John już nie liczył, który to raz palnął się łapą w czoło. Rozmowa z
rozdygotanym basiorem okazała się trudniejsza niż myślał. Trafił na
niego przypadkiem. Wyglądał jakby zobaczył ducha...a raczej upiora, bo o
to słudze Mefistofelesa chodziło.
- Powiedz mi jeszcze raz: jak ten stwór wyglądał?
Szarak mimo ciągłego strachu zdołał uraczyć Helsinga spojrzeniem zarezerwowanym dla idiotów i niepełnosprawnych umysłowo.
- No przecie mówię, że jak demon! - powtórzył uparcie.
John stęknął boleśnie.
- Opisz mi DOKŁADNY wygląd.
- Ahaaa...Trzeba było tak od razu - Helsing nabrał ochoty na masochizm, ale ponownie zdecydował się walnąć w łeb.
Tymczasem basior kontynuował:
- Głowy bym nie dał, ale to chyba była wadera. Tylko jakaś
inna...Zgniło zielona, pokryta strupami, ogólnie paskudna i brzydka. A
te jej otępieńcze jęki! Na samo wspomnienie ciarki przechodzą po
grzbiecie. Ale to nie koniec! Gdy popatrzyłem na jej pysk...Chole*a
jasna, w życiu czegoś takiego nie widziałem. Burza splątanych, czarnych
kudłów, a spod nich wyzierały żółte świecące gały. I nie miała dolnej
żuchwy. W jej miejscu, centralnie z gardła, wystawał długi, fioletowawy
jęzor.
- A chodziła o własnych nogach, czy raczej ,,płynęła" w powietrzu? - dopytał się John.
- Pal to licho! Jak ją tylko zobaczyłem, to nie myślałem nad takimi duperelami, tylko w nogi.
Łowca demonów po raz kolejny westchnął i wstał. Nie miał żalu do
stojącego przed nim szaraka. Widok upiora nie jest zbyt miły. Pożegnał
basiora i ruszył w kierunku, z którego tamten przybiegł. ,,Nie ma to jak
małe polowanie" pomyślał i przyspieszył do truchtu.
Upiór pozostawiał za sobą ślady aż zbyt wyraźne - połamane gałęzie,
krew, pleśń i zgniliznę. Albo więc wiedział, że ktoś podąża jego tropem,
albo dopiero co uległ przemianie. O pierwszej opcji nie mogło być mowy,
toteż John od razu ,,poweselał" - czekała go względnie prosta i krótka
robota.
~ Chyba się starzejesz, Helsing - usłyszał znajomy głos w głowie.
- Być może - powiedział do siebie, zdając sobie sprawę z własnego lenistwa.
Ale czy pięćdziesiąt lat brudnej roboty to nie dostateczny powód do narzekań?
W końcu ją wyczuł. Nie dało się słyszeć jej kroków, a jedynie szelest
powłóczystej szaty. Powietrze wokół momentalnie nabrało niezdrowego
zapachu, wydawało się drążyć dziury w płucach. W tamtym momencie Helsing
upewnił się we własnych podejrzeniach. Krycie się było bez sensu, toteż
wyszedł z traw i stanął twarzą w twarz z upiorem.
Morowa dziewica (bo takim typem upiora była wadera przed nim)
wyglądała dokładnie tak jak opisał ją rozdygotany szarak, poza tym, że
okrywały ją poszarpane szaty, falujące z każdym ruchem powietrza. Była
to jedna z niebezpieczniejszych zjaw. Morowe dziewice były
odpowiedzialne za wszelkie zarazy i masowy pomór, w tym takie ,,sławy"
jak Czarna Śmierć. Rzeczywiście, ta tutaj nie spodziewała się go. Ale i
tak zareagowała szybciej, niż chciałby John. Wrzasnęła przeraźliwie i
skoczyła w jego kierunku. Pazurzaste łapy przycisnęły go do ziemi,
zostawiając krwawe pręgi na barkach i szyi. Fioletowy język mlasnął tuż
przed jego nosem, duszący, trujący oddech wdzierał się do płuc. Basior
zamiast walczyć z duszącymi go łapami z trudem naparł wszystkimi
czterema nogami na korpus upiora, wysuwając pazury. Zgniła powłoka
zasyczała w kontakcie ze srebrem. Upiorzyca zawyła, szarpnęła się i
puściła John'a. Nie mogła jednak liczyć na wzajemność. Helsing
wykorzystał chwilową przewagę do zadania jak najbardziej dotkliwych ran.
Morowa dziewica w końcu wyszarpnęła się z uchwytu srebrnych pazurów i z
kolejną serią jęków uciekła w las.
- Niech cię szlag... - zaklął basior.
Zerwał się na nogi i wszczął pościg. Jeśli upiór teraz mu ucieknie,
jego robota sprowadzi się do zera. Upiorzyca zniknie w lesie, ale
następnego dnia po regeneracji znów zacznie szerzyć pogrom. John mimo
ran przedzierał się przez las kierując się wyłącznie słuchem, gdyż
morowa dziewica zniknęła mu z oczu. W końcu zatrzymał się
zdezorientowany, uważnie nasłuchując. Obrócił głowę w stronę
podejrzanego szelestu z lewej. Przez plamę światła przepłynął ciemny
kształt. Basior nie zastanawiając się długo pobiegł w tamtym kierunku.
- Mam cię! - powiedział do siebie i tryumfalnie wyskoczył z krzewów.
Zapadła cisza.
John'owi okrągłą minutę zajęło ogarnięcie co się właściwie stało - że
wypadł właśnie z krzaków cały obdarty, na oczach sporej grupy wilków, a
pod łapami nie trzyma morowej dziewicy, tylko...znajomą waderę o ciemnym
futrze i czerwonych oczach.
Panna Nieznajoma szybko porzuciła zaskoczenie.
- Miło, że w końcu wpadłeś, Koleżko, ale po jakie licho mnie ZAATAKOWAŁEŚ? - fuknęła.
Helsing zdecydowanie wolałby z powrotem siepać się z upiorzycą niż z Nią, ale po prostu nie mógł przepuścić takiej okazji...
- Wybacz, pomyliłem cię z morową dziewicą.
Nieznajoma chyba wiedziała jak wygląda chorobotwórcza upiorzyca, bo
fuknęła ze złości, kopnęła John'a w brzuch tylnymi łapami i zrzuciła go z
siebie. Basior po chwili usłyszał zdawkowe chrząkanie, toteż odwrócił
się w prawo. Obok stała mniejsza od niego o głowę wadera o nieco
zielonkawym futrze i wrodzonym, widocznym w oczach ostrzeżeniem ,,Nie
zostawiajcie samej z ostrymi przedmiotami". Wadera rozgoniła gapiów i
podeszła do niego badawczo zerkając na krwawe pręgi na barkach i szyi
John'a oraz na wiszący u jego boku srebrny sztylet.
Nie ma co, to będzie ciekawa rozmowa...
Dżej? Wybacz Lua za to porównanie do upiora ¬_¬
Nie szkodzi. Widocznie bardziej zwracasz uwagę wnętrze niż powierzchowność.
OdpowiedzUsuń~ Bardzo wyrozumiała Lua