Zapiszczałem ponownie.
-Wybacz,nie znam języka-powiedziała wadera.
Zamrugałem.Chciałbym się teraz zmienić z powrotem w wilka,ale to nie takie łatwe.Zleciałem z gałęzi i wylądowałem na nico niższej znajdującej się nieco powyżej głowy wadery.Pochyliłem głowę do dołu by przyjrzeć się jej z bliska.Gdybym był teraz wilkiem można by uznać takie zachowanie za bezczelne,ale teraz jestem ptakiem.Jakże głupio brzmiałoby oskarżenie ,,Tukan naruszył moja przestrzeń osobistą".Zagwizdałem jej nad uchem.Ta spojrzała na mnie gniewnie.Pokazałem jej jęzor,a potem stało się coś zupełnie niespodziewanego-zmieniłem formę.Cienka gałąź ledwo dająca sobie radę z wielkodziobym ptakiem nie miała szans wytrzymać pod wilkiem.
Spadłem centralnie na nią.Szybko się podniosłem i odskoczyłem na bok.
-Skiory-wykrztusiłem.
Oczywiście prawidłowa forma brzmi ,,sory",ale weź rok żyj jako ptak,nic nie gadaj i od razu po przemianie wyrażaj się jak należy.
Ta dźwignęła się z ziemi i mruknęła coś cicho pod nosem.Nie wiem czy nie było to jakieś wyzwisko.
-Nie chciiiiłem-dodałem.
Machnęła niedbale łapą.
-Co tukan robi poza tropikami?
Wypuściłem głośno powietrze.Znów trzeba będzie mówić.
-Tio dłiiiga hiiistriiia.
-Weź mów normalnie.
Poczułem się nico urażony brakiem domyślności i wyrozumiałości ze strony rozmówcy.
-Nie umiie
Wilczyca przewróciła oczami.
-Przeklęty?
Pokiwałem głową nie chcąc się ponownie ośmieszać brakiem wprawy w posługiwaniu się językiem.Ale może zdołam się chociaż przedstawić bez dodawania ,,i".
-Palu...Paliu...Paluku.
Vervada?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz