wtorek, 22 marca 2016

Nowy basior Raz

 
Imię: Raz (dwa, trzy cztery....)
Płeć: Jezdem basiorem.
Wiek: 8 lat ale przez klątwę starzeję się wolniej.
Partner: Mam zamiar się porozglądać. (Swatka pomoże)
Rodzina: "Ojciec" i "Matka". Przestałem ich lubić.
Stanowisko:Wojownik
Wykształcenie: Walka(na poziomie odruchowym, czyli po prostu nawet nie myślę kiedy walczę, bo wszystko dzieje się samo.). Zielarskie( znam po prostu trochę roślin). Umiem się dobrze bawić.( Studiowałem to! Przysięgam!)
Charakter: Hmmm.... Jaki ja jestem? Przede wszystkim uwielbiam się bawić i nie cierpię nudy. Staram się zarażać innych swoją wesołością. Chętnie pomagam innym, dla wewnętrznej satysfakcji. Jestem jeszcze żywiołowy, chcę korzystać z życia. Co tu dodać ? Pewny siebie, głupio odważny z talentem do pakowania się w kłopoty. Czasem pomysłowy jednak zawsze najpierw robię potem myślę. Nadrabiam trochę sprytem. Kieruje mną chęć przygody. Mam w sobie coś z romantyka. To nie znaczy, że jestem jakąś pipą czy cieniasem. Wręcz przeciwnie. Nie pozwalam sobą pomiatać. Do gorszych wad zalicza się to, że nie umiem nie wybaczyć. Często potem podwójnie cierpię.
Historia: Moja historia nie jest zbyt długa za to jest dość zaskakująca. Urodziłem się w jakiejś tam watasze. Moi rodzice nie podali mi swoich imion. Kazali mówić do siebie "Ojciec" ( był dowódcą wojowników) i "Matka"(główna szamanka). Zamiast rodziny i miłości rodziców dostałem zasady, kary, izolację i naukę. W wieku 2 lat "Ojciec" zaczął mnie uczyć walki, a "Matka" zielarstwa. Nauka walki polegała na tym, że po prostu walczyłem z ojcem bez żadnych forów do momentu kiedy nie byłem już w stanie się ruszyć lub do mojego zwycięstwa. Treningi odbywały się 5 razy w tygodniu. Udało mi się go pokonać trzy lata później czyli w wieku 5 lat. Potem walczyłem z nim przy jego wojakach. Znów mi się udało. Po walce "Ojciec" zapytał się swojego oddziału: "Jakim cudem taki młodzik pokonał mnie sam, a wy, szkoleni, nie zdołaliście w ośmiu?" Z kolei nauka zielarstwa wyglądała następująco. "Matka dawała mi księgę na dwie godziny. Musiałem zapamiętać z niej rośliny i ich cechy bo potem musiałem zadecydować, którą z dwóch losowych roślin zjem. W razie pomyłki dostawałem odtrutkę. Po dwóch latach czyli w wieku 4 lat znałem na pamięć osiem 100-kartkowych ksiąg. Pewnie po myślisz:"OMG jakie zrąbane dzieciństwo!" Fakt. Ale ja nie znałem innej rzeczywistości. Kiedy miałem 5 lat rodzice zdecydowali wypuścić mnie do społeczeństwa. To była miła odmiana. Poznałem kolegów, przyjaciół, a przede wszystkim dowiedziałem się co to zabawa. Bawiłem się na całego. Wygłupy, żarty, małe przygody. Pewnego razu założyłem się z kolegami, że pójdę na wesele do pobliskiej wrogiej watahy. Zrobiłem jak powiedziałem. Przyjęto mnie, bawiłem się świetnie, zakolegowałem się z panem i panią młodą, a kiedy powiedziałem im skąd jestem Ci zamiast mnie wyrzucić zapytali się czemu wszystkie wilki z mojej watahy nie są takie fajne. Po zabawie wróciłem do swoich. Moi "Rodzice" dowiedzieli się o tym gdzie byłem. Potraktowali to za zdradę. Byli tak źli na mnie, że skończyło się rozwaloną przeze mnie chałupą, wydziedziczeniem mnie i moją klątwą. Wydziedziczył mnie "Ojciec", a przeklęła "Matka". Wytłumaczyła mi jaką poniosę karę i że tego nie da się zdjąć. Od tego momentu ich z nienawidziłem i zacząłem mieć szczerze wyjebane.
Klątwa: Przedłużanie nudy.
Zasady klątwy: Raz na jakiś czas. Najczęściej kiedy się nudzę. Czas spowalnia. Jest to dla mnie okropna tortura, bo nuda to mój największy wróg. Nauczyłem się wywoływać klątwę i wykorzystywać do własnych celów ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Głos:

Nick na howrse:sztif

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz