niedziela, 26 czerwca 2016

Od Blue (CD Behemot'a): Komu w drogę...!

      Wadera czekała aż Behemot skończy pogawędki z Alfą. Z początku, jak to na każdym starcie bywa, udało jej się zachować zimną krew, wykazując się przy tym niemalże anielską cierpliwością. Jednak w momencie, w którym słowo "prolog" można było zastąpić dwoma innymi, "ciąg dalszy", samica powoli traciła swoją cierpliwość. No... może "powoli" to nieco wyolbrzymione słowo, bo chociaż Blue nie była przykładem typowego choleryka, na pewno nie można było nazwać jej oazom spokoju, przez co również nie grzeszyła zbytnią cierpliwością. A już na pewno nie wtedy, kiedy koniecznie musiała się czegoś dowiedzieć,
  Powiedziałam wcześniej, że samica powoli traciła cierpliwość, jednak w rzeczywistości spokojne czekanie na kompana znudziło ją już po kilku pierwszych minutach. Nawet nie spostrzegła, kiedy zaczęła tupać nerwowo łapa o ziemię, a nie minęła chwila, kiedy te przypadkowe dźwięki zmieniły się w zaplanowany utwór muzyczny... Nie minęła kolejna minuta, a do tupnięcia lewą łapą, co jakiś czas dochodziła prawa, która wspomagała drugą kończynę, drapiąc co jakiś czas pazurem po zamarzniętej ziemi, wydobywając z zmrożonej trawy i odsłoniętych kawałków korzeni kolejny, ciekawy dźwięk, nie tracąc przy tym rytmu. 
  Niestety to nie wystarczyło. 
  Ponoć istnieje duża różnica między postrzeganiem i odczuwaniem czasu, między dorosłymi, a dziećmi. O ile dobrze pamiętam, starsze osobniki odczuwają jego upływ zdecydowanie szybciej, niż młodsze, nie wspominając już o tym, że dla niemowląt ciągnie się on z prędkością, dorównującą cwałującemu ślimakowi. Co ciekawe, kiedy jesteśmy zmęczeni, czekamy na coś z niecierpliwością, albo po prostu zostaliśmy pozbawieni jakiegokolwiek zajęcia, nie ważne czy to dorosły, czy młodzian, czas zaczyna nam się dłużyć. Czasami to uczucie trwa zaledwie kilka minut, czasem jest w stanie ciągnąć się godzinami. Wszystko zależy tak naprawdę od tego, kiedy ponownie zacznie się coś dziać, w którym momencie do naszego życia znów zostanie wpleciona odrobina akcji, szczypta niesamowitości i niespodzianek. Wtedy świat odzyskuje swój dawny bieg, aż w końcu zaczyna przyspieszać, biec coraz szybciej i szybciej, przez co niejedni już mieli problemy, by za nim nadążyć. A mimo to, mimo olbrzymiego wysiłku, jaki wkładali najpierw w czekanie, a potem w pogoń za czasem, Ci wszyscy biegacze byli szczęśliwi. Bo chociaż te nudne dni ciągną się w nieskończoność, a fascynujące momenty trwają bardzo krótko, to mimo wszystko warto na nie czekać. Warto też zmęczyć się odrobinę, próbując złapać czas, jeśli faktycznie mamy za czym biec, jeśli to właśnie te ważne chwile naszego życia postanowiły pobawić się z nami w berka. 
  Czasem jednak ważne, a w szczególności te najważniejsze chwile bywają bardzo kapryśne i niezależne. Ukazują nam to co jakiś czas, zmuszając nas do coraz szybszej pogoni, coraz bardziej męczącego biegu, coraz dłuższego czekania na siebie, a w niektórych przypadkach całkowicie zmieniając zasady własnej gry. Tak było w przypadku Blue.
  Wspomnienia, które przed nią stały, a o których jeszcze nie wiedziała, gdyż wciąż należały do krainy przyszłości, która póki co nie miała w planach nawet otrzeć się o teraźniejszość, zmusiły waderę do bardzo długiego czekania. Można by pomyśleć, że to właśnie one specjalnie zatrzymały czerwonookiego basiora, przez którego Niebieska tak bardzo się niecierpliwiła. Ona nie wiedziała jeszcze o tym, co na nią czeka, nie widziała żadnych marzeń, za którymi warto byłoby biec, ani szczęśliwych momentów, które wynagrodziłyby jej to czekanie i użeranie się z panującą dookoła nudą.
  Blue nie potrafiła powiedzieć, kiedy dokładnie przestała stukać o ziemię i korzonki, zabijając czas tworzeniem regularnego rytmu, a zaczęła chodzić wte i wewte, zostawiając za sobą ślady, które po kilku okrążeniach uformowały w śniegu krzywe, odrobinę spłaszczone po bokach kółko. Szczerze mówiąc, wadera nie wiedziała ile czasu minęła, odkąd Behemot poszedł do Alfy. Nie miała też bladego pojęcia ile może trwać jedna rozmowa z przywódcą stada, ograniczająca się do załatwiania zwykłych formalności... wiedziała natomiast, że odrobinę przesadza. Tak podpowiadał jej wewnętrzny instynkt, poza tym, Blue była waderą, która znała siebie, oraz swoje zachowania na wylot. Uważała się za osobę niecierpliwą i w rzeczywistości bardzo często  b y ł a  niecierpliwa. Zwłaszcza, jak na coś czekała, a w szczególności, kiedy miała przeczucie, że niedługo wydarzy się coś ważnego. Mimo to, wiedziała doskonale, że czas jest naprawdę złośliwym tworem, który kocha płatać figle każdemu, kto tylko mu się napatoczy pod nogi. To właśnie stąd brało się to dziwne uczucie leniwie upływających godzin, kiedy w rzeczywistości czekało się na coś zaledwie kilka minut. Blue doskonale wiedziała, jak to wszystko działało i zdawała sobie sprawę z tego, że tym razem to ona padła ofiarą ogromnego Zegara-Sk*rwiela, a jednak jakaś cząstka jej była przekonana, że czeka na Behemot'a od co najmniej półtorej godziny. Było to oczywiście absurdalne, gdyż postój z pewnością nie trwałby aż tak długo. Poza tym, przez tyle czasu kółko, jakie wadera bez przerwy rzeźbiła w zamarzniętej ziemi, zdążyłoby osiągnąć głębokość dobrych kilkudziesięciu centymetrów, podczas gdy obecnie sięgało zaledwie długości paznokcia. 
  Cóż, chociaż Blue nie potrafiła wskazać momentu, w którym zaczęła bez celu krążyć w tę i z powrotem, byłaby w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie zaczęło kręcić jej się w głowie na tyle, że siłą rzeczy została zmuszona do zaprzestania wykonywanej czynności. Już miała zacząć rozglądać się w poszukiwaniu nowego zajęcia, zdolnego zabić czas, kiedy to wśród tłumu wilków i kolorów przeróżnych futer, dostrzegła pysk Behemot'a i to w dość ostrym przybliżeniu, gdyż basior stał tuż obok niej... 
  Czy ona naprawdę była aż tak zamyślona, że nawet nie dostrzegła, jak samiec skończył rozmawiać z Alfą? A z resztą, to nie było już takie istotne. Teraz liczyło się coś innego! Mianowicie, w końcu po tych kilku próbach wyciągnięcia od czerwonookiego informacji na temat celu ich podróży, a także po zaledwie kilku minutach całych godzinach heroicznej walki z nudą, w końcu dowie się o co w tym wszystkim chodzi!
  Nie czekając, aż basior powie jej o czym dyskutował z Ikaną, wbiła w niego spojrzenie błękitnych oczu, które, choć zazwyczaj przypatrywały się wszystkiemu z wesołym, pokojowym nastawieniem, tym razem byłyby w stanie przyszpilić każdego do ziemi, albo wwiercić dziurę w brzuchu. Nie było najmniejszej szansy, aby Behemot nie zauważył ciekawskiego wyrazu, który malował się na twarzy wadery.
 - Więc pozwolisz, iż zadam Ci takie samo pytanie, jak wcześniej?- było to oczywiście pytanie retoryczne (oczywiście, że by pozwoliła!), toteż samica cierpliwie (oczywiście, na miarę swych możliwości), czekała na kolejne słowa basiora.- Czy zechcesz towarzyszyć mi w wędrówce, której celem będzie wyzbycie się naszych klątw?
  To pytanie... sama nie wiem, jak najlepiej będzie to określić. Oczywiście wiedziała, że mają wybrać się w jakąś podróż i przypuszczała, że nie będzie to zwykły spacer po jedzenie, ale... 
  ... Ale to wydawało się takie... odległe. Całkowicie możliwe i nierealne zarazem. Pozbycie się klątwy... nigdy się nad tym nie zastanawiała. Przeklęto ją lata temu, nosiła swoje piętno odkąd tylko pamiętała. Widok zmarłych, oraz ich dusz sprawiał jej ból, jednak na swój dziwny i niewyjaśniony sposób, sprawiał tej ekscentrycznej waderze radość. Przypominał, że nawet w momentach, w których była całkowicie sama, tak naprawdę nigdy nie była  s a m o t n a . 
 - Pozbycia się naszych klątw, mówisz?- powiedziała bardziej do siebie, niż do towarzysza, jednak basior i tak skinął głową, na znak potwierdzenia.
 - Obiło mi się o uszy, iż wyzbycie się tej plugawej siły jest możliwe, choć słowa dać nie mogę, że będzie to zadanie proste.- wyjaśnił basior swym niezwykle opanowanym głosem, do którego Blue już dawno temu zdążyła się przyzwyczaić. Sama świadomość, że ktoś tak pełen energii, jak szara wadera, jest w stanie rozmawiać z wilkiem tak ułożonym, jak Behemot, wzbudziłaby zaciekawienie nie jednej pary oczu. Dziwniejsze było jednak to, że wadera zdążyła polubić ton jego wypowiedzi, który przecież na początku tak bardzo działał jej na nerwy.- Wielce pragnąłbym wykluczyć możliwość napotkania na naszej drodze jakiegokolwiek zagrożenia, jednak w obliczu nieznanego...
 - Oj, daj spokój, przecież wiem!- Blue machnęła łapą, tym samym brutalnie przerywając basiorowi jego monolog.- Poza tym, zagrożenie może czyhać wszędzie, nawet na udeptanym szlaku, czyż nie mam racji?- wadera nie tylko miała rację, ale wypowiedziała to w taki sposób, który automatycznie nakazywał przyznanie jej racji. Zupełnie, jakby w tej maleńkiej i niesamowicie drobnej (a jakże pyskatej!) osóbce, kryła się niesamowita charyzma, choć z pewnością inna od tej, która cechuje wszystkich przywódców i wodzów. To jednak nie miało większego znaczenia, gdyż równie dobrze mogło być silnie związane z osobowością szaro-niebieskiej wadery.
 - Rzeczywiście.- samiec przytaknął ponownie. 
  Wadera spojrzała na niego ukradkiem. Nie wiedzieć czemu, ale odnosiła wrażenie, jakby samiec analizował każde wypowiedziane przez nią zdanie. Tak przynajmniej jej się zdawało, równie dobrze mogły to być tylko i wyłącznie kolejne, niczym nie poparte przypuszczenia. 
 - Zmierzam jednak do innego tematu.- ciągnął, a Blue dopiero teraz zauważyła, że oboje ruszyli w drogę, zostawiając watahę za sobą. Kiedy obejrzała się za siebie, nie widziała już ani jednej, nawet najbardziej rozmytej sylwetki wilka. Pomyślała o kilku przyjaciołach, z którymi nie zdążyła się pożegnać, jednak zaraz odepchnęła od siebie tę myśl.
  Jeśli się z nimi nie pożegnałam, pozostało mi powitanie ich z jeszcze większym entuzjazmem!, pomyślała i z takim nastawieniem zaczęła stawiać kolejne, pewniejsze kroki ku przygodzie.
 - Wiem co chcesz powiedzieć.- odparła wadera, choć brzmiało to bardziej, jak entuzjastyczny krzyk szczeniaka, który przejrzał swoich rodziców, albo odgadł zagadkę, zadaną przez dalekiego krewnego i czym prędzej pragnął pochwalić się tym przed rodzicielami. "Mamo, tato, patrzcie tylko! Udało mi się! Zgadłam, zgadłam, zgadłam!".
 - Słucham Cię zatem.- Behemot odparł, jak zwykle spokojnie, jednak Niebieska miała wrażenie, że wyczuła w tonie jego wypowiedzi lekkie rozbawienie. Zupełnie, jakby samiec właśnie dostrzegł w (bądź co bądź, nieco starszej od siebie waderze) kilkumiesięcznego szczeniaka. 
 - Gadka o zagrożeniu, długiej wędrówce, czyhających na nas niebezpieczeństwach...- tutaj wadera posłała towarzyszowi przebiegły uśmiech.- Jeśli chciałeś mnie w ten sposób zapewnić o możliwości zmiany zdania, nie poszło Ci najlepiej. Zaprosiłeś mnie, więc teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!- oświadczyła, prostując się dumnie.
  Czerwonooki przez chwilę przyglądał się waderze, jakby próbował rozwiązać szyfr, którym kierowała swoje słowa, czyny i myśli. Jednak, kiedy jego stalowe spojrzenie napotkało blokadę, w postaci pary błękitnych, z zaciekawieniem wpatrujących się w towarzysza ślepi, po krótkiej walce na spojrzenia (co ciekawe, zdawało się, że żadne z nich nie było jej do końca świadome), oboje zdecydowali się odwrócić wzrok.
 - Zrobiłem to z czystej uprzejmości.- wyjaśnił Behemot.- Nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby przekonać Cię do powrotu.
 - I bardzo dobrze! Bo watahę, mój drogi...- tutaj wadera ponownie zerknęła za siebie.- ... już od jakiegoś czasu mamy daleko za sobą.
  Takim oto akcentem zakończyli rozmowę. A może powinnam powiedzieć, jedną z rozmów, gdyż przez następne dni (a być może i tygodnie?), skazani na swe towarzystwo, chcąc nie chcąc odbędą ze sobą jeszcze wiele wymian zdań. Ale o tym, co ma nastąpić nie będę przecież pisać.
  Dwa wilki wędrowały przez chwilę we względnej ciszy, a każda z par oczu wpatrzona była gdzieś daleko, na horyzont, a może i miejsce poza horyzontem? 
  Blue zerknęła na towarzysza, znów z tym samym błyskiem satysfakcji w ślepiach. Było jeszcze tyle rzeczy, o które koniecznie musiała go zapytać! Owszem, poznała już cel wędrówki, jednak wciąż pozostawało tyle pytań bez odpowiedzi. Gdzie idą? Jak długo to zajmie? Ile watah spotkają po drodze? A może będą wędrowali po pustkowiu... i czy basior w ogóle wiedział, do kogo powinien się udać, w sprawie zdjęcia swej klątwy? Poza tym, wadera nie była do końca pewna, czy naprawdę chce pozbywać się swego brzemienia. Było tyle rzeczy, które chciała w tym momencie powiedzieć, jednak z zamyśleń wyrwał ją cichy, niemalże niesłyszalny szept i dźwięk urwanego zdania.
 - ... w towarzystwie jest zdecydowanie ciekawsza.
  Ledwo doszło do niej znaczenie owych słów, a jej pysk już zdążył ozdobić się wesołym wyszczerzem. Blue posłała basiorowi pełne tryumfu spojrzenie, a ten dopiero w tym momencie zrozumiał, że wypowiedział kilka słów na głos.
 - Wiedziałam!- rzuciła zadowolona, jakby właśnie dokonała przełomowego odkrycia. Cóż, być może owo odkrycie rzeczywiście było na swój sposób czymś przełomowym...
 - Wybacz mi, jednak obawiam się, iż nie pojmuję o czy...
 - Ależ wiesz doskonale! Przyznaj to choć raz, otwarcie, cieszysz się z towarzystwa, prawda?- teraz to niemalże naskoczyła na wędrującego basiora.
  Ciężko powiedzieć, czy to przez brak doświadczenia w podobnych sytuacjach (albo w rozmowie z tak chaotycznymi wilkami), czy też jakiś wewnętrzny instynkt, kierujący czerwonookim samcem, zmuszał go do unikania odpowiedzi na natarczywe pytania wadery.
 - Obawiam się, że jeżeli nie zdecydujemy się ponownie ruszyć, nie umkniemy przed gęstszymi śniegami.- Behemot odparł wymijająca, choć jego głos jak zwykle ociekał wielkim opanowaniem. 
  Mimo to, Niebieskiej taka odpowiedź wystarczyła w zupełności. Zaraz puściła wyższego wilka, tym samym umożliwiając im dalszą wędrówkę. Po raz ostatni obejrzała się za siebie, w kierunku, z którego przyszli, chociaż już dawno straciła z oczu sylwetki wędrującego stada. 
 - Ej! Zaczekaj!- krzyknęła w stronę maszerującego powoli samca, który w tym czasie zdążył już znaleźć się kilkanaście kroków dalej. 
  Dobiegła do niego, w mgnieniu oka zrównując kroku z wędrującym tuż obok kompanem. Nie miała pojęcia, jakie przygody mieli przed sobą, ale po raz pierwszy od ich wymarszu naprawdę poczuła, że warto było czekać.

Behemot?
Sorki za tak chaotyczne opko, najwyraźniej późna pora nie sprzyja pisaniu :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz