sobota, 19 grudnia 2015

Od Riry (CD. Asher'a): Co będzie dalej…?

Stałam przez krótką chwilkę jak zahipnotyzowana, nim dotarł do mnie sens słów basiora, który dalej cierpliwie czekał na moją odpowiedź z przepraszająco zwierzonym łbem.
„On… On właśnie… On powiedział… CO…?”
– Ja… Ja… – wydukałam niepewnie, czując się jakbym zaraz miała zemdleć. Asher podniósł swój wzrok spoglądając na mnie i oczekując najgorszego, jednak zamiast obelg zauważył w moich oczach łzy. W mig się wyprostował z zatroskaną oraz przerażoną miną.
– Ri, przepraszam, znowu Cię czymś uraziłem? – zapytał szybko, robiąc krok w moją stronę.
– Asheeer! – krzyknęłam przez szloch przeciągając samogłoskę w jego imieniu. Szybko przeskoczyłam owe kwiaty i rzuciłam się na basiora, tym samym go przewracając.
– Ja nie chciałam…! Jestem okropna…! Wiem! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! – wołałam tuląc mokry już od słonej wody pysk do jego piersi.
– Rira, w porządku! – próbował mnie uspokoić lekko zdziwionym tonem.
– Nie! Nic nie jest w porządku! – zaprzeczyłam szybko zduszonym głosem – Nakrzyczałam na Ciebie i nie odzywałam się przez długi czas! Jestem głupia! Okropna! Bezduszna! Zabijająca miłość…! – wymieniałam po kolei wszystkie najgorsze obelgi, jakie znałam. – Nie zasługuję by Ciebie mieć! Powinieneś mnie wyrzucić! Nie jestem do niczego przydatna!
Rozpaczałam płacząc głośno i mocząc miękkie futro basiora.
– Rira, Rira! Proszę, uspokój się! – wołał Asher, próbując odciągnąć mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Kiedy wreszcie mu się to udało, wbił we mnie spojrzenie tak urocze, tak słodkie, tak kochane, że aż mogłabym się rozpłynąć, gdyby nie otaczające mnie z każdej strony poczucie winy

***Kilka dni temu***

Ostatnio zauważyłam, że każdy ma jakieś swoje sprawy. Wiecie, jak to jest, prawda? Każdy ma coś na głowie i chodzi zaaferowany i zajęty, tylko nie ty. Ty na razie siedzisz sobie na uboczu i przypatrujesz się wszystkiemu i wszystkim.
Niedawno w naszej watasze zrobiło się dość tłoczno. Może to dlatego, że teraz zrobiliśmy sobie mały „postój”, który przedłuża się w nieskończoność? Nie, to nielogiczne. W każdym bądź razie, przybyło dużo nowych pysków. W tym też Lua, która (i będę jej za to dziękować do końca mojego życia) nauczyła mnie jako tako podstawowych zasad walki. No nie powiem, było to dość przydatne. Kiedy skończyłyśmy naszą pierwszą „lekcję”, starałam się trenować w miarę regularnie. Pozostał tylko ten test, ta walka, której najbardziej się obawiam. Ale jakoś to będzie, prawda? Ale tak w ogóle to po co ja chciałam nauczyć się walki? A, no tak.
Asher.
Ten basior chyba zaczynał mnie ignorować. Skąd wyciągam te wnioski? A stąd, że tak rzeczywiście jest. Weźmy na ten przykład… Jeszcze zanim wyruszyliśmy: Ja, jako ranny ptaszek, obudziłam się dość wcześnie. Jeszcze przed wschodem słońca, więc panował lekki pół mrok, chociaż może to było ¼ mrok…? Oj, po prostu przeważało już światło. Nie wiem jak to określić. Tak czy siak, wstałam i przeciągnęłam się. Potem ponownie usiadłam, przetarłam zaspane i wilgotne oczy i rozejrzałam się dookoła. Kilka wilków również się obudziło i chodziło w tę i z powrotem w poszukiwaniu czegoś, bądź po prostu ze sobą rozmawiali, oczywiście szeptem, by nie zbudzić pozostałych. Nagle mój wzrok spoczął na basiorze z wiadomym dla wszystkich imieniem. Wilk rozmawiał z jakimś innym samcem, ale nim akurat się nie interesowałam. Chwilę potem Asher odwrócił łeb w moją stronę. Nasze oczy na chwilę się spotkały. Po krótkiej chwili obrzucił mnie nieodgadniętym spojrzeniem, po czym wrócił do rozmowy, nakłaniając swojego towarzysza do oddalenia.
Och, to nie wszystko. Było jeszcze masę innych sytuacji, w których jasno dawał mi do zrozumienia, że nie zbliży się do mnie na krok, póki nie przeproszę. I dobrze, bo ani mi się śni przepraszać! Jestem na niego zła tak samo, jak on na mnie, a może nawet i bardziej!
Z tą zaciętą myślą, truchtałam przed siebie w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia.
– Blue! – zawołałam nagle, gdy ujrzałam waderę zmierzającą w tylko jej znaną stronę. Na dźwięk swojego imienia, samica obróciła łeb i zobaczyła mnie, biegnącą ku niej z lekką paniką na pysku. Gdy byłam już wystarczająco blisko, niespodziewanie na nią skoczyłam, obejmując jej szyję łapami, zupełnie jak małe dziecko potrzebujące pomocy. Z powodu mojej wagi, obie wylądowałyśmy na ziemi, chociaż Blue trochę złagodziła mój upadek.
– Rira! – zawołała karcąco, kiedy próbowała wyszamotać się z mojego uścisku i wstać na równe łapy. Odepchnęła mnie lekko od siebie i w końcu się wyprostowała, patrząc na mnie jakbym postradała zmysły. Natychmiast znalazłam się przed nią z zaaferowaną miną.
– Och, Blue! Blue! Blue! – wołałam ciągle kręcąc z niedowierzaniem łbem. Kolejny raz na nią skoczyłam, tym razem przysysając się do jej klatki piersiowej w mocnym uścisku. – Asher…! Asher mnie nienawidzi! – krzyknęłam w jej futro, zaciskając powieki.
– Rira, uspokój się! Poza tym, skąd te wnioski? – zapytała, kładąc swoje łapy na moich barkach. Podniosłam na nią swój błagalny wzrok.
– B-Bo się do mnie nie odzyyyywa…! – załkałam, teatralnie przeciągając głoskę „y”. Po pytającym spojrzeniu Blue wywnioskowałam, że nic nie rozumiała, toteż zaczęłam jej wszystko opowiadać starając się, by było to jak najbardziej zrozumiałe.
– Och, rozumiem… – mruknęła przyjaciółka. – Ale dlaczego go po prostu nie przeprosisz?
– Ja?! Przeprosić?! – krzyknęłam nagle – Przecież to on zaczął!
– No, tak, ale ty też nie jesteś bez winy… – spokojnie tłumaczyła wilczyca.
– Jak możesz tak mówić…?
– Rira – westchnęła głęboko wypowiadając moje imię. Pomimo spokojnej maski czułam, że chyba nieźle ją denerwowałam – Nie ruszycie do przodu, póki któreś nie zrobi pierwszego kroku. – Położyła mi na barku łapę, a ja otworzyłam oczy ze zdziwienia.
– Wow, Blue… Udzielasz takich mądrych rad na temat związków, nie poznaję Cię! – zawołałam uradowana, a wadera najprawdopodobniej teraz zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała.
– Z-Znaczy… Ja nie… Co? – jąkała się bez składu.
– Czy ty coś ukrywasz? – zapytałam patrząc się na nią podejrzliwie, lecz jednocześnie radośnie, unosząc do góry jedną brew.
– N-Nie! Ja tylko… Och, chyba ktoś mnie woła, haha…! Przepraszam, muszę iść! – zawołała na naprędce i szybko się oddaliła.
Pomimo dziwnego zachowania Blue, dalej niezbyt miałam ochotę i motywację na przeproszenie Ashera. „Dlaczego to JA mam to robić?! Basiory już takie są. Udają, że cię kochają, udają, że im na Tobie zależy, aż pewnego dnia: pakują manele i koniec! Już ich nie ma! Po miłości, radź sobie sam, a o tym, żeby przytulali na dobranoc to już się nie pamięta!”


Asher?

1 komentarz: