poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Luy (CD Riry): Na czym my tak właściwie stoimy?

 Zamrugałam i zmarszczyłam ,,brwi". To to było do mnie?
- Czyli, w skrócie mówiąc, chcesz nauczyć się walki?
- Chociaż podstaw.
Spojrzałam w niebo.
Spodobał mi się ten pomysł, nie ukrywam. Jej monolog, choć zawiły, znacznie ułatwił mi zadanie mówiąc sporo o stojącej przede mną wilczycy. Sama będę zresztą miała dobrą okazję by poćwiczyć nauczanie. Dawno tego nie robiłam więc mogłam wypaść z wprawy.
- Najpierw ustalmy kilka rzeczy- powiedziałam nawet nie spoglądając na waderę- Czy pobieranie tych nauk ma się odbywać w ogólnej tajemnicy czy wiedza osób postronnych ci nie przeszkadza?
Na chwilę zapadła cisza.
- Zależy jakich.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie wiem o kogo jej chodzi, ale czułam jej gniew gdy to mówiła.
- W takim razie widzimy się o świcie, dwa kilometry w linii prostej- wskazałam byle jaki kierunek.
Rira przytaknęła z nieskrywanym entuzjazmem i odeszła. Zanim porządnie się oddaliła dało się czuć niezbyt konkretne uczucie. Połączenie nadziei, szczęścia i żądzy mordu. Ciekawie się zapowiada.

~~~

 - Witam- rzekłam uśmiechając się do Riry, która przed chwilą wychynęła zza krzewu dzikiej róży.
- Wiedziałaś o tej polance?- spytała rozglądając się po niezbyt dużej, wolnej przestrzeni.
Uśmiechnęłam się.
- Sprzyjający zbieg okoliczności- rzuciłam odchodząc na środek polanki, w miejsce gdzie promieniom porannego słońca najłatwiej było nas dosięgnąć- Choć.
Stanęła po środku polanki nie przestając się rozglądać, trochę jakby szukała zastawionych przeze mnie pułapek.
- A teraz się nie ruszaj- zakomenderowałam rozpoczynając monotonny spacer wokół wadery.
 Ciałko smukłe, łapy cienkie...bujna grzywa i puszysty ogon. Włosy i końcówka ogona waliły mi po oczach jaskrawym kolorem. 
- Rozewrzyj paszczę.
Usłuchała.Sprawiała wrażenie nieco zdezorientowanej i zniecierpliwionej, ale jednocześnie czuć było od niej determinację. I dobrze. Obejrzałam uważniej jej zęby. Zależało mi głównie na tym by sprawdzić czy nie ma tępych kłów i czy w ogóle je ma.
- Dobra- powiedziałam odsuwając się trochę- przekonajmy się na czym stoimy.
Powiodłam wzrokiem ku trawie, skupiłam wolę. Po chwili na ziemi stał mały, puszysty zajączek. Z tym, że zielony, koloru trawy. 
Rirze o mało nie wyskoczyły oczy z orbit.
- Bierz go- machnęłam niedbale łapą.
Nim do wadery dotarło znaczenie mych słów zielona kulka wystartowała. Starałam się odwzorować jak najlepiej sposób poruszania się i tępo ściganego zwierzęcia, ale gdy wadera niebezpiecznie się do niego zbliżała iluzja nienaturalnie przyśpieszała i zmieniała kierunek. Nie zależało mi na tym by dogoniła to coś. Chciałam po prostu przekonać na ile szybko jest w stanie się poruszać. Kiedy przekonałam się, że szybciej już nie pobiegnie zaczęłam na jej drodze stawiać rozmaite niematerialne przeszkody. Kamienie, przewalone drzewa, głębokie doły. Wymagało to ode mnie sporo wysiłku. Poruszanie samym zającem było bardzo wymagające, a dodać do tego jeszcze rozpadlinę to nie lada wyzwanie. W końcu zrobiłam coś czego z pewnością się Rira nie spodziewała. Spomiędzy drzew wyskoczyła chimera. Wilczyca gwałtownie się zatrzymała i zastygła w bezruchu. Widocznie szok był na tyle duży by zapomniała, że to wszystko było tylko z iluzją. Nie dziwię jej się. Jeden z wilków, które mnie uczyły wyciął mi kiedyś podobny numer stawiając przede mną wiwerne.
- No to już coś wiemy- powiedziałam podchodząc do nadal lekko zszokowanej wadery- Jesteś szybka i, o dziwo, potrafisz się skupić na wtapiającym się w tło obiekcie. Popracowałabym za to jeszcze trochę nad refleksem bo skakać to ty potrafisz tylko trochę za późno. Zahaczyłaś o kilka iluzji.- Wadera powiodła wzrokiem w miejsce gdzie przed chwilą stała chimera- No i niezbyt dobrze reagujesz na takie niespodzianki.
Łatwo mi mówić o reagowaniu na niespodzianki po ponad czterdziestu latach życia. 
- To co teraz?- spytała.
Już bez pomocy klątwy wyczułam w jej głosie determinację, ale nieco słabszą niż na początku. 
- Teraz... zobaczymy jak wykorzystujesz to co umiesz.
- W sensie?- chyba znała odpowiedź, ale jej się nie podobała.
Zrobiłam swoją słynną minę specjalisty.
- Wiem już jakie mniej więcej są twoje zdolności fizyczne, ale wciąż nie wiem czy w kwestii walki zaczynamy całkowicie od zera. 
- Więc...
- Tak, będziemy się tłuc- na te słowa wadera nerwowo rozejrzała się dookoła, jakby wszechobecny tlen mógł ją zbawić.
Tak na prawdę nie zamierzałam przeprowadzać tu starcia jako takiego, a w zasadzie dać jej szansę zaatakowania mnie, a następnie unikania. Postaram się nie uszkodzić jej przy tym drugim.
- W ramach zachęty dodam, że w krzakach leży kilka zająców.

Rira?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz