sobota, 27 czerwca 2015

Od Johna (CD Jenny): Pomoc medyczna

Reakcja wadery przekonała Helsinga, że jest pierwszą osobą, która zadała takie pytanie. I ten tekst o byciu wariatką. Basior ułożył to sobie w całość.
- Chyba znam ten ból - odpowiedział unosząc jeden kącik ust. - Jakby coś lub ktoś siedział ci w głowie i wypychał na zewnątrz twój umysł.
Teraz to John został obdarzony niedowierzającym wzrokiem. Wilczyca była wyraźnie wstrząśnięta.
- Czyli...w twojej głowie ona też siedzi? - zapytała mrugając szybko.
- Nie ona, akurat, ale ktoś o podobnym charakterku...
~ Nagle cię wzięło na zwierzenia? Nie gadaj z nią. To przeklęta. Już nie jeden raz załatwiałeś takich jak ona!
Uśmiech basiora stał się bardziej melancholijny. Spojrzał na wilczycę. Nie musiał pytać czy usłyszała poprzednią wypowiedź Mefistofelesa.
- A nie mówiłem? - rzucił John.
Rana na barku zaczęła go nieprzyjemnie szczypać. Udawanie twardziela tutaj nie przyniesie żadnego efektu. A skoro wadera chciała obejrzeć jego skaleczenia mimo faktu, że jest cały ubabrany nie tylko w swojej krwi i dopiero co ,,przypadkiem" zaatakował prawdopodobnie jej znajomą...Jak tu nie skorzystać? Do tej pory sam sobie radził z wszelkimi ranami, bo medycy jakoś nie mieli ochoty mu pomagać. Niektórzy mówili nawet to samo co owa Jane: Tacy jak Helsing powinni zdychać.
- Jeśli to jeszcze aktualne - powiedział po chwili ciszy jaka nastała - to poproszę o tą pomoc medyczną.
Wadera zastanowiła się. W końcu instynkt uzdrowiciela zwyciężył.
- Zgoda....ale pod warunkiem, że wyjaśnisz skąd te rany. Jestem tego niezmiernie ciekawa - wilczyca zdołała się lekko uśmiechnąć.
John tylko skinął głową. Nieznajoma rzuciła mu żeby został na swoim miejscu, by nie robił niepotrzebnej sensacji i pobiegła po potrzebne rzeczy. Basior położył się więc na ziemi ignorując drącego się Mefistofelesa. To będzie całkiem miła odmiana - dać się komuś zszyć zamiast robić to samemu.

• • •

- Gotowe - powiedziała w końcu wadera i strzepnęła resztki jakiejś mazi z łap.
Helsing bezskutecznie próbował obejrzeć się na efekt pracy akolitki. Wadera natomiast usiadła naprzeciw niego.
- A teraz wywiąż się ze swojej części umowy - dodała zamieniając się w słuch.
- Mogę właściwie wiedzieć jak masz na imię? - zapytał basior licząc, że w przyszłości jeszcze uda mu się spotkać tą małą waderę.
~ Nie mów mu! Zwariowałaś do reszty?! ~ powiedziała rozkazująco Jane. Jej ton tylko upewnił akolitę, że nie chce słuchać jej rozkazów. Mimo wszystko zachowała jednak środki ostrożności:
- Coś za coś. Ty pierwszy.
- Helsing - odpowiedział basior po chwili wahania. Skoro mu pomogła to niech się przekona, że zasłużył na tą pomoc.
- Tata cię tak nazwał? - rzuciła sarkastycznie.
- Nie. Diabeł - odparł John. Powiedział to tonem zwykłym, jakby mówił, że niebo jest niebieskie, a trawa zielona.
- Okaaaay... - odparła wadera. - Ja jestem Jenna. A teraz gadaj co cię tak urządziło.
- Dziewczyna - oparł żartobliwie basior, co właściwie nie było kłamstwem.
- To albo ją naprawdę wściekłeś, albo jest jakąś strzygą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wilki raczej nie mają takich pazurów...no dobra, Asher CZASEM ma, ale to poza tematem.
John zdecydował się nie pytać kim jest owy Asher. Wiedział, że ma do czynienia z watahą przeklętych. Do nich nie ma żadnych schematów i podziałów.
- Blisko byłaś - odpowiedział. - Nie strzygą, a upiór. Morowa dziewica, tak dokładniej. Jako medyk chyba słyszałaś przesądy na ich temat?
Z lekkim uśmiechem obserwował reakcję wadery. Nawet jeśli do tej pory nie uznała go za wariata, to teraz miała do tego sensowny powód.

Dżej? Co sądzisz? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz