piątek, 25 marca 2016

Od Paxa (CD Lucifera)

        Reakcja srebrnego basiora nieco poprawiła Paxowi humor. Lubił ucierać nosa takim typowym cwaniakom. Nie żeby z miejsca każdego spisywał na listę ,,do odstrzału" - po prostu miny nieznajomych w takich sytuacjach jak ta niezmiernie karzełka bawiły. Niebieskooki ominął kałużę jaskrawej krwi szerokim łukiem i na powrót przybrał szelmowski uśmiech.
  - Nie jestem pewien, czy taki kolor posoki jest oznaką zdrowia - powiedział, chociaż w jego głosie przemawiała nie odraza czy zmartwienie, a czysta ciekawość.
  - Bo nie jest - burknął rogaty i zaczął się powoli oddalać w stronę watahy z zamiarem porzucenia tutaj nieznajomego. - Podobnie jak fakt, że wyżera tkanki. 
  Dreptanie na trzech łapach do łatwym nie należy. Główną siłą ,,napędową" w organizmie wilka są łapy tylne. Tymczasem tylna łapa Paxa po kontakcie z lisimi kłami nie nadawała się do użytku. Cwany sukinsyn. Lisy do specjalnie silnych nie należą, ale nadrabiają sprytem. Skubaniec zamiast chwycić zębami całą łapę jedynie szarpnął przednimi kłami za ścięgna. Zanim się to wyleczy, Paxa czeka cały dzień lub dwa kicania na jednej tylnej łapie i podciągania się przednimi. Nie był to zbyt efektowny sposób chodu. Zwłaszcza, gdy chciało się uciec przed natrętami.
  - To jakim cudem twoje są w porządku? - dźwięczny głosik Adonisa zabrzmiał ponownie nad uchem małego basiora.
  Pax westchnął i już nie próbował przyspieszać. I tak się go nie pozbędzie.
  - Nie wiem, zapytaj je - odparł. - Ze mną gadać nie chcą.
  Srebrny roześmiał się perliście. Na ten dźwięk karzełkiem aż coś szarpnęło.
  - Zabawny jesteś, przyjacielu, ale teraz naprawdę chciałbym wiedzieć co sprawia, że w twoich żyłach płynie kwas nie wyżerając cię od środka. Byłbym naprawdę wdzięczny - basior uśmiechnął się prosząco, jak szczeniak oczekujący dokładki.
  - Ten babsztyl, który mnie przeklął na pewno wie - odburknął Pax, zupełnie nie bacząc na słowa.
  - ,,Przeklął"? - powtórzył nieznajomy, zadowolony z siebie.
  Rogaty otworzył szerzej oczy. Dlaczego on to powiedział? Po jaką cholerę zdradził obcemu, że jest przeklętym?! Spojrzał w bok, prosto w niebieskie ślepia Adonisa. Coś mu tutaj nie grało. Wyciąganie tego typu informacji z wilków od tak nie jest czymś normalnym.
  - Jak ty to zrobiłeś? - walnął prosto z mostu.
  - Ale co ,,zrobiłem"? - odpowiedział basior dramatycznie podkreślając ostatnie słowo.
  - Jakim cudem... - nie dokończył. W tym bowiem momencie jego własna przednia łapa dopuściła się okrutnego aktu zdrady samoistnie podwijając się lekko pod siebie. Stawy ugięły się pod nim i siła ciążenia przybiła pysk karzełka do ziemi. 
  Leżał więc tak z przymrużonymi oczyma, aby nie narazić przypadkiem reszty świata na swój gniew. Jego bezruch i nagła cisza skrywały pod sobą tony przekleństw w kilku językach oraz kolejne warstwy frustracji. Jego godność bardziej chyba ucierpieć nie mogła. Adonis natomiast patrzył na niego chwilę z uniesioną brwią, aż w końcu zdecydował się usiąść, by własnych łap już nie dręczyć.

Lucifer? Wybacz stan opka, weny i czasu brakło *^*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz