niedziela, 13 grudnia 2015

Od Samlena

Spojrzałem na bardzo niebieskie niebo. 'Jesteś głupcem Samlenie. Odpuść nas sobie i idź zmierzyć się z strachem.' Ciągle napastowały mnie głosy. 'Dziś będziesz miał szczęście.'
-A niby skąd to wiesz.- warknąłem.- Mam was dość!
'A my ciebie nie...'
Zepsuty dzień. Właściwie dzień jak każdy inny... Wredne istoty. Mam ich dość! Jakby chociaż miały ciało, ale nie! No bo po co mi ułatwiać życie? Pff... Może w powietrzu umilkną.
Zamachnąłem skrzydłami i uniosłem się. Wiatr przyjemnie powiewał, a głosy faktycznie ucichły. Mogłem latać nic nie słysząc. Zataczałem koła. Gdy zgłodniałem zacząłem rozglądać się za zwierzyną. Nie widziałem, żadnej oprócz takiej małej jak wiewiórki, czy ewentualnie szopy. To było dla mnie za małe. Nie opłacało by się lądować. Gdy wreszcie zobaczyłem jakąś sarnę moje zmysły się wyostrzyły i wstąpiło we mnie inne oblicze. Charknąłem. Sarna stanęła jak wryta i zaczęła się rozglądać. Nie mogła mnie dostrzec na ziemi, a nie pomyślała, by spojrzeć w górę. Zwróciłem głowę w dół ... pikowanie w prost na sarnę skończyło się powodzeniem.
Usłyszałem tylko trzaski łamanych kości. W jednym momencie odgryzłem połowę uda.
'Nie jedź tego! Masz latać! Masz latać.'
-Zamknij się!- warknąłem i wróciłem do jedzenia.
Mruknąłem z zadowolenia. Już moje wszystkie potrzeby były zaspokojone. Szkoda tylko, że muszę być tu sam. Miło by było spotkać kogoś równie porąbanego jak ja. Było by zwaliście. No to mogę się ewentualnie zapytać głosów.
-Hej! Pokraki. Gdzie jest jakiś fajny wilk?- zapytałem bez zawahania.
'Hahah! Idź w prawą! Hahahah! Będziesz miał zabawę!'
Hym? No dobra.
Ruszyłem w prawo i troszkę mi się nudziło po drodze, ale faktycznie spotkałem jakąś waderę. Nie wyglądała przyjaźnie, ale właśnie taki nie byłem więc będzie oki... Chyba.
-Jesteście pewni, że ona mnie nie zabija, jak powiem 'cześć'?- zapytałem szeptem.
'Ależ skąd...'
No dobra ryzyk fizyk.
-Hej!- podszedłem do wadery.- I jak? Zabiłaś już dzisiaj kogoś?
Odwróciła się w moją stronę. Była zaskoczona kimś tak zuchwałym.
-Możesz być pierwszy.- spojrzała tak jakby proponowała mi wyzwanie.
-Może innym razem.- wyminąłem.
'Powiedź, że ma duże muskuły. Hahah'
-Masz duże muskuły.- powtórzyłem z śmiechem.
-Czy ty się ze mnie nabijasz?- warknęła.
-Nie tak ostro siostro bo się pokaleczysz.- poruszyłem brwiami.
-Przedszkolne teksty ci się przypomniały? A może masz jakąś fazę?- zaśmiała się do siebie.
'Ja zawsze mam fazę...'
-Ja zawsze mam fazę.- mrugnąłem do niej.
I wtedy zorientowałem się co powiedziałem. Wadera zastanawiała się chyba czy nie jestem chory psychicznie.
-Tylko chciałem cię poinformować.- wytłumaczyłem niezdarnie.

  Keri? I co ty na to?

1 komentarz: