środa, 23 grudnia 2015

Od Keri (CD Samlena): Starzy i nowi znajomi

Keri skrzywiła się jakby miała w pysku coś wyjątkowo paskudnego. Biedny śmiertelnik, stracił rozum. Już nawet pomyślała, czy nie potraktować go jak normalny upośledzonego, ale mamy tu do czynienia z psychopatką i upośledzonym więc o politowaniu nie może być mowy. Wyprostowała się i zmierzyła go uważnym spojrzeniem swoich, raczej niepokojąco się prezentujących, oczu. Wyczuwała coś, coś znajomego. Lekko przekrzywiła głowę.
- Kopę lat, Timoci- powiedziała spoglądając w stronę basiora, ale widać było, że nie mówi do niego- Jak ci leci nie-życie?
 Po chwili skrzydlaty nieznajomy niepewnie powtórzył coś, co widocznie usłyszał w głowie.
-Całkiem nieźle. Właśnie ,,przeżywam" najdłuższe wakacje nie-życia, a co u ciebie?
Demon uśmiechnął się krzywo.
- Jak widzisz utknęłam w mięsnej klatce.
-Współczuję. Wiem jak to jest gdy Me... Co tu się dzieje?!- Duszyczce widocznie znudziło się pośredniczenie w rozmowie, której nie rozumie.
Keri już miała powiedzieć ,,Nie przerywaj, parszywy kundlu!", czy coś w tym stylu, ale powstrzymała się. Jakby nie patrzeć cała ta sytuacja była już wystarczająco dziwna. Nie ma co dodatkowo jej komplikować. Jak gdyby nigdy nic odwróciła się do basiora tyłem i ruszyła w pierwszym lepszym kierunku.
- Ej! Może byś mi to z łaski swojej wyjaśniła?
Tuż obok niej wykwitł skrzydlaty nieznajomy.
- Niby co?- w jej głosie oprócz pogardy pojawiło się autentyczne zaskoczenie.
Dość często zapomina, że nie dla wszystkich takie sytuacje są całkowicie normalne.
- No...to- odparł basior.
Keri skrzywiła się.
- Aaaa...toooo.... To, mój drogi, była roz-mo-wa- mówiła powoli, niemalże sylabizowała, jakby komunikowała się z osobą psychicznie chorą.
- Ty-le to i ja za-u-wa-ży-łem.
Wadera zatrzymała się. Spojrzała na wilka, a jej oczy niemal płonęły.
- A więc o co ci chodzi?
Przez chwilę patrzył na nią jak na wariatkę, którą w sumie była..
- A wiesz ty, co? Nieważne... Samlen jestem.
- Keri.
Nie uważała swojego imienia za jakąś tajemnicę. Żałowała natomiast, że resztki rozsądku zakazują jej powiedzieć , że jest demonem. I to jednym z tych gorszych. Czasami miewała ochotę wykrzyczeć na całe gardło, że gdyby nie klątwa rozniosła by w proch wszystko i wszystkich na swojej drodze. Jakże ona tęskniła za masowym mordem i uciekaniem przed pachołkami diabła... Stare, dobre czasy gdy miało się samozwańczą władzę do sądzenia kto na życie zasłużył, a kto nie. 
- To... Do kąt zmierzasz, Keri?
Przez chwilę milczała zastanawiając się nad odpowiedzią. Ale właściwie po co z nim rozmawia? A, no tak, z braku ciekawszego zajęcia.
- Tam gdzie wszyscy... Ku przyszłości, w moim przypadku, bardzo paskudnej przyszłości- stwierdziła ruszając dalej.
Przez jakiś czas szli w całkowitym milczeniu. Samlen rozglądał się, obserwował śmigające mu nad głową ptaki i najwyraźniej słuchał co tam głosy wygadują. Keri nie zwracała uwagi ani na zwierzęta, ani mijane drzewa, ani na Samlena, ani na nic. Szła przed siebie. Jakie to ma znaczenie, co minie po drodze? Żadne. Idzie tak od lat, widziała świat, nic nie jest już w stanie jej zaskoczyć. Poważnie, nic. Nawet widok ogromnej grupy, gapiących się na nią wilków. Co się gapią? I co, że stanęła sobie w samym środku ich zbiegowiska?
- To twoi znajomi?- spytał stojący obok Samlen.
- Nie, a twoi?
- Nie.
Keri rozejrzała się dookoła, po czym usiadła, jakby już należała do tej watahy.
- To może Timoci'ego?- zagadnęła.
Przez chwilę Samlen milczał. Tak właściwie to mało ją obchodziło, co to za jedni, do kąt idą i w ogóle o co się rozchodzi, ale nadal nie miała lepszego zajęcia niż rozmawiać o byle czym z tym śmiertelnikiem.
- Twierdzi, że gdzieś w okolicy jest Helsing i tak zwany Ventus.
Wadera nagle się ożywiła i zaczęła rozglądać dookoła.
- Żniwiarzyk tu jest?
Samlen widocznie nie wiedział o co się rozchodzi, ale przekazał wiadomość od głosu w swojej głowie:
- Sądzi, że nie powinnaś być na jego liście, cokolwiek to znaczy.
Zrobiła naburmuszoną minę.
- A szkoda, mogłoby być ciekawie.
Basior zmarszczył brwi.
- Zgaduję, że mi tego nie wytłumaczysz.
Wadera nie odpowiedziała, bo szczerze powiedziawszy nie słuchała. Rozglądała się obecnie za ,,Żniwiarzykiem". Nie znała go osobiście, ale to i owo słyszała. Całkiem niezłą, choć zdaje się niechcianą, zrobił karierę. Zawsze chciała się z nim pobawić, ale diabeł albo znalazł dla niego ciekawsze cele, albo bał się go stracić. Zamiast diabelskiego pachołka dostrzegła całkiem przyjemne miejsce pod drzewem.
- Choć, Samli. Siądziemy sobie pod drzewkiem- powiedziała i nie czekając na jego odpowiedź, chwyciła basiora za ucho i poprowadziła w tamtym kierunku.

Samlen? Wybacz stan tego opka, pomysłu nie miałam.

1 komentarz: