sobota, 27 czerwca 2015

Od Jenny CD John'a: Zbyt niebezpieczna

Rozmyślam chwilę. Tak, morowe dziewice są mi znane. A szczególnie historie na ich temat. Nie raz widziałam "efekty" ich poczynań. Sama nie wiem, czy to prawda czy nie, ale nie raz stykałam się z chorymi skarżącymi się na to, że zaatakowała ich morowa dziewica czy strzyga, bo nie wszyscy je rozróżniają. W każdym razie, jestem na prawdę zdziwiona z jakiego powodu ten tu, Helsing, miał do czynienia z uroczą damą. I w dodatku, cały czas myślę nad tym, dlaczego słyszymy nawzajem swoich "lokatorów".  Szczególnie jedno mnie zastanawia. Ten Ktoś u Helsinga powiedział coś w stylu: Nie raz takich załatwiałeś!
Mówił o przeklętych.
Nigdy nie byłam ufna, tym basiorem się... O rany, ja się nim zajęłam! Jak to okropnie brzmi. Ja się nigdy nikim nie zajmuję, chociaż... Jeśli chodzi o pomoc medyczną to tak, ale on...nie nam go i w ogóle jest dziwny, a teraz się okazuje, że słyszy Jane i w dodatku... Arghhhhhhh! Zwariować można. O ile da się bardziej!
- Tak, słyszałam. Choć nigdy żadnej nie spotkałam. - Posprzątałam po opatrunkach i wróciłam do basiora.
 - Gwarantuję ci, że nie chciałabyś. A nawet jeśli, wątpię żebyś mogła nad tym potem rozmyślać czy też się tym chwalić.
 - A to niby dlaczego?
 - Bo nie przeżyłabyś nawet minuty - twierdzi nonszalancko Helsing.
Podnoszę łeb i piorunuję go wzrokiem. Co on sobie myśli?! Zachowuje się jakby był o 100 lat starszy! I mądrzejszy, jeszcze czego! Już ja mu pokażę, niech tylko się nadarzy okazja...
~ Kochanie, wiesz że możesz mu to udowodnić już teraz?
 - Zamknij się, dobrze?
~ Ale ja wiem, że o tym pomyślałaś. No dalej, pokaż mu na co cię stać!
 - Wiem, że uwielbiasz się chwalić swoim dziełem ale daj se siana.
~ Och, Jenahia wiesz że...
 - Nie waz sie tak do mnie mówić, suko! Nie masz prawa używać tego imienia!
 ~ Jenahia, proszę cię. Nie nazywaj mnie tak, poza tym to jego wina.
 - Jego wina?! Jego wina że używasz mojego... Ech, przestań. Przez ciebie wszystko się komplikuje.
~ Ach, kochanie ty jeszcze nic nie rozumiesz. Ale dasz radę, wiem to. No ale proszę cię, pokaż mu. Pokaż, że nie jesteś słaba!
 - Jane, odejdź. Nie potrzebuję twoich rad ani twojej pomocy.
~ Jenahia!
 - Przestań! - Ze złości z moich łap wydostają się opary. Nie mogę ich zatrzymać, staram się ale one lecą... Prosto do Helsinga. - O nie. Helsing, odsuń się. Odejdź i nie zbliżaj się. I powiedz innym żeby się do mnie na razie nie zbliżali. Nie wiem co sie dzieje, ale mam dosyć. A wydaje mi się, że tym razem mogłoby się stać coś poważnego...
 - Daj spokój, Jenna. Pomogę ci, spróbuję przynajmniej. Po prostu, nie ruszaj się na razie i...
 - Helsing do cholery! - I wtedy właśnie opary go dosięgają. Krzywię się, kiedy oplatają go mocno. Staram się je wrócić ale nic nie wychodzi. Natomiast Jane jest wniebowzięta, słyszę jej śmiech. Słyszę też jak ten koleś we łbie Helsinga coś do niego gada, chyba nawet krzyczy ale nie słucham bo jestem skupiona na oparach. "No świetnie! Brawo Jane, jesteś z siebie dumna?!"
~ Kochanie, zrobiłaś najlepszą rzecz na świecie!
<Helsing? Mam nadzieję, że to nie uwłacza twojej dumie? :D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz