czwartek, 31 grudnia 2015

Od Sonei (CD Marvela i Farce): Kałuża smutku

     Biała wadera przez jakiś czas przyglądała się Marvel'owi, mierząc go od góry do dołu. Uniosła jedną "brew", uśmiechając się lekko. A raczej chciała by tak to wyglądało. W rzeczywistości musiała przygryźć wargę, by nie zareagować zbyt gwałtownie.
Samiec chyba zauważył dziwne zachowanie Sonei, więc westchnął tylko i powiedział:
~Nie musisz się powstrzymywać.
Nie musi? No cóż, skoro nie, to nie. Wadera przestała przygryzać wargę i zaczęła się śmiać. Zachowanie, zdawałoby się, zupełnie nie na miejscu. Pamiętajmy jednak, że śmiech śmiechowi nie równy. A przecież istnieje duża równica między rozbawieniem, a kpiącym rechotem. Sonea śmiała się raczej dlatego, że poczuła ogromną radość, niż dlatego, by chciała sobie z kogoś zadrwić. Ona przecież prawie w ogóle nie drwiła z innych wilków i naprawdę ktoś musiałby nieźle działać jej na nerwy, by zaczęła kogoś poniżać. Choć nie, myślę że prędzej obraziłaby kogoś, broniąc przyjaciół, niż samej siebie.
Ale przecież Marvel jej nie znał zbyt dobrze... właściwie to prawie w ogóle się nie znali, nie licząc tego jednego spotkania, kiedy samiec zaprowadził ją do starszej siostry. Kiedy Sonea dowiedziała się, że Blue z Watahy Przeklętych w rzeczywistości była tą Blue, której przez tyle czasu szukała i dla niej opuściła swoją watahę.... była naprawdę szczęśliwa. Miała wówczas wrażenie, że biały basior spadł jej z nieba. Bądź co bądź, to właśnie dzięki niemu wadera odnalazła swoją siostrę.
A teraz ten tekst o Blue? Co prawda zdanie, a może raczej przekaz sam w sobie można było zrozumieć wieloznacznie... jednak biorąc pod uwagę zachowanie Marvel'a oraz jego wcześniejszy upór i niechęć do odpowiedzi na pytanie... tak, Sonea nie miała żadnych wątpliwości o co chodziło wilkowi. Złapała się nawet na tym, że była z tego powodu szczęśliwa. Nawet jeśli nie znała Niebieskiej zbyt długo, to miała wrażenie, że łączy je szczególna więź.
Ciekawił ją tylko jeden fakt. Dlaczego Marvel postanowił przyjść z tym akurat do niej? Co chciał zyskać, mówiąc jej o swoich uczuciach? Bądź co bądź, Sonea nie była najlepszym poradnikiem w tych sprawach, choć jeśli trzeba może spróbować coś doradzić, mogła spróbować. Ale nie teraz.
Widząc zmieszanie i wysiłek, z jakim biały basior wypowiedział to krótkie zdanie: "Chodzi o Blue", nie mogła powstrzymać się od krótkiej uwagi. Nie żeby była bardzo złośliwa, ale nie przywykła do widoku zdenerwowanych wilków. A poza tym... no dobra, może Sonea miała w sobie coś z wiedźmy.
-Tak? Co z nią?- zapytała, uśmiechając się niewinnie do znajomego.
Nie było to bardzo podłe zagranie, choć samiec od razu wyczuł, że wadera traktuje wszystko trochę jak zabawę. Cóż, nie było to całkowicie mylne odczucie, czasem Sonea potrafiła zachowywać się jak dziecko. To chyba przez to, że od małego widywała smutne duchy... po prostu musiała jakoś odreagować. Ale przecież nie można zwalać wszystkiego na efekty życia wśród szamanów, prawda?
Marvel tylko wywrócił oczami, choć nie był już tak zdenerwowany.
-Słuchaj, wiem co próbujesz powiedzieć.- odezwała się w końcu wadera, przerywając ciszę.- Nie wiem tylko, dlaczego mówisz to akurat mi? Nie nadaję się na poradę, choć...- tutaj nie dokończyła, gdyż w tym momencie rozmowę przerwała im młoda, brązowa wadera. Sonea wcześniej z nią nie rozmawiała, choć widywała dość często. O ile dobrze pamiętała, miała na imię Farce.
Miała jej pomóc, tak? Sprawdzić, gdzie są jej rodzice?- nie ma sprawy. Wiązało się z tym jednak wielkie ryzyko, choć z drugiej strony, młoda wadera miała szczęście, że poprosiła niebieskooką o tej porze. Później, gdy nadejdzie zima, wody zamarzną, a trawa pokryje się szronem, byłoby to zadania nie do wykonania.
-Daj mi chwilę!- dziewczyna krzyknęła do Marvel'a, gdy odeszły z Farce kawałek od niego. Basior nic nie odpowiedział, ale zdawało jej się, że kiwnął głową. W takim wypadku Sonea musiała teraz skupić się na problemie Farce. A raczej, poprosić ją o konkrety. Ciężko jest szukać, gdy nie wiesz co konkretnie musisz znaleźć. Ale o to mogła zapytać się trochę później. Najpierw musiały znaleźć wodę. Nie musiała to być rwąca rzeka, ani wielkie jezioro. Do tego zaklęcia wystarczyła zaledwie mała kałuża.
-Dokąd idziemy?- spytała się w końcu Farce, przerywając tym samym wiszącą w powietrzu ciszę.
-Szukamy kałuży.- spotkawszy pytające spojrzenie ciemnookiej, Sonea zaśmiała się krótko, po czym pokręciła głową.- Nie pytaj. Później Ci wyjaśnię.- w odpowiedzi młoda wadera pokiwała głową i również zaczęła się rozglądać za niewielkim zbiornikiem wody. Nie minęło kilka minut, aż wskazała łapą w jednym kierunku.
-A taka się nada?- zapytała starszą wilczycę, podchodząc do niewielkiej kałuży. Sonea przyspieszyła kroku, by nadążyć na brązową waderą, po czym skinęła głową z uśmiechem.
-Zdecydowanie. A teraz powiedz mi - zaczęła, gdy obie usiadły obok siebie, tuż nad kałużą. - czego dokładnie potrzebujesz?
Przez twarz Farce przebiegł grymas niezadowolenia. Dopiero w tym momencie do starszej samicy dotarło, jak bardzo musi ona nie lubić prosić innych o pomoc. Jak bardzo nie lubi mówić o swoich problemach. Nie było jednak innej rady, musiała to zrobić.
-Chciałabym byś sprawdziła,... no, czy moja rodzina jeszcze... żyje?- wydukała w końcu.
-Pytasz się mnie, czy prosisz?- niebieskooka uniosła jedną brew do góry, uśmiechając się odrobinę, starając się w ten sposób rozładować atmosferę. Nie na wiele się to jednak zdało. Brązowa wadera owszem, odwzajemniła uśmiech, ale najwyraźniej była zbyt zdeterminowana, by zdobyć się na więcej. Z drugiej strony, może to i dobrze?
-Proszę.
-No dobrze...- biało-czarna wadera westchnęła. Dawno nie korzystała z tego zaklęcia, więc zaczęła odrobinę obawiać się jego efektów.- Ale pamiętaj, że nie jestem dobrą wróżką. Może się nie udać, jasne?- w odpowiedzi otrzymała pewne siebie "acha", co w zupełności jej wystarczyło.
Po tym jak Farce (na prośbę Sonei) odsunęła się odrobinkę, wadera zaczęła mieszać łapą w kałuży. Woda była okropnie zimna, a im dłużej trzymała w niej kończynę, tym kałuża robiła się chłodniejsza. Samica, całkowicie skupiona na niewielkiej kałuży i swojej prawej łapie, zaczęła wypowiadać po cichu zdania. Po chwili jednak przerwała i ostatni raz zwróciła się do Farce.
-Acha, jeszcze dwie sprawy. Po pierwsze, nie odpowiadam za to co zobaczysz, ani za to... jak będę się zachowywać. A po drugie, nie zwracaj się do mnie moim imieniem, jasne?- Sonea napotkała pytające spojrzenie ciemnych oczu młodej wadery.
-Dlaczego?
-To skomplikowane.- wyjaśniła szybko, po czym znów skupiła swoją uwagę na kałuży. Tym razem nie przerywała, nie odciągała spojrzenia od wody i prawej łapy, która cały czas ją mieszała, przeciwnie do kierunku wskazówek zegara. Znów zaczęła powtarzać szeptem formuły i odpowiednie zaklęcia, aż woda zmieniła swój kolor. Nie stało się to nagle, to oczywiste. Po upływie kilku minut przezroczysta barwa robiła się coraz ciemniejsza, zupełnie jakby ktoś wrzucił to niej niedomknięty kałamarz, Następnie, wśród granatowego płynu zaczęły pojawiać się drobne mgiełki fioletu i czerwieni. Chyba nie muszę wam mówić, że to nie było normalne?
Dopiero teraz Sonea zerknęła w bok i popatrzyła się na Farce swymi błękitnymi... nie, srebrnymi oczami. Jej ślepia zmieniły barwę, nawet nie wiadomo kiedy, ani dlaczego. Co prawda było to tylko chwilowe, ale spojrzenie zimnych, jak stal oczu wywoływało lęk. Po chwili wadera odezwała się do ciemnookiej, jednak... nie był to już ten sam, łagodny głos Sonei. Mówiła chłodno, zdecydowanie i tajemniczo. Zupełnie... zupełnie, jakby na chwilę w ciele wilczycy pojawił się ktoś inny.
-Podejdź tutaj.- odezwała się tonem nieznoszącym sprzeciwu. Tak, teraz nie ma najmniejszych wątpliwości, że to nie była Sonea.- Twoja rodzina żyje...- dopiero po usłyszeniu tych słów, Farce zdecydowała się podejść bliżej wadery.
Usiadła obok niej i podążając za wzrokiem towarzyszki, spojrzała w kałużę. Jednak niczego w niej nie dostrzegła. Tylko kłęby granatowej, fioletowej oraz gdzieniegdzie czerwonej barwy, nic więcej. Co takiego, w takim razie, widziała tam Sonea? A raczej osoba, która za nią przemawiała.
-S.. skąd wiesz?- brązowa zdecydowała się w końcu zadać pytanie. Nie otrzymała jednak odpowiedzi od razu. A to, co później usłyszała chyba nie było do końca zadowalające.
-Ta kałuża... wiesz do czego służy? Pokazuje śmierć, wilki martwe, bądź te, które ku temu zmierzają. Ale nie wszystkie zwierzęta, jakie możesz tutaj ujrzeć idą na spotkanie ze śmiercią.
-Skąd masz taką pewność?- słysząc to pytanie, nie-Sonea uśmiechnęła się odrobinę. Nie było w tym uśmiechu niczego wesołego, przypominał raczej kpiący grymas.
-Istnieje coś takiego, jak kolor śmierci. Spowici są nim ci, których życie dobiega końca. Barwa ta jest wyjątkowo silna u wilków umierających, bądź dotkliwie zranionych. Jednak kolor ten otacza także osoby chore, bądź smutne. Wadery pogrążone w żałobie po stracie partnerów, basiory cierpiące przez chorobę... oni nie muszą umrzeć. Mimo wszystko, śmierć ich otacza, choć w bardzo małym stopniu.
-Nie rozumiem.- przerwała Farce, dalej usilnie wpatrując się w kolorową kałużę.
-Kolor śmierci to kolor smutku. Śmierć dla wielu oznacza smutek. Widzę tutaj wilki spowite ciemną barwą, ale nie wszystkie otacza kolor śmierci, ponieważ kończą swój żywot. Twoja rodzina jest tutaj, choć wciąż żyje. Jest tutaj ukazana, ponieważ jest smutna.Teraz rozumiesz?- to ostatnie obca wadera wypowiedziała zmęczonym i zniecierpliwionym głosem, zupełnie, jakby miała dość tłumaczenia wszystkiego, co dla wielu i tak pozostawało niezrozumiałe.
-T..tak. Chyba... tak mi się zdaje.- po usłyszeniu odpowiedzi, wadera przestała mieszać łapą w kałuży, a ta znów nabrała normalnej barwy. Podobnie jak oczy Sonei, w których nie było już widać ani cienia kpiny.
-I co? Dowiedziałaś się czegoś?- niebieskooka wadera posłała Farce ciepłe spojrzenie. Tak, to już z pewnością była  t a  Sonea.
Ciemnooka nie odpowiedziała od razu. Starsza wadera zmarszczyła brwi, przyglądając się jej niepewnie. Westchnęła zmęczona, choć przecież nie wykonała niczego, co mogłoby ją zmęczyć. Nie chodziło tutaj jednak o wysiłek fizyczny, a psychiczny.
-Mówiłam, że nie odpowiadam za to, co tutaj zobaczysz.- wyjaśniła. Zaczęła powoli żałować, że znów eksperymentowała z zaklęciami wróżenia z kałuż, choć był to jedyny sposób, aby pomóc młodej samicy.- Po prostu... zapomnij o tym, co tutaj zobaczyłaś, zgoda? Dowiedziałaś się przynajmniej tego, czego potrzebowałaś?

Farce? Oficjalny koniec dziwnych opek :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz