sobota, 19 grudnia 2015

Od Farce: Trochę złego i dobrego

– Dziwny ten cały Marnery… Manrer… Mecery… Marar… Ma… Me…
– Mercenary.
– Właśnie! Mercenary. Co to w ogóle za imię? Na początku zdawał się być spoko, ale… Ych, dziwak! – zawołałam w stronę Ventusa, który leciał jak zwykle koło mnie, a ja sama truchtałam w poszukiwaniu jakiegoś smakowitego kąska, ponieważ ostatnio coś zaniedbałam moją potrzebę głodu.
– Myślałem, że już się oduczyłaś oceniać inne wilki. Miałaś się skupić na swojej rodzinie, pamiętasz? – upomniał mnie.
– Ach, no tak… – powiedziałam już nieco cichszym tonem. – Tylko jak mam teraz tego dokonać, co? – Co prawda, zapytałam bardziej siebie, niż mojego towarzysza, ale ten, mając zbyt wysokie mniemanie o sobie musiał wtrącić swoje trzy grosze.
– Tak, najpierw wypadałoby się dowiedzieć czy w ogóle jeszcze żyją – rzucił, jakby to było najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
– C-Co? – zająkałam się, nagle stając i patrząc na Ventusa spojrzeniem, w którym pytanie zmieszane było ze strachem – O… O czym ty mówisz? – momentalnie potrząsnęłam łbem i łypnęłam oburzona na ducha. – Oczywiście, że żyją! – zawołałam zdeterminowana.
– Daj spokój, bądź realistką! – dalej uparcie bronił swego – Jaką masz gwarancję, że nie zdechli ze starości czy na przykład z łap innych wilków? – zapytał okrutnie. Co jak co, ale nawet po nim bym się tego nie spodziewała. Na krótką chwilę aż mnie wmurowało przez jego wypowiedź i bezpośredniość, ale szybko musiałam się otrząsnąć, bo kolejne zdanie wystrzeliło z mego pyska:
– Wyrażaj się! I o co Ci właściwie chodzi, co?! To Ty wyskoczyłeś z tym całym ratowaniem rodziny, a teraz jeszcze ględzisz o takim czymś?! Zdecyduj się! – krzyknęłam na niego dość głośno.
– Ty też chcesz ją odnaleźć, więc nie mów, że ty był tylko mój pomysł! – odpyskował takim samym, a może nawet ostrzejszym tonem – Obudź się wreszcie! Żyjesz w złudnym przekonaniu, iż Twoi bliscy będą żyli choćby nie wiem co się nie działo! Ja Ci wyłącznie próbuję udowodnić, że ta nie jest!
– No to coś słabo Ci to wychodzi! Zawsze tak było! Jesteś uparty, bezczelny i w ogóle nie słuchasz co do Ciebie mówię!
– Nie jesteś moją matką, żeby mnie pouczać! – warknął, mierząc mnie nienawistnym spojrzeniem. Przez moment byłam zaskoczona całym tym jego zachowaniem, lecz to nie trwało długo. Zacisnęłam szczękę z całej siły, starając się opanować. Prychnęłam pogardliwie pod nosem i, ponieważ nie chciałam dalej kłócić się z tym idiotą, odwróciłam się zdenerwowana ruszając butnym krokiem przed siebie. Oczywiście, miałam pojęcie o tym, że Ventus mnie nie opuście (i ni chodzi tutaj o stronę uczuciową), ale chciałam mieć złudne nadzieje, że może jednak bogowie będą dla mnie łaskawi i „odkują” mnie od niego. Niestety, tak się nie stało, powiem więcej! Los znowu był przeciwko mnie i kiedy przeciskałam się przez zarośla ze skrzywioną miną, ujrzałam dziwnie patrzącego się na mnie Gada.
”Yhg, jeszcze on! Czekajcie… S-Skoro ten Padalec tu jest… To znaczy, że słyszał naszą rozmowę!”, przemknęło mi przez myśl. Spanikowałam od razu w duchu, jednak nie trwało to długo, bowiem zaraz sobie przypomniałam, że przecież inni nie mogą usłyszeć Fioletowego. Uff… Co za ulga. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby on się dowiedział o Ventusie. Chyba popełniłabym samobójstwo, haha!
Zgromiłam Blade'a wściekłym wzrokiem, który skrzyżował się z jego niezrozumiałym jak zwykle spojrzeniem i ruszyłam dalej. Tak, jakby przez chwilę się zastanowić… Czy on w ogóle ma jakieś uczucia poza złośliwością i nienawiścią do innych? Ha, chyba nie! Ale jakby nie patrzeć Padalec też żywa istota, bo wilkiem go nazwać nie można. Każdy ma jakieś tam emocje. Można z nimi robić co się chce, przecież są Twoje. Zgaduję, że on przykrył je dużo większą wrednością. Znacie to powiedzenie? „Oczy odzwierciedleniem duszy”, czy jakoś tak. Cóż, wygląda na to, że jego dusza musi być przeszyta złem do samego końca, bo wiele razy patrzyłam w te jego czerwone ślepia. Kiedy? No, na przykład na samym początku naszego obecnego zakładu, gdy zbliżył się do mnie, a ja porównałam go do wielkiej bestii. Chociaż nie jest taki wielki, bez przesady. Przewyższa mnie jedynie o wysokość łba, a to nie tak dużo. Ale te jego oczy… Zastanawiają mnie. Kryją w sobie bardzo dużo tajemnic, które on starannie ukrył, zakuł łańcuchami, zepchnął je w najdalsze zakamarki świadomości tak, by nikt nie był w stanie ich dostrzec. Dlaczego? Mają w sobie prawdziwą głębię i…
ZARAZ, ZARAZ, ZARAZ! CHWILA! ZWOLNIJMY!
O czym ja myślę?! Czy naprawdę wystarczy jedno mignięcie tego Gada przede mną i już zajmuje on mój cały umysł?! Hola, hola! Nie tak prędko! Tak, obiecałam sobie, że przystopuję z tą obsesją, ale kiedy już upewnię się co z moją rodziną, zepchnę go z tego całego pierwszego miejsca! Zdepczę go, kopnę jego wielkie, wybujałe ego i wtedy się okaże, które z nas jest lepsze!
Szłam tak z zaciętym wyrazem twarzy spowodowany mym nowym postanowieniem i sprzeczką z Ventusem, jednak była już wystarczająco zmotywowana, by wiedzieć co chcę dalej zrobić. Na moje szczęście nie oddaliłam się zbytnio od watahy, dlatego moim oczom szybko ukazał się widok sporawej grupki wilków
– Sonea! – zawołałam, widząc śnieżną wilczycę, której futro zlewało się z prószącym lekko śniegiem. Na razie nie był on tak duży, by pokryć grubym puchem ziemię, ale w duchu cieszyłam się, że jest nawet w małych ilościach.
– Tak? – odwróciła się z pytaniem w oczach. Dopiero teraz zauważyłam drugiego, równie jasnego wilka stojącego obok niej.
– Och, witaj, nie zauważyłam Cię…
~ Marvel ~ odparł w mojej głowie, jednocześnie dokańczając moje zdanie.
– Właśnie, Marvel – poprawiłam się i uśmiechnęłam się najbardziej promiennie jak tylko potrafiłam i z powrotem zwróciłam się do wilczycy.
– Miałabym do Ciebie prośbę – powiedziałam szybko z ekscytacją, błaganiem i zaciętością w jednym – Oczywiście, jeżeli tylko się zgodzisz – dodałam prędko, nie chcąc się narzucać.
– Jasne, a czego Ci trzeba? – zapytała serdecznie, podnosząc uroczo swoje kąciki ust do góry. Wyglądała naprawdę słodko i już powoli rozumiałam obecność Marvela koło niej.
– Bo wiesz, z wszystkich tutaj wilków ty wydajesz mi się najbardziej odpowiednia ze względu na twoją klą… Moc – zaczęłam, zająkując się przy ostatnim słowie, lecz w porę zdążyłam się poprawić. Wadera dalej patrzyła na mnie wyczekująco.
– Czy… Och, to głupie, ale czy mogłabyś… No wiesz… Sprawdzić gdzie są moi rodzice? – mówiąc to, poczułam jak moje policzki oblewa nagła fala gorąca. Nie ukrywam, że ciężko mi rozmawiać z innymi o moich potrzebach, emocjach, bowiem długo je tłamsiłam w sobie, a już szczególnym wstydem było proszenie kogoś o pomoc. Ale cóż, mus to mus.
Sonea zamrugała kilka razy, szczerze zdziwiona moim pytaniem. Udało mi się zerknąć jeszcze na stojącego nieopodal basiora i cho jego mimika nadal była spokojna to czułam, że przyszłam w nieodpowiednim momencie.
„Nie bój się, niedługo Ci ją oddam”, zaśmiałam się do siebie w duchu.

 Sonea?

2 komentarze:

  1. HEJ! Ja tu czekam na CD Sonei *^*
    Nie no, żartuję, ale dalej czekam aż Sonea dokończy opo Marva...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyhy, wiem że czekasz, wiem. We wtorek lub najpóżniej w środę je dostaniesz, obiecuję *^*

      Usuń