poniedziałek, 28 grudnia 2015

Od Grim'a: Tworząc własne koszmary

     Tamtej nocy Grim śnił o drzewach. O rozłożystych gałęziach roślin, połyskujących w białym, jak kości świetle księżyca. W jego śnie księżyc powoli przybierał barwy szkarłatu, choć dalej dawał to samo, jasne światło... ale czy to w ogóle możliwe? Czy ta nocna tarcza może sama z siebie dawać jakiekolwiek światło? Oczywiście, że nie, to była tylko i wyłącznie jego wyobraźnia. 
Do uszu białego basiora dotarł szelest. To właśnie w tym momencie podświadomość wilka zrozumiała, że nie jest on tylko bezstronnym obserwatorem tej wizji- został jej głównym bohaterem. Jak to się skończy? Dowiedzieć się tego mógł tylko w jeden sposób.
Szelest na chwilę ucichł, niosąc ze sobą dzwoniącą w uszach ciszę. Jeżeli tamte szmery były denerwujące, to obecna głucha cisza zdawała się wręcz nie do zniesienia. Drzewa przestały na chwile szumieć... Tylko po to, by rozbrzmieć ponownie, ale tym razem zdecydowanie głośniej i jakby... wyraźniej? Biały basior zaczął rozglądać się dookoła, studiując krajobraz wyśnionej krainy. Miał przed sobą nienaturalnie wysokie, rozłożyste drzewa. Żadne z nich nie miało chociażby pojedynczego liścia na którejkolwiek z gałęzi, a mimo to wszystkie szeleściły. To nie było normalne, ale nic w tamtym lesie takowe nie było. Trawa, choć z początku zdawała się mieć zdrowy, zielony kolor, dopiero teraz w promieniach księżyca wyglądała, jakby przesiąkła wszystkimi odcieniami czerni. W drzewa... one były szare. Wszystko dookoła było czarne, szare, albo niewidoczne, jakby przykryte gęstą, również nienaturalnie ciemną mgłą. Jedynie biała sierść Grim'a i czerwony, jak krew księżyc zdawały się odstawać od reszty krajobrazu... ale czy to aby na pewno dobrze?
Drzewa znów zaszeleściły, tym razem jeszcze mocniej. Zupełnie, jakby nagle miałyby zostać porwane przez ostrą, bezlitosną wichurę, Szeleściły, ostrzegając pozostałych braci i siostry o niebezpieczeństwie, jakie niesie ze sobą tak silny wiatr, ile gałęzi jest w stanie im powyrywać, ile liści z nich strącić... no właśnie, liści. Choć każde z drzew było przeraźliwie łyse, to jednak szeleściło. Choć żadna z gałęzi nie posiadała liści, to mimo wszystko, gdy zawiał wiatr... one zaczęły spadać na ziemię. Jednak nie opadały lekko, kołysząc się w powietrzu, jak to zawsze się działo... spadały gwałtownie w dół. Zupełnie, jakby pod ziemią rósł jakiś ukryty magnes, przyciągający do siebie wszystkie opadające liście. 
Biały basior podszedł do kilku z nich. Ich żywa, zielona barwa strasznie wyróżniała się wśród czarnej trawy. Zdawała się bić zdrowym światłem, które po dłuższej obserwacji zaczęło kłuć basiora w oczy. Grim gwałtownie zamknął ślepia, próbując przetrzeć je jedna łapą. Kiedy znów je otworzył, liści już nie było.
Nie było też wichury, która zaledwie kilak sekund temu zrzuciła je na ziemie. Wilk nie czuł żadnego, nawet najsłabszego podmuchu, który przecież tak niedawno targał jego futrem na wszystkie strony. Silna zawierucha odeszła tak szybko, jak wcześniej się pojawiła... o ile w ogóle miała miejsce. Liście... zielone liście, które wcześniej wyraźnie leżały na leśnej ściółce zniknęły, a silny wiatr, który je zrzucił również ulotnił się tak, jakby go wcześniej nie było. Czy zatem na pewno się pojawił? Nie, po podmuchu nie było najmniejszego śladu, wszystkie gałęzie i wszystkie drzewa były całe... czym zatem on był? Jego wyobraźnią? Jeśli tak, to czym w takim razie był sen?
Biały basior rozejrzał się dookoła, dokładnie taksując i studiując każdy, chociażby najmniej istoty szczegół tej krainy. Nie podobało mu się to wszystko, czuł się dziwnie nie na miejscu, czuł... czuł, że ktoś go obserwuje. Ale dookoła nie było nikogo, tylko bezlistne drzewa, czerwony księżyc i trawa. Żadna z tych rzeczy nie miała oczu, nie posiadała zdolności widzenia, nie potrafiła przyglądać się światu. A mimo to, ktoś go obserwował. Wpatrywał się w białego wilka tak uważnie, jakby chciał przewiercić go spojrzeniem na wylot.
I wtedy Grim ją dostrzegł. Drobna istota, kryjąca się za szarym drzewem. Nie był to wilk, ani sarna... to zwierze nie przypominało żadnego, jakie do tej pory ujrzał. Stało na dwóch kończynach w pozycji wyprostowanej. Było niewielkie i wychudzone... a mimo to basior miał nieprzyjemne wrażenie, że byłoby w stanie zrobić mu krzywdę. Jej czerwone, jak tarcza świecącego księżyca oczy przyglądały mu się dokładnie. Dopiero teraz Grim zauważył, że owa tajemnicza istota trzyma coś w ręku. Zdawała się ściskać owy przedmiot, przytulać się do niego. Bała się? Ale czego, skoro to ona wywoływała strach? 
Czymkolwiek ta istota była, nie należała do jego świata. Nie należała do żadnego ze światów. Nie istniała... a jednak się pojawiła. 
Dziewczynka (bo był niemal pewny, że czerwonooki demon jest płci żeńskiej) przestała się w niego wpatrywać i wbiła spojrzenie w ziemię. Do uszu Grim'a dotarł szloch... cichy płacz, który jednak był w stanie zagłuszyć szelest drzew. Po chwili nie słyszał już niczego, poza szlochaniem tajemniczej istoty. Płakała? Ale dlaczego...
-Coś się stało?- biały basior podszedł bliżej dziewczynki, choć jego głos rozsądku wyraźnie go przed tym ostrzegał. Zlekceważył również instynkt, który stanowczo zabraniał mu stawić następny, chociażby najmniejszy krok w stronę dziecka. Teraz był już przy niej, na wyciągnięciu ręki. Zastanawiał się tylko, dlaczego tajemnicza istota w ogóle nie reagowała na jego pytanie. No tak, przecież nie była wilkiem... czyżby w takim razie nie rozumiała jego mowy?
-Hej, dlaczego nic nie mówisz?- odezwał się ponownie. O ile w jego wcześniejszym pytaniu dało się wyczuć choć maleńką nutkę troski (co przecież było do niego zupełnie niepodobne), to teraz jej miejsce zajęła podejrzliwość.
Podszedł jeszcze bliżej czerwonookiej istoty, choć w tym momencie rozsądek wyraźnie kazał mu uciekać. Jego podświadomości  coś bardzo nie podobało się w małym demonie, ale ciało w jego wyobraźni nie potrafiło pojąć co takiego. Zrozumiał dopiero, gdy zrobił kolejny krok.
Lament dziewczynki odrobinę ustał, a ta popatrzyła się na basiora karminowymi ślepiami. Zanim ten zdążył cokolwiek zrobić, istota rzuciła się na jego, objęła szyję i... przytuliła mocno do siebie. Chyba was nie zdziwi, jeśli powiem, że Grim był naprawdę zaskoczony? Choć to, co działo się potem było jeszcze dziwniejsze.
Czerwonooka, dwunożna istota przestała już płakać. Zaczęła się śmiać, jak małe dziecko, które usłyszało zabawną historyjkę od swojego starszego rodzeństwa. Było w tym śmiechu coś niepokojącego, jakiś bodziec, który wyraźnie ostrzegał Grim'a przed tą dziewczynką. Dopiero, gdy uwolniła wilka z uścisku, ten był w stanie dostrzec to, kim... a może raczej czym była naprawdę. Jej czerwone ślepia znów zaczęły przewiercać basiora na wylot, a uśmiech wykrzywił się w przeraźliwy grymas, odsłaniając nienaturalnie ostre kły.
Co to jest do cholery?!, pomyślał zszokowany, w ostatniej chwili odpychając od siebie demona. Bo czymkolwiek to było, chciało jego śmierci. Czymkolwiek to było, rządziło szarym lasem. 
Grim odepchnął od siebie czerwonooką istotę, przy okazji drapiąc jej rękę pazurami. Musiał stąd uciekać, jak najdalej od szeleszczących drzew... tylko jak? 
Tak samo, jak się tutaj znalazłam.
Skoro jego podświadomość stworzyła i wpakowała go do tej krainy, może go stąd zabrać. Musi tylko bardzo tego chcieć...

     Grim otworzył oczy. W okół niego dalej panowała ciemność... ten sam mrok, który był tutaj jeszcze wtedy, gdy basior zasypiał. Nie, "zasypiał" to nie było właściwe słowo. Przez klątwę wilk nie potrafił zasnąć, nie umiał też śnić. Czym zatem była kraina, w której wcześniej się znalazł? Jego wyobraźnią.
Każdy potrzebuje snu, a choć przez klątwę samiec został go pozbawiony, to odkrył sposób, w jaki omijał kilka zasad. Czasem, kiedy nie mógł już znieść tej pustki przed oczami, widoku czarnej otchłani, za każdym razem, gdy zamykał oczy i cierpliwie czekał na sen, który nigdy już nie nadejdzie... wymyślał sobie własne. Ale szaleńcy, który go przeklęli najwyraźniej przewidzieli, że Grim wpadnie na coś takiego. Dlatego też nadając mu klątwę, postanowili również zniechęcić go do prób ominięcia zasad. Jak? Koszmary- tylko je był w stanie sobie wyobrazić. Chore, nieprawdopodobne, lecz jakże realne wizje. Po przeżyciu czegoś takiego rzeczywiście traciło się ochotę na dalsze kreowanie własnego snu... mimo wszystko, czasem musiał to robić. Ostatni raz miało to miejsce dobre dwanaście lat temu, dlatego też basior zdążył zapomnieć jak nieprzyjemne jest to uczucie. Raz na kilkanaście lat- tyle wystarczyło, by mógł potem normalnie funkcjonować. Nawet jeśli koszmary nie były przyjemne, warto było je przeżyć. Chociażby po to, by nie stracić całkowitego zainteresowanie światem, by jeszcze choć ten jeden raz w życiu, po obejrzeniu wszystkiego na świecie, dać się zaskoczyć.
I faktycznie, to działało. Czegoś takiego Grim się nie spodziewał. Dopiero teraz zauważył, że wyrwał pazurami przez "sen" kępy trawy. Zielonej trawy... tak, ta tutaj była zupełnie normalna.
Biały basior wstał, przyglądając się krajobrazowi. Obserwował dokładnie otoczenie swymi czarnymi ślepiami, tak, by na wszelki wypadek sprawdzić, czy aby na pewno nie "śpi". 
Księżyc świecił białym blaskiem, trawa wokół była ciemnozielona, a drzewa miały normalne barwy. Na ziemi leżały zeschnięte, jesienne liście, które nie zniknęły po tym, gdy basior zamknął oczy. Wszystko było w porządku... 
Czerwone ślepia. Dostrzegł je w mroku nocy wśród drzew. Te same oczy, które wcześniej go obserwowały w wymyślonej krainie. A więc jeszcze stamtąd nie wrócił? A może wrócił... ale to coś przyszło tutaj razem z nim? Czy to wo ogóle było możliwe?! Nie wiedział, ale w tej chwili było to bez znaczenia. Już wiedział z czym mógł mieć do czynienia i tym razem nie miał zamiaru temu zaufać.
Biały basior uśmiechnął się złowrogo, co (biorąc pod uwagę jego dziwnie rozcięte wargi) dało dość makabryczny efekt. Obnażył kły i bez chwili wahania zaatakował demona, przyszpilając go do ziemi.
-Tutaj też masz zamiar mnie prześladować?!- warknął w stronę... to nie był ten demon. To w ogóle nie była istota, która chociażby odrobinę przypominała tamten koszmar. 
Grim miał przed sobą waderą. Zwykłą, fioletową wilczycę, o czerwono-pomarańczowych oczach.
-A gdzie wcześniej Cię prześladowałam?- wypaliła, unosząc jedną brew ze zdziwienia.

Lua? Nigdy więcej Stephen'a King'a przed pisaniem opowiadań (co najwyżej po) *^* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz