Kolejny dzień drogi.Ikana zaczęła nas popędzać ,chodź nasza trasa stała się jeszcze trudniejsza do przebycia. Las i polany zniknęły -były jedynie poświatami na widnokręgu.Teren wokół nas był surowy -stąpaliśmy po suchej ziemi ,na której leżały ,,ostre'' kamienie ,a nawet głazy.O pożywienie i wodę było trudno. Na tym pustkowiu nie mieszkało żadne zwierzę ,ani nie płynął żaden strumyk.
- No dobrze...-zaczęła alfa widząc nasze błagające spojrzenia -minuta przerwy i ruszamy dalej.
Usłyszałam jak kilka wilków pada na suchą ziemię wywołując przy tym obłoczki kurzu.
Stanęłam.Rozejrzałam się dookoła próbując rozeznać się w terenie.Pokręciłam głową.Nasze położenie nie wróżyło dobrze.Utknęliśmy na jakimś pustkowiu ,choć według Ikany za niedługo krajobraz powinien się zmienić.
Ruszyliśmy.Po około dwóch godzinach odetchnęłam z ulgą.Pod moimi łapami zaczęły ukazywać się kępki trawy ,co jakiś czas mijaliśmy pojedyńcze drzewo by chwilę później znaleźć się w lesie ,choć muszę przyznać ,że głaży stanowiły tu taką samą większość jak drzewa.
Nagle usłyszałam cichy szelest.Spojrzałam na watahę po czym odłączyłam się od nich zagłębiając się w pierwszej lepszej kępie drzew.Podążałam za tajemniczym dźwiękiem.W końcu ujrzałam wilka.Był odwrócony do mnie plecami i widocznie wyczuł woń watahy.
- Dzień dobry ? -powiedziałam niepewnie.
Basior odwrócił głowę , na której wymalowana była zaskoczona mina po czym ku mojemu zdziwieniu zamienił się w ptaka ,a właściwie to w tukana.
Paluku ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz