– Ona ma gardło ze stali czy co? – mruknął niezadowolony Ventus, zerkając z niesmakiem w stronę, z której dochodził owy rozkaz.
– Dajże spokój… – warknęłam na niego, również niezbyt uradowana z faktu, iż nie będę mogła połazić po okolicznych terenach. Ale i tkwimy tu już zdecydowanie za długo…
Westchnęłam więc ciężko, odwracając się i udając w drogę powrotną.
– Tośmy sobie pozwiedzali – skomentował fioletowy duch, z wyraźnym grymasem na pysku.
– A co? Znudziło Ci się już towarzystwo innych wilków? – zaczepiłam go złośliwie. W odpowiedzi, prychnął pod nosem co znaczyło, że miał zaraz wyjechać z kolejną ripostą. Nie pomyliłam się.
– Jedynym wilkiem, który mi się już znudził, jesteś ty – odpyskował płynnie.
– Tak? A…
Już miałam wypowiedzieć kolejne słowa obrazy, skierowane do Ventusa, lecz wtem usłyszałam trzask łamanych gałęzi i szelest deptanych liści, które już dawno pospadały z drzew, i leżały na trawie, tworząc swego rodzaju „naturalny dywan”. Szybko się wyprostowałam i postawiłam uszy ku górze, lecz zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, przede mną wyrósł nieznany mi basior.
Wyszedł z zarośli luźnym krokiem, z łbem lekko pochylonym, jakby był znudzony.
Jego wygląd specjalnie go nie wyróżniał. Sierśc w kolorach dość przygasłych, bo w brązie, czerni i bieli. Grzywa zmierzwiona i lekko potargana, podobnie jak jego uszy, na których było widać ślady po ugryzieniach. Wywnioskowałam, że nie zdziwił go mój widok, ponieważ nieznajomy uraczył mnie tylko jednym, niezbyt szczęśliwym spojrzeniem i minął mnie jak gdyby nigdy nic. W pierwszej chwili zagotowałam się w sobie, bo przecież nie przywykłam do takiego traktowania, jednak po chwili ochłonęłam. Przecież się zmieniłam, tak? Teraz najważniejsza jest moja rodzina i to, gdzie się obecnie znajdują, a nie status pośród swoich. Pokręciłam szybko łbem, po czym doskoczyłam do basiora z zaciekawioną miną.
– Co? – zapytał bez ogródek, kiedy zaczęłam powoli kroczyć u jego boku, naśladując jego chód, by iść z nim tym samym tempem.
– Jak się nazywasz? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie pomijając zbędne ceregiele.
– Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek zrodziła się we mnie potrzeba zdradzenia Ci mojego imienia – odparł, lecz pomimo treści owego zdania, które powinno być wypowiedziane w sposób oschły i beznamiętny, basior podniósł do góry jedną brew oraz swój łeb, jakby moja osoba go interesowała.
Wtedy w mojej głowie błysnęła myśl, że on jest trochę podobny do Padalca. Z tą różnicą, że nieznajomy nie wywoływał u mnie natychmiastowego poczucia zwrócenia swojego obiadu, jak było w przypadku Gada. Pomimo, że wokół mojego nowego znajomego czuć jest niezwykle poważną, groźną, a wręcz morderczą aurę – zaintrygował mnie.
– U, żebyś tylko się nie zadurzyła! – dociął mi wrednie Ventus, wyczuwając moje uczucia.
– „Ta, ta...” – mruknęłam szybko w myślach, nawet nie zwracając uwagi na kąśliwe uwagi ducha, co w mojej naturze zdarzało się raczej rzadko.
– A kiedy ja podam Ci swoje, odwdzięczysz się tym samym? – zagadnęłam basiora, patrząc na niego zawadiacko.
– Dlaczego miałbym to robić? – zapytał, lecz nie z niewiedzy, ale bardziej z chęci sprawdzenia mojej reakcji.
– Cóż, jak mówi stare porzekadło: „Oko za oko, ząb za ząb”, „przysługa za przysługę” – rzekłam filozoficznie, przybierając w miarę zachęcający ton.
– Ej! Zapomniałaś, że wataha się zbiera do dalszego marszu? – upomniał mnie Fioletowy.
– „Czepiasz się! Najwyżej ich dogonię! A być może nie będę sama...”
– To jak? – delikatnie go ponagliłam, dalej przyglądając się mu w zaciekawieniu. Basior przez chwilę analizował wszystko w swoim łbie, wyglądając deczko zabawnie, lecz zaraz jego pysk się otworzył, gotowy, by udzielić mi odpowiedzi.
Mercenary?
Jakaż potulna ta Farce.
OdpowiedzUsuńDążę do jej udoskonalenia! Raczej ona sama postawiła to sobie za cel. Jeszcze zobaczysz, że za kilka miesięcy nie będzie tylko udawać miłej! ^^
UsuńOj, to prawdziwy baranek! Muchy nie skrzywdzi!
No ja nie wiem :/ Spotka Blade'a to znów będzie wredna xD
UsuńHej, a moje dokończenie? *^* Ashera mi blokujesz...
OdpowiedzUsuńPiszę! Jutro, a najwyżej pojutrze będzie! ^^
Usuń