sobota, 27 czerwca 2015

Od Luy: Kapelusz rzecz święta

 Nie ukrywam, wściekłam się. Nie wiem czy powinnam się cieszyć z faktu, że powiedział prawdę. Tak czy inaczej oddalając się od basiora usiłowałam nie kuleć na prawą przednią łapę.  Obiłam sobie bark przy lądowaniu. Usiadłam w pewnej odległości od największego skupiska wilków. Po głowie walały mi się myśli co poniektórych. Dwoje z nich zdawało się być bardziej zainteresowane od reszty, a nawet nieco zaniepokojone. Wydaje mi się, że to tamta dwójka z boku. Szara wadera i Biało czarny basior. Zdaje się, Blue i Behemot. Zacne imię, muszę przyznać.
 Powiodłam wzrokiem ku Koleżce i akolitce. Rozmawiali. Niezbyt wyraźnie wyczuwałam z tej odległości ich uczucia, ale dałabym komuś głowę uciąć, bo swojej nie dam, że wadera doznała szoku. Fascynujące. Czyżby i ona zakochała się w tym pięknym przedmiocie na głowie basiora? On jest mój...w sensie, że kapelusz. Przeszło mi przez myśl by szybko tam podbiec, chwycić czapkę i zniknąć zanim jakaś inna wadera to zrobi. porzuciłam jednak ten plan wyobrażając sobie jak by to musiało wyglądać. Osunęłam się na ziemię i częściowo owinęłam ogonem.
 Co właściwie robi się w watasze gdy niczego nie każą ci robić? I czy ja w ogóle jestem w tej watasze? Nie sterczy nade mną straż i nikt, przynajmniej głośno, nie narzeka na moją tu obecność. Może jednak powinnam porozmawiać w końcu z Ikaną? Przydzieliłaby mi jakieś stanowisko i git majonez.
 Nim się spostrzegłam tłum się rozpierzchł. Pozostały tylko gołąbeczki. Ziewnęłam układając wygodniej głowę na łapach. Nie słyszałam stąd ich rozmowy, ale emocje podskakiwały jak na skakance, a już zwłaszcza u akolitki. No i jeszcze dwie niematerialne istoty, które widocznie uczestniczyły w rozmowie. No chyba, że mam urojenia. Starym wariatkom się to zdarza. Nie wiem na co w zasadzie czekam. Albo jestem zbyt leniwa by pójść w ślady reszty watahy albo chcę się upewnić, że Jenna nie odbierze mi kapelusza gdy nie będę  patrzeć. Chwila...chyba powoli zaczyna mi odwalać. Sterczę tutaj tylko po to żeby pilnować ślicznej czapeczki? Oj Lua, Lua, ty stara wariatko. Nie masz się czym zająć to prześladujesz przedmioty.
 Naglę dobiegły mnie krzyki donośniejsze od poprzednich. Podniosłam wzrok na gołąbeczki. Jenna się wydzierała, wokół jej łap kłębiły się jakieś oparki, które zaczęły właśnie oplatać mojego koleżkę. Jedna z niematerialnych osóbek była przeszczęśliwa podczas gdy ta druga, lub raczej drugi, znacznie mniej. Poderwałam się z zamiarem rzucenia się na pomoc, ale uspokoiłam się dochodząc do wniosku, że to coś nie dosięgło jeszcze kapelusza. Pozostałam jednak w gotowości na wypadek gdyby czapce miała się stać krzywda. Szczerze powiedziawszy żal mi było też Koleżki, ale chętnie popatrzę jak sami rozwiązują ten problem. Niech się Deltka i Pogromca Wiewiórek wykażą.

Nie jest to ewidentnie do dokończenia (to zdanie chyba nie za bardzo ma sens). Wyszło to opko w prawdzie kijowe, ale chciałam coś napisać a zanim skończyłam powskakiwało opek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz