- Emm… Mnie… - Odpowiedziałam. Nienawidzę swojego głosu. Jest taki cienki i piskliwy. Kuje w uszy… No! Moim zdaniem.
- Appalosa?
- Mhm – Przytaknęłam. Usiadłam obok leżącej wadery – Ty nie jesteś alfą, prawda?
- Nie. Alfą jest Ikana. Szukamy jej.
- Hmm… - Spojrzałam w ciemne, gwieździste niebo. – Widzę, że nie tylko ja mam tu klątwę związaną z ogniem…
- No najwyraźniej nie. – Odpowiedziała. Zapewne mi się tylko wydawało, ale zrobiła to dość oschle.
- Tak trochę powiało nudą…
- No jak nie umiesz dawać ciekawych tematów, to się nie dziw – Wilczyca tylko przewróciła łeb na drugą stronę i chyba zamknęła oczy.
- Akurat z tym się zgodzę. Już nie przeszkadzam. – Wstałam i ze świstem wypuściłam powietrze. Spojrzałam w stronę ogniska. Iskry latały w tę i we wtę. Szłam w ich stronę. Usiadłam lecz nie tak blisko ognia. Ciepło jakie buchało od płomieni mi przeszkadzało. O dziwo wolę zimno, niż ciepło. Tak… Jestem dziwna. Patrzyłam na Moonlight. Siedziała wpatrzona tymi swoimi szklanymi oczami w ogień. Ciepłe światło promieni padało na jej pysk. Obejrzałam się za siebie. Zauważyłam dwie wadery taksujące się wzrokiem. Leżały naprzeciw siebie. Właściwie to ich nie znam. Z chęcią bym podeszła, ale nie chcę im przerywać tego wielce ciekawego zajęcia. Słyszalne były tylko trzaski palącego się drewna i głosy innych wilków. Chłodny wiatr powiał moją sierścią. Było tam sporo szczeniaków. Nasuwało mi się jedno pytanie: Nie były podobne do żadnej chociażby wadery, więc dlaczego opiekują się cudzymi dziećmi? Emm… Nieważne! Zauważyłam Paluku. Widocznie ma już swoją wyb… Zaraz, zaraz. Nie. Nie ważne. W ogóle… O czym ja myślę?! Warknęłam pod nosem na siebie. Zwróciłam uwagę niektórych wilków, więc chyba zrobiłam to zbyt głośno… Świetnie. Już buduję sobie złą reputację. Obejrzałam się na boki udając, że nie wiem na kogo patrzą.
- Co tak obserwujesz? – Lekko podskoczyłam. Ze strachu. Odwróciłam łeb w stronę głosu – Spokojnie. Co tak się boisz? Sumienie cię gryzie?
- Nie, nie.
- To dobrze. Asher jestem.
- Appalosa. To twój kruk wtedy leciał?
- Tak.
- Miło.
- Jak coś, to dziękuj jemu. – Powiedział.
- Mhm…. Dziękuję. – Odpowiedziałam. – Hah… Nie myślałam, że kiedyś dojdzie do tego, ze będę gadać z krukiem. To znaczy, nie mam nic przeciwko krukom – Rozmowa się wcale nie kleiła.
- Asher! – Ktoś zawołał z pośród wilków.
- Em…
- Idź – Uśmiechnęłam się – Czekają. Przyjaciele… - Basior tylko przytaknął wstając i odszedł truchtem. Szczerze, to odetchnęłam z ulgą. Nie lubię tego typu rozmów. Siedziałam ponownie wpatrując się w płomienie.
- Appalosa? – Odwróciłam się. Była to wadera.
- Tak. Coś się stało? - To była ta od Paluka z tego co widziałam.
Vervada? Myślałam, że pójdzie lepiej, ale wena odeszła. ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz