się jedynie "wybrałam Cię na Deltę Watahy Przeklętych". 
 Nie, to nie mogła być cecha wszystkich przywódców. A więc co takiego? Odpowiedź nasunęła się sama. Ikana musiała mieć do czynienia z magią. Albo sama była magiem, albo po prostu znała się na czarach, jednak Blade był całkowicie pewien, że wyczuła jego magiczne zdolności. Umiejętności związane z zakazanymi Czarnymi Zaklęciami. Nie podobała mu się myśl, że zostanie zdemaskowany (już i tak zrobił za dużo, kiedy to wyczarował przy tej hipokrytce Farce kwiat czarnej róży, niech Los będzie przeklęty, za to, że go do tego skusił!) , jednak bardziej ciekawiło go dlaczego w takim razie Alfa pozwoliła mu zostać i to jeszcze z taką pozycją u boku. To było dziwne... dziwnie fascynujące. 
 - Ej! A ty dokąd?!- usłyszał za sobą krzyk Luy, kiedy podniósł się i bezceremonialnie ruszył w pierwszym lepszym, obranym przez siebie kierunku.
 Basior odwrócił głowę, zdobywając się na ostatni złośliwy grymas.
 - Na koniec świata.- odparł, nie zatrzymując się ani na chwilę.
 Nie doszedł jednak daleko, gdyż po zaledwie kilkunastu krokach zatrzymał się wśród zaśnieżonych drzew i pokrytych szronem traw. Przez chwilę nasłuchiwał, a kiedy zrozumiał, że jedynym odgłosem, dźwięczącym mu w uszach była cisza i nikt za nim nie idzie, ponownie ruszył przed siebie. 
 Przed siebie... czyli właściwie gdzie?, no właśnie, nie wiedział tego. Nie miał też pojęcia czemu wstał tak nagle i dlaczego ruszył akurat w tym kierunku. Nie rozumiał też czemu jego łapy wybrały na odpoczynek akurat tamto miejsce- przy jeziorze, które za sprawą niskiej temperatury zostało skute lodem. Oddalił się od watahy... być może jakaś część jego umysłu chciała pobyć sama?
 Blade uśmiechnął się paskudnie na samą myśl o czymś tak absurdalnym. Ciekawe co teraz powiedzieliby jego starzy znajomi, gdyby zobaczyli go w takim stanie? Jak zareagowałby Carrick, co wytknąłby mu Rever? Bliźniacy Murran i Diamon pewnie nie przegapiliby świetnej okazji, by trochę przedrzeźniać basiora, Liesel po raz kolejny zażartowałaby o duchu, który rzekomo opętał ciało Zdradnicy, a Gwen...
 Cóż, na ten temat mógł już tylko spekulować. Miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie, choć najpierw wypadałoby zrobić coś z tą zamyśloną miną. To nie powinno być trudne, zazwyczaj bez problemów przywoływał na twarz złośliwy uśmiech, zaś zbójeckie spojrzenie przychodziło chwilę potem. 
 Doprawdy, nie wypada, aby Delta zachowywał się, jak na wilka przystało., pomyślał. Nie wiedzieć czemu, ta myśl niezwykle go rozbawiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz