środa, 30 marca 2016

Od Blue (CD Behemota): Opowieści dziwnej treści

      Zapewne znacie to dziwne uczucie, gdy zostajecie postawieni w trochę niezręcznej, ale za to całkowicie niezrozumiałej sytuacji? Nie mam na myśli żadnych konkretnych, ani traumatycznych momentów, raczej coś w rodzaju wyjazdu za granicę i zdania się na łaskę i niełaskę losu, gdy wszyscy wokół Ciebie posługują się niezrozumiałym językiem i za nic w świecie nie idzie się z nimi dogadać, a ty na domiar złego musisz zapytać kogoś o możliwość noclegu. Może przykład jest trochę naciągany, fakt... no i przecież nie trzeba zaraz wyjeżdżać za granicę, aby znaleźć się w takiej sytuacji! Wystarczy przecież, że któregoś dnia, jak co dzień, usiądziecie na tym niewielkim (i zawsze zbyt niskim) drewnianym krześle, przysuniecie się do ławki i dla odmiany, zamiast patrzeć przez okno i obserwować, jak rośnie trawa w pobliskim ogródku, spróbujecie choć ten jeden jedyny raz posłuchać o czym to własnie mówi do was nauczyciel podczas lekcji matematyki i to przez całe czterdzieści pięć minut... ocho, widzę, że już załapaliście!
   A teraz, skoro już dobrze wyobraziliście sobie przedstawioną sytuację, myślę, że możecie znacznie lepiej zrozumieć położenie Blue. Oczywiście zamiast sali lekcyjnej, wadera znajdowała się na szlaku wędrówki watahy, gęsto otoczonym drzewami, zaś zamiast rówieśników z klasy, wokół niej podróżowały pozostałe wilki ze sfory. Nie wspominając już o tym, że szczęściarze czworonogi nie mają bladego pojęcia czym jest prawdziwe piekło na ziemi owa godzina algebry, rozwiązywania zadań z ułamków, bądź geometrii, tak przecież za dobrze nam, ludziom, znana.
   Jednak, pomijając tą garstkę subtelnych różnic, myślę, że uczucia, jakie towarzyszą nam podczas wcześniej wspomnianej przeze mnie lekcji, oraz emocje, jakie kotłowały się w umyśle Blue, gdy została nazywany "M'lady" i usłyszała o jakiejś dziwnej podróży ku (w jej mniemaniu) nieznanym, były dość podobne. Poza tym, wnioskując po jej minie, sądzę, że byłaby w stanie doskonale zrozumieć czym jest dla nas to czterdzieści pięć minut mordęgi i jakie samobójcze myśli nam podczas nich towarzyszą. Czarna magia, ukryte znaczenia, pradawny (być może i zakazany, nic nam na ten temat przecież nie wiadomo) język, a to wszytko razem zlepione i elegancko zmieszane w całość, tworząc jedną wspólnotę. Zdradzę wam w tajemnicy, że prawie to samo przyszło waderze na myśl, kiedy Behemot zwrócił się do niej, posługując się owym, wcześniej już przeze mnie wspomnianym, tytułem. No bo czymże mogło być owe "M'lady" jeśli nie jakimś dziwnym slangiem, lub zakodowaną wiadomością? Chociaż wadera wprost nie mogła dopuścić do siebie myśli, że istnieje jakiś  s l a n g , którego  o n a  mogłaby  n i e  z n a ć. Cóż, w takim wypadku pozostawała jej jeszcze trzecia, nie postawiona wcześniej, gdyż dopiero co odkryta teza, która sugerowała iż owe "M'lady" było niczym innym jak nieznanym jej do tej pory gatunkiem tropikalnych owoców, bądź warzyw, zapewne teraz rosnących sobie w spokoju pod jakimś drzewkiem w gąszczu deszczowego lasu. Gdyby nie brać wszystkiego na zdrowy rozum, ta ostatnia opcja mogłaby wydawać się najbardziej prawdopodobna, zwłaszcza, że wadera, wychowana na najbardziej odległym i najzimniejszym zakątku północy nie ma prawa posiadać nawet bladego pojęcia o jakichkolwiek tropikalnych owocach. Szczerze powiedziawszy, dla niej ta tajemnicza nazwa równie dobrze mogłaby oznaczać tyle, co egzotyczną odmianę ziemniaków, nic jej po takiej wiedzy. Właściwie, to nie znaczenie owego "M'lady" było tutaj istotne, a odpowiedź na nasuwające się jej pytanie: dlaczego została tak nazwana? Czy też, skoro już znaleźliśmy się przy temacie związanym z gastronomią, być może lepsze doprecyzowanie tajże problematyki brzmiałoby: czemu ktoś zwrócił się do niej, posługując się nazwą warzyw?! No dobra, żarty żartami, ale samica naprawdę nie miała bladego pojęcia, jak powinna zareagować (no i jak tutaj rozszyfrować!) tak zagadkowe hasło.
   Aczkolwiek, przez głowę przeszła jej myśl, że być może kiedyś już słyszała, jak ktoś odzywał się do znajomego wilka, używając tego określenia i w tamtym wypadku chyba również był to basior, zwracający się do wadery. I choć myśli Blue były w tamtym momencie (jak ona w każdej chwili swego życia) bardzo roztrzepane i niesfornie kłębiły się w jej umyśle, co chwila latając to w jedną, to w drugą stronę, samica gotowa była przysiąc, iż jeśli owy zwrot, chociaż nie był w rzeczywistości ani zakodowaną wiadomością, ani żadnym slangiem a tym bardziej egzotycznym ziemniakiem, to niemniej jego adresatem nie są niskie wadery z niestwierdzonym ADHD, niezliczoną ilością kolczyków w uszach i wardze, oraz burzą rozczochranych kłaków, przysłaniających co najmniej połowę szaro-niebieskiej mordy.
  Nad tym mogła jednak pozastanawiać się trochę później. Owszem, była niezmiernie ciekawa z jakich powodów została tak nazwana i zamierzała się tego w swoim czasie dowiedzieć, nawet jeśli ciekawość od zawsze była pierwszym stopniem do piekła. Ale teraz miała na głowie znacznie ważniejszą rzecz, chociażby owa podróż, o której przed chwilą (dalibyście wiarę, że te długie przemyślenia trwały zaledwie chwilę?) wspomniał jej Behemot. Właściwe to sam pomysł na wędrówkę nie wydawał się zły. Przecież Wataha Przeklętych bez przerwy podróżowała, a więc kolejna włóczęga nie byłaby dla niej niczym nowym, zwłaszcza, że jeszcze zanim dołączyła do stada, zwiedziła nie mały kawałek świata. Wyjaśnienie basiora, dotyczące wyboru akurat jej na towarzyszkę też był całkiem sensowny, choć jedna rzecz w dalszym ciągu nie dawała jej spokoju. Nie żeby nie miała nic przeciwko wędrówce z, technicznie rzecz biorąc, obcym facetem basiorem, którego wbrew pozorom nie znała aż tak dobrze, ale wolała jednak poznać, jeśli nie cel, to chociaż miejsce do którego mają się udać.
  Dlatego też bez zbędnych ceregieli i po krzyknięciu krótkiego: "EJ!" w stronę odchodzącego wilka, samica podbiegła do towarzysza i zatrzymała go, bezceremonialnie chwytając za łapię.
 - Słucham?- czerwonooki zwrócił się w stronę Blue, z jedna brwią uniesioną ku górze. Kiedy wadera nie odpowiedziała od razu, Behemot dodał.- Czyżbyś już się zastanowiła nad tą propozycją?
 - Nie.- odparła machinalnie, niczym automat, choć zaraz po wypowiedzeniu tego słowa machnęła łapą, dorzucając.- Być może. Ale najpierw musisz mi wyjaśnić dokąd masz zamiar iść.
   Najpewniej były to tylko urojenia nadpobudliwej wadery, ale przez chwilę Niebieska miała wrażenie, że na pysku basiora zatańczył drobny cień uśmiechu, jednak nie mogła być tego całkowicie pewna, gdyż owo wrażenie znikło wraz z mrugnięciem oka.
 - Jak już wcześniej napomknąłem, wszystko wyjaśnię trochę później.- basior odparł wymijająco, starając się przy okazji ominąć szarą błękitnooką i przedostać się do Alfy watahy. Nie żeby Blue była bardzo natrętna, ale uznała, że lepiej będzie, jeśli dowie się kilku rzeczy tu i teraz... co można właściwie zdefiniować, jako bycie natrętnym.
 - A kiedy Twoim zdaniem będzie to "później"?- rzuciła, po raz drugi blokując basiorowi drogę.- Jak mi wyjaśnisz, to może się zgodzę.- dodała z wrednym uśmieszkiem na pysku.
   Behemot wywrócił oczami, jakby pytał "bogowie, dlaczego?"
 - Jeśli się zgodzisz, to może Ci wyjaśnię.- odparł, wyminąwszy stojącą mu na drodze waderę.
  Blue obejrzała się za nim, przymrużając oczy. Poczuła się perfidnie oszukana, zwłaszcza, że jej słowa zostały wykorzystane przeciwko niej. Co gorsza, w chwili gdy rozsądek mówił jedno, ciekawość jak zwykle mówiła drugie, a już wspomniałam, że jest to pierwszy stopień do piekła (wiecie więc już kogo po swej śmierci możecie tam spotkać). Wadera dopadła basiora w ostatniej chwili, jeszcze zanim ten zdążył dojść do Alfy, po czym bez chwili wahania odpowiedziała.
 -Dobra, niech będzie. Uznajmy, że się zgadzam, a teraz mów dokąd idziesz.- wypowiedziała na jednym wydechu.
-Jestem niezmiernie rad z podjętej przez Ciebie decyzji.- basior, widząc ponaglające spojrzenie wadery, które jasno i wyraźnie mówiło, że to nie o tym chce teraz usłyszeć, a o celu wędrówki, dodał niespiesznie.- A o tym dokąd idziemy, jak już wcześniej nie raz wspomniałem, opowiem później.- po czym minął Blue i udał się do Alfy watahy, zostawiając waderę samą ze swoimi przekonaniami dotyczącymi niesprawiedliwości tego świata.


Behemot? Właściwe dokończenie opka krótkie, bo krótkie, ale za to mam nadzieję, że wysoki poziom szczerości wszystko wynagradza XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz