niedziela, 31 lipca 2016

Od Riry (CD Flubstera):Bo życie zawsze jest skomplikowane

      Przechyliłam łeb lekko w bok. O co mogło chodzić temu wilkowi? Cóż, jest nowy, chyba oczywiste, bo nigdy wcześniej go nie widziałam, więc pewnie dołączył przed chwilą. Byłam tak zajęta mamrotaniem do siebie, że nawet nie zauważyłam, że ktoś mnie słyszy. Ba! Że ktoś w ogóle do mnie podszedł. Dlatego, gdy usłyszałam obcy głos, drgnęłam, zaskoczona podnosząc oczy ku górze, gdzie moje spojrzenie natrafiło na owego osobnika. Przez tę chwilę, gdy jeszcze nie dotarł mnie sens jego pytania skierowanego do mnie, miałam okazję mu się uważnie przyjrzeć. Ale nic specjalnie nie wyróżniało go z tłumu. Widać, że był młody, posiadał smukłą i chudą sylwetkę, okalaną przez zwykłe, ciemno szare futro. Choć w tej watasze, gdzie co rusz napotykało się na jakieś rogi, skrzydła, czerwone ślepia, nienaturalne umaszczenie, to właśnie ta jego „zwykłość” zdawała się odskocznią od tych wszystkich „niezwykłych” wilków, choć teraz wcale tego nie potrzebowałam.
  Cóż, miałam inne problemy na głowie. Po pierwsze: dalej nie jestem w stanie otrząsnąć się z szoku, który jest wynikiem owej sytuacji, którą postanowiła odpierdzielić Lua. Owszem, część w tym było mojej winy, ale hej! Poprosiłam o policzek! PO-LI-CZEK! Skąd mogłam wiedzieć, że owa wadera jest w stanie posunąć się do czegoś takiego?! 
  Ale choćbym nie wiem jak bardzo się starała, chyba nie potrafię się na nią mocniej zdenerwować. Wywołała u mnie sympatię od pierwszego dnia, gdy ją zobaczyłam. Poza tym, uczyła mnie jako takiej walki, za co dalej jestem i przypuszczam, że będę wdzięczna jeszcze długi, długi czas. A fakt, że zawiesiłam na razie moją naukę jest na chwilę obecną nieistotne. Choć teraz nawiedzają mnie znowu moje podejrzenia? Może Lua jest zakochana w Blade’zie?! Przecież nikt ot tak nie całuje płci przeciwnej, prawda? Och, to świetnie, że Luuś w końcu sobie kogoś upatrzyła nawet, jeśli tego po niej nie widać! Ale ja wiem już, co się w jej głowie czai, mogę ją przejrzeć na wylot! Ale… Co w takim razie z crush’em jaki Blade ma w Farce? I na odwrót? Co z tą parą? Fakt faktem, już na starcie zaplanowałam im świetlaną przyszłość, nadałam imiona ich jeszcze nienarodzonych szczeniaczków i wyobrażałam sobie, jak słodko, a co najważniejsze: UROCZO wyglądaliby razem! Ech, ale z drugiej strony, nie chcę zranić uczuć Luy, która najprawdopodobniej skrzętnie ukrywa w serduszku… To na razie jest mój problem numero uno, który postaram się rozwiązać w najbliższym czasie.
  A skoro mówimy o Farce… Sprawa druga: gdzie ona, u licha, się podziewa?! Gdy zaplanowaliśmy ten postój miałam nadzieję na jak najszybsze znalezienie jej, odciągnięcie na bok i zapytaniu jej o to, co widziała wtedy, gdy Blade i Lua byli razem i podchwyceniu jej emocji względem tego. Może Lua to trochę spitoliła, ale trzeba kuć żelazo póki gorące! A ja nie zamierzam zmarnować mojej szansy! Sęk leży w tym, że moja kruszyna zapadła się pod ziemię, a ja nijak nie jestem w stanie jej wywęszyć. Choć jestem przekonana, że poszła pewnie na polowanie… 
  Po trzecie: Asher. Jestem z nim w związku od ponad… Roku? A między nami może faktycznie są jakieś romantyczne akcenty, to nie takie, jakbym chciała! To przypomina bardziej gruchanie zakochanych szczeniaków, niźli porządna relacja, zbudowana na miłości i trosce. Muszę poczynić jakieś postępy, albo w najbliższym czasie przysięgam, że zwariuję! Na dodatek: nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc ze strony Blue! Moja wierna przyjaciółka wyruszyła z Behemotem. Och, nawet nie wiecie jak skakałam z radości w duchu widząc oddalającą się tą parę od stada. Przez… „przypadek”, zdołałam usłyszeć o czym nasz Behcio rozmawiał z Ikaną i przyznam szczerze, że był przy tym wprost rozbrajający… Ten wyszukany język, ten chód, ten seksowny akcent… Nie dziwię się, że Blue tak się na niego gapi. Gdybym nie miała mojego oczka w głowie (Ashera, kochani, Ashera), też bym się śliniła na jego widok. Ale moja ślina i serce zarezerwowane są dla tego, który włada krukami… Ech, wracając do tematu! Muszę z nim jakoś polepszyć te relacje i popchnąć je na właściwy tor, bo naprawdę, nie ręczę za siebie… 
  To właśnie w takim zdeterminowanym i lekko poirytowanym humorze zastał mnie osobnik, którego wspomniałam już na początku. Facet chyba nie posiadał jakiegoś dobrego wyczucia jeśli chodzi o rozmowy. Ej, ja nie oceniam, ale czy walnięcie na początek pytaniem, które brzmi: „Nic Ci nie dolega?”, nie brzmi trochę niegrzecznie? Cóż, a mówią, że dobre wrażenie jest najważniejsze… 
  Zmierzyłam go oburzonym wzrokiem, słysząc jego wypowiedź, po czym szybko zaprzeczyłam, podkreślając swoją złość odpowiadając jeszcze pełnym zdaniem, choć wystarczyło zwykłe „Nie”. Potrząsnęłam głową, zdając sobie sprawę, że to teraz ja jestem tą, która zachowuję się niemile, dlatego wniknęłam do swojego umysłu, starając się jakby zresetować swój humor i moje myśli, które błądziły nieskładnie po mojej głowie, obijając się boleśnie o czaszkę. „Ile to takie istotki jak ja muszą mieć na barkach?”, westchnęłam ciężko w duchu. 
  Po krótkiej, tym razem nawet miłej wymianie zdań, facet usiadł koło mnie, sadzając swój kuper na puchatym, ale i zimnym śniegu. Choć ta miękkość też była tylko tymczasowa, bowiem wygodnie siedzenie chwilę później się roztapiało, zostawiając po sobie tylko mokrą plamę. Ech, uroki zimy. Plusem dla mnie jest jedynie tylko to, że strapiona, zmarznięta wadera może przytulić się do swojego wybranka w celu ogrzania. I mam nadzieję, że Farce to właśnie robi, bowiem, w miarę rozglądania się wokoło, nie zauważyłam również obecności Blade’a, co może oznaczać tylko jedno.
 – Długi macie ten postój? – zagadnął nagle nowo poznany basior, kierując na mnie swój wzrok, który poprzednio wertował towarzystwo, jakie od dzisiaj będzie musiał znosić.
 – Em, szczerze, to nie wiem – odpowiedziałam, lekko mrużąc oczy, próbując sobie przypomnieć jakieś szczególne informacje odnośnie naszej wędrówki jak i przerwy, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. – Nie oddalam się zbytnio od stada, bo nie mam takiej potrzeby, dlatego kieruję się na razie tłumem – wzruszyłam barkami, dopiero teraz ubierając moje zachowanie w słowa. Nawet sama nie zdawałam sobie sprawy, że tak robię. Cóż, najwyraźniej byłam pochłonięta rozpatrywaniem moich problemów, które ostatnimi czasy zdawały się namnażać…
 – A, tak, zapomniałabym – ocknęłam się nagle, odwracając żywo łeb w stronę basiora tak, że aż mnie zabolało w karku. – Jestem Rira.


Flubster? Dopiero teraz zauważyłam, że niezbyt pociągnęłam tą konwersację do przodu ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz