czwartek, 29 października 2015

Od Blade'a (CD Hioshiru i Eris): Upadła Anielica...

Kiedy obydwa wilki natrafiły na resztę watahy, Blade  odszedł, zostawiając na chwilę nowo poznaną waderę samą, tłumacząc, że musi jeszcze "coś sprawdzić". A konkretnie nie coś, tylko kogoś. I nie sprawdzić, tylko obudzić. Tak, minęło od tamtego momentu trochę czasu, ale Blade dalej pamiętał, że obiecał Luy obudzić ją przed wymarszem. Właściwie to nawet nie była obietnica, bowiem żadne z nich nie ustalało niczego między sobą. Bliżej było temu do postanowienia, czy też kaprysu. Tak, to ostatnie słowo szczególnie do niego pasowało.
Dlatego też odszedł na chwilę od Hioshiru, która w tym czasie zdążyła poinformować co poniektóre wilki o wymarszu, czy też "powolnym szykowaniu się do niego". Blade natomiast chodził po obozowisku, wodząc wzrokiem od dołu do góry. Nigdzie nie mógł znaleźć Luy, a już na pewno nie było jej tam, gdzie basior ostatnio ją "zostawił". Po kilkunastu minutach poszukiwań dał sobie z tym spokój. Fioletowa wadera albo już dawno się obudziła i dołączyła do reszty wilków, albo najzwyczajniej w świecie gdzieś ją wcięło. Może Piekło pochłonęło ją z powrotem?, pomyślał. Przyszło po to, czego nie dostało ostatnim razem? Tylko, że wtedy jego również nie byłoby na tym świecie. Poza tym Piekło nie mogło ich pochłonąć... dla tak ciężkich dusz nie ma tam miejsca. A skoro on otruł Hadesa, a Lua pozbyła się Cerbera... kto miałby tam na nich czekać? Poza tym, skoro Tartar zdecydował się ich pozbyć, to raczej nieodwołalnie. Hm... a skoro władza w Podziemiach upadła, to czy do naszego świata nie powinny teraz przybywać demony?
Takim oto akcentem skończył swoje dziwne i trochę radykalne przemyślenia, oraz poszukiwania już zapewne nie śpiącej Luy. Skoro Piekło jej nie pochłonęło, dalej była tutaj z nimi. Nie było innej możliwości. A skoro dalej była wśród stada, to on nie musiał jej budzić. Sprawa rozwiązana.
Zdecydował się więc dołączyć do grupy wilków, które szykowały się do wymarszu. Ostatni raz omiótł obóz wzrokiem, a kiedy nie dostrzegł tam dobrze znanej sylwetki fioletowej wadery, odwrócił wzrok i ruszył przed siebie. Pierwszy raz przyszło mu wędrować z innym stadem w nieznanym kierunku. Do tej pory owszem, wiódł żywot wiecznego tułacza, ale zawsze podróżował samotnie. Bez towarzyszy, bez wrogów, bez kul u nogi. Nie powiem jednak, by taka odmiana bardzo mu przeszkadzała. Mógł przecież znaleźć kogoś, z kim miałby okazję trochę się... posprzeczać. Tak, kto jak kto, ale Blade wszelkie bitwy słowne traktował jak nawiązywanie nowych znajomości. Z kolei podnoszenie i stawianie sobie wysokiej poprzeczki zdecydowanie było rzeczą, bez której nie wytrzymałby tygodnia. Poza tym szukał swoich. Wilków dziwnych. Już wcześniej natrafił na Luę i jak do tej pory była to osoba, w której towarzystwie czuł się najlepiej, a już na pewno najswobodniej. Ale w tak licznej watasze przecież musiał być ktoś jeszcze! Przeklęty wierzył w to całym swym sercem (jeśli je miał, to na pewno nim wierzył) i miał szczerą nadzieję, że pozna tutaj chociaż jedną, dwie osoby, z którymi może się dogadać. Tacy jak on,.. Bardzo lubił się kłócić i siać zamęt. Do tego jednak potrzebował innych wilków, z którymi mógłby się droczyć. A wiadomo, żeby móc komuś dokuczać, najpierw trzeba go lepiej poznać.
-Hej, będziemy iść razem?- zwrócił się do Hioshiru, gdy znów na siebie wpadli.
Wadera potrząsnęła energicznie głową i uśmiechnęła się rozradowana. Widać było, że szukała towarzysza podróży, więc dlaczego nie mógłby być nim Blade? Oczywiście, basiorowi zależało również na poznaniu innych wilków i wolał nie ograniczać się do kilku osób. Dlatego też nie miał w planach wędrowania z Hioshi przez cały czas. Zapewne potem podejdzie do kogoś innego, pokłóci się z jakimś wilkiem, z innym może się dogada... Scenariusze mogły być naprawdę różne, choć w dużej mierze wszystko zależało od niego. Od niego i od tego, czy będzie trzymać swój wężowaty język za zębami. A przecież wszyscy chyba domyślamy się, że nie ma takiego zamiaru.
-Jasne!- odparła rozradowana Hioshiru.
Przeklęty zdziwił się, że ktoś może być aż tak pozytywnie nastawiony do jego towarzystwa. Właściwie to powinno być zupełnie na odwrót, no ale niech będzie.
Zanim wyruszył zdecydował się jeszcze raz rozejrzeć dookoła siebie. Niby wiedział, że nie spotka Luy, ale zawsze można było spróbować... a co to?
Nie no, bez jaj! Dobre kilkanaście metrów przed nimi, jakby nigdy nic Lua spała w najlepsze. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie kładła się na początku postoju. Skazaniec zmarszczył brwi i przez chwilę nie mógł się zdecydować, czy był zaskoczony, zły, czy może szczęśliwy. Zaraz jednak na jego pysku ponownie pojawił się ten sam, przebiegły uśmiech. Podszedł szybko do fioletowej wadery, która spała jak zabita. Miał ją obudzić, tak? Proszę bardzo! A skoro ostatnio zrobił to klaskaniem, to teraz przyszła pora na gorszą pobudkę.
Blade schylił się nad uchem wadery i zagwizdał długo.
Zadziałało od razu. Fioletowa otworzyła ogniste oczy i przez chwilę zdawałoby się, że mogłaby spalić basiora wściekłym spojrzeniem. Zaraz jednak zdała sobie sprawę z tego, że owym wilkiem był Blade, więc zaniechała jakichkolwiek morderczych działań. No tak, przecież miał ją obudzić. W takim razie lepiej było go nie zabijać, mógł się jeszcze na coś przydać. A to gwizdanie... no cóż, to po prost był Blade- jego nie zrozumiesz. Nawet nie powinno się próbować. Dlatego też po dłuższym marudzeniu i przeciąganiu się, Lua zdecydowała się podnieść. I choć ociągała się ze wstawaniem, to zaraz ruszyła całkiem żwawym i nawet energicznym krokiem. Najwyraźniej miała dobry humor, co również polepszyło samopoczucie Blade'a.
-Widzę, że wyspałaś się za wszystkie lata.- zauważył i choć brzmiało to odrobinę złośliwie, to wcale nie było żadną obrazą.
-Można tak powiedzieć.
-Cieszysz się, że wyruszamy?- na to Lua lekko uniosła jedną brew i posłała basiorowi spojrzenie, jednoznacznie mówiące "jaja sobie robisz?". No tak, północ... stryczek.
-Nie spieszy mi się na spotkanie z szubienicą, jeśli o to pytasz.
-Nie dopadną cię, daję słowo.- odparł pewnie siebie.- Będą musieli poradzić sobie z naszą dwójką.- dodał, mówiąc tym samym, że w razie czego pomoże odbić Luę. Ona tylko uśmiechnęła się dziwnie i zaśmiała... jakby pobłażliwie, choć dało się też wyczuć w tym nutę zadowolenia.
-Chwilkę na pewno będziesz walczyć.- uznała w końcu.
-Aha. A "potem nigdy nie zatańczę".
Fioletowa spojrzała uważnie na Blade'a, a w jej pomarańczowych ślepiach zdawał się płonąć ogień.
-Zapamiętałeś, co?- samiec wzruszył ramionami.
-A mógłbym zapomnieć?- było to pytanie retoryczne, a Lua nawet nie próbowała na nie odpowiedzieć. Poza tym nagle wydała się bardzo... nieobecna. Wędrowali oboje, powoli zbliżając się do pozostałych wilków. Ona jednak wpatrywała się gdzieś... przed siebie, ale jakby dalej niż sięgał wzrok. Echis spróbował podążyć za jej spojrzeniem i w końcu udało mu się dostrzec to, co zapewne przykuło uwagę jego kompanki. Kilka wilków, w tym biała wadera, która zapewne była alfą, kręciło się obok... dwóch wader. Młodych samic, które leżały na ziemi. Czy były martwe? Ciężko stwierdzić. Nieprzytomne? Tego nie dało się wykluczyć.
-A te dwie co tak... uziemiło?- zauważyła Lua.
Blade zerknął na nią i parsknął śmiechem. Miał raczej czarne poczucie humoru, ale ta uwaga wyjątkowo go rozbawiła.
-Choć, sprawdźmy co się dzieje.- zaproponował. Fioletowa wadera wzruszyła ramionami, ale nie wyglądała na zbytnio zainteresowaną.
-Tamta ma  r o g i.- dorzucił basior, kiedy przyjrzał się jednak z nieznajomych wader. To najwyraźniej wzbudziło zainteresowanie Luy, która w końcu zdecydowała się pójść za czarno-futrym kompanem.
Kiedy dwójka wilków dotarła do zbiegowiska, jedna z wader zdążyła się w tym czasie podnieść. Nie trwało to długo, a jej towarzyszka również dała oznaki życia i powiedziała coś cicho, zwracając się do białej wadery.
-Siostrami, które opuściły rodzinne tereny ze względu na... komplikacje.- rzuciła ta rogata nieznajoma.
Blade uniósł jedną brew do góry. W jej głosie było coś co... sam nie potrafił tego dokładnie określić. Coś interesującego, coś wyzywającego... coś co lepiej wygląda oprawione w ramę sarkazmu i ironii, niż z "przepraszam" na ustach. Cóż, jedno było pewne- choć on sam nie znał tych dwóch samic, to z pewnością nie należały one do watahy i były ze sobą spokrewnione. A te całe "komplikacje"? To z pewnością nie był jego problem, zwłaszcza, że była tutaj alfa watahy. To do niej należało przyjmowanie innych wilków, choć szczerze, to on sam jeszcze nie miał przyjemności z nią porozmawiać. W każdym bądź razie, to był problem, którym on na pewno nie powinien się interesować. Nie powinien, ale rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej...
-Komplikacje, co?- nieproszony, wtrącił się do rozmowy.- Upadłego Anioła nie wpuszczono do Raju?- mówiąc to, dotknął zawiniętych rogów nieznajomej, z udawanym zaskoczeniem, jakby oglądał jakiś ciekawy eksponat. Mało przy tym nie dostał w pysk, ale w ostatniej chwili wykonał unik.
Na jego pysk wpełznął jadowity uśmiech. Taaak... właśnie na coś takiego czekał. Ciemna wadera przez chwilę wyglądała zaskoczona, najwyraźniej nie spodziewała się takiego powitania. Zaraz jednak odwdzięczyła się podobnym uśmiechem.
-Chyba coś o tym wiesz, co?- pokazała łapą jego czerwone oczy bez białek.
-Być może... ja jednak pochodzę z Dołu.- podszedł bliżej wadery, chodząc dookoła niej w zaledwie centymetrowym odstępie.- Nigdy nie dopuszczono mnie do Raju, nawet nie pozwolono stanąć przed zamkniętą bramą.- w końcu stanął na przeciwko nieznajomej.- Dlaczego upadłaś, Aniele?
-Nie nazywaj mnie tak.- rogatej waderze najwyraźniej nie spodobało się nowe przezwisko. Poza tym ta druga samica, która zapewne była siostrą rogatej, wyraźnie pokręciła głową, jakby próbowała dać Blade'owi znak, że to wszystko jest złym pomysłem. Cóż, jeśli ciemnej waderze nie podobało się jej nowe przezwisko, to w takim razie nie powinna jawnie tego okazywać... nie podczas rozmowy z tym wilkiem.
-A jeśli nie, to co?


Eris? Mam nadzieję, że dobrze opisałam twój charakter. 
Hotaru, jak masz wenę też możesz odpisać, nie? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz