środa, 17 czerwca 2015

Od Marvela (CD Sonei)

~ B-Blue? – wyjąkałem zdziwiony.
- Tak – Sonea przyjrzała mi się zaciekawiona. – Coś się stało?
~ Bo ja…Nie jestem pewny czy to na pewno ona, ale znam jedną taką waderę o imieniu…Blue – gdybym mógł mówić uznałbym, że imię Niebieskiej ledwo przeszło mi przez gardło, a przynajmniej tak każdy inny określiłby tą pauzę.
Sonea zamrugała kilka razy podniecona.
- Zaprowadź mnie do niej, proszę! – zaczęła nalegać.
Przestąpiłem nerwowo z nogi na nogę. Nie miałem ochoty rozmawiać z Blue. Ostatnio przy niej czuję się jakbym to ja chorował na astmę, a nie ona. No i Behemot nie odstępuje jej na krok, a jego obecność napawa mnie jeszcze gorszym uczuciem…
Spojrzałem na Soneę. Nie wiem czemu, ale nagle rzeczywiście zaczęła mi przypominać Blue. Wiem, że może to niezbyt grzeczne, ale rzuciłem szybko okiem na jej świadomość. I tak, znowu posłużę się „kulkami”. To co „zobaczyłem” tylko mnie utwierdziło w moich podejrzeniach: „kulka” Sonei była identyczna co Blue. Miała jednolitą, błękitną barwę, ale nie posiadała tylu wgłębień i rys.
Westchnąłem boleśnie.
~ Dobra, przedstawię cię Blue… - zacząłem, a wadera od razu szeroko się uśmiechnęła. Tak prawdę mówiąc, był to naprawdę ładny uśmiech i zacząłem żałować, że wcześniej go nie widziałem. – Ale nie licz na wiele. Nawet jeśli TO JEST twoja siostra, to nie mam pojęcia jak to przyjmie.
Sonea pokiwała głową ze zrozumieniem i ruszyła za mną. Westchnąłem po raz kolejny, mentalnie przygotowując się do czekającej mnie romowy. Przypadnie mi w tym wypadku rola mediatora, gdyż nie spodziewam się po Behemocie, by zdjął ze mnie ten obowiązek. Oh, na litość Boską! Dlaczego moje życie musiało się tak skomplikować?

 Sonea? Naprawdę przepraszam ciebie i administrację bloga, że to takie krótkie wyszło, ale wena naprawdę mnie opuściła na tej watasze *^*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz