Przechyliłam łeb lekko w bok. O co mogło chodzić temu
wilkowi? Cóż, jest nowy, chyba oczywiste, bo nigdy wcześniej go nie widziałam,
więc pewnie dołączył przed chwilą. Byłam tak zajęta mamrotaniem do siebie, że
nawet nie zauważyłam, że ktoś mnie słyszy. Ba! Że ktoś w ogóle do mnie
podszedł. Dlatego, gdy usłyszałam obcy głos, drgnęłam, zaskoczona podnosząc
oczy ku górze, gdzie moje spojrzenie natrafiło na owego osobnika. Przez tę
chwilę, gdy jeszcze nie dotarł mnie sens jego pytania skierowanego do mnie, miałam
okazję mu się uważnie przyjrzeć. Ale nic specjalnie nie wyróżniało go z tłumu.
Widać, że był młody, posiadał smukłą i chudą sylwetkę, okalaną przez zwykłe,
ciemno szare futro. Choć w tej watasze, gdzie co rusz napotykało się na jakieś
rogi, skrzydła, czerwone ślepia, nienaturalne umaszczenie, to właśnie ta jego
„zwykłość” zdawała się odskocznią od tych wszystkich „niezwykłych” wilków, choć
teraz wcale tego nie potrzebowałam.
Cóż, miałam inne problemy na głowie. Po pierwsze: dalej nie jestem w stanie otrząsnąć
się z szoku, który jest wynikiem owej sytuacji, którą postanowiła odpierdzielić
Lua. Owszem, część w tym było mojej winy, ale hej! Poprosiłam o policzek!
PO-LI-CZEK! Skąd mogłam wiedzieć, że owa wadera jest w stanie posunąć się do
czegoś takiego?!
Ale choćbym nie wiem jak bardzo się starała, chyba nie potrafię się na nią
mocniej zdenerwować. Wywołała u mnie sympatię od pierwszego dnia, gdy ją
zobaczyłam. Poza tym, uczyła mnie jako takiej walki, za co dalej jestem i
przypuszczam, że będę wdzięczna jeszcze długi, długi czas. A fakt, że
zawiesiłam na razie moją naukę jest na chwilę obecną nieistotne. Choć teraz
nawiedzają mnie znowu moje podejrzenia? Może Lua jest zakochana w Blade’zie?!
Przecież nikt ot tak nie całuje płci przeciwnej, prawda? Och, to świetnie, że
Luuś w końcu sobie kogoś upatrzyła nawet, jeśli tego po niej nie widać! Ale ja
wiem już, co się w jej głowie czai, mogę ją przejrzeć na wylot! Ale… Co w takim
razie z crush’em jaki Blade ma w Farce? I na odwrót? Co z tą parą? Fakt faktem,
już na starcie zaplanowałam im świetlaną przyszłość, nadałam imiona ich jeszcze
nienarodzonych szczeniaczków i wyobrażałam sobie, jak słodko, a co
najważniejsze: UROCZO wyglądaliby razem! Ech, ale z drugiej strony, nie chcę
zranić uczuć Luy, która najprawdopodobniej skrzętnie ukrywa w serduszku… To na
razie jest mój problem numero uno, który postaram się rozwiązać w najbliższym
czasie.
A skoro mówimy o Farce… Sprawa druga: gdzie ona, u licha, się podziewa?! Gdy
zaplanowaliśmy ten postój miałam nadzieję na jak najszybsze znalezienie jej,
odciągnięcie na bok i zapytaniu jej o to, co widziała wtedy, gdy Blade i Lua
byli razem i podchwyceniu jej emocji względem tego. Może Lua to trochę
spitoliła, ale trzeba kuć żelazo póki gorące! A ja nie zamierzam zmarnować
mojej szansy! Sęk leży w tym, że moja kruszyna zapadła się pod ziemię, a ja
nijak nie jestem w stanie jej wywęszyć. Choć jestem przekonana, że poszła
pewnie na polowanie…
Po trzecie: Asher. Jestem z nim w związku od ponad… Roku? A między nami może
faktycznie są jakieś romantyczne akcenty, to nie takie, jakbym chciała! To
przypomina bardziej gruchanie zakochanych szczeniaków, niźli porządna relacja,
zbudowana na miłości i trosce. Muszę poczynić jakieś postępy, albo w
najbliższym czasie przysięgam, że zwariuję! Na dodatek: nie mogę liczyć na
jakąkolwiek pomoc ze strony Blue! Moja wierna przyjaciółka wyruszyła z
Behemotem. Och, nawet nie wiecie jak skakałam z radości w duchu widząc
oddalającą się tą parę od stada. Przez… „przypadek”, zdołałam usłyszeć o czym
nasz Behcio rozmawiał z Ikaną i przyznam szczerze, że był przy tym wprost
rozbrajający… Ten wyszukany język, ten chód, ten seksowny akcent… Nie dziwię
się, że Blue tak się na niego gapi. Gdybym nie miała mojego oczka w głowie
(Ashera, kochani, Ashera), też bym się śliniła na jego widok. Ale moja ślina i
serce zarezerwowane są dla tego, który włada krukami… Ech, wracając do tematu!
Muszę z nim jakoś polepszyć te relacje i popchnąć je na właściwy tor, bo
naprawdę, nie ręczę za siebie…
To właśnie w takim zdeterminowanym i lekko poirytowanym humorze zastał mnie
osobnik, którego wspomniałam już na początku. Facet chyba nie posiadał jakiegoś
dobrego wyczucia jeśli chodzi o rozmowy. Ej, ja nie oceniam, ale czy walnięcie
na początek pytaniem, które brzmi: „Nic Ci nie dolega?”, nie brzmi trochę
niegrzecznie? Cóż, a mówią, że dobre wrażenie jest najważniejsze…
Zmierzyłam go oburzonym wzrokiem, słysząc jego wypowiedź, po czym szybko
zaprzeczyłam, podkreślając swoją złość odpowiadając jeszcze pełnym zdaniem,
choć wystarczyło zwykłe „Nie”. Potrząsnęłam głową, zdając sobie sprawę, że to
teraz ja jestem tą, która zachowuję się niemile, dlatego wniknęłam do swojego
umysłu, starając się jakby zresetować swój humor i moje myśli, które błądziły
nieskładnie po mojej głowie, obijając się boleśnie o czaszkę. „Ile to takie
istotki jak ja muszą mieć na barkach?”, westchnęłam ciężko w duchu.
Po krótkiej, tym razem nawet miłej wymianie zdań, facet usiadł koło mnie,
sadzając swój kuper na puchatym, ale i zimnym śniegu. Choć ta miękkość też była
tylko tymczasowa, bowiem wygodnie siedzenie chwilę później się roztapiało,
zostawiając po sobie tylko mokrą plamę. Ech, uroki zimy. Plusem dla mnie jest
jedynie tylko to, że strapiona, zmarznięta wadera może przytulić się do swojego
wybranka w celu ogrzania. I mam nadzieję, że Farce to właśnie robi, bowiem, w
miarę rozglądania się wokoło, nie zauważyłam również obecności Blade’a, co może
oznaczać tylko jedno.
– Długi macie ten postój? – zagadnął nagle nowo poznany basior, kierując na
mnie swój wzrok, który poprzednio wertował towarzystwo, jakie od dzisiaj będzie
musiał znosić.
– Em, szczerze, to nie wiem – odpowiedziałam, lekko mrużąc oczy, próbując sobie
przypomnieć jakieś szczególne informacje odnośnie naszej wędrówki jak i
przerwy, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. – Nie oddalam się zbytnio od
stada, bo nie mam takiej potrzeby, dlatego kieruję się na razie tłumem –
wzruszyłam barkami, dopiero teraz ubierając moje zachowanie w słowa. Nawet sama
nie zdawałam sobie sprawy, że tak robię. Cóż, najwyraźniej byłam pochłonięta
rozpatrywaniem moich problemów, które ostatnimi czasy zdawały się namnażać…
– A, tak, zapomniałabym – ocknęłam się nagle, odwracając żywo łeb w stronę
basiora tak, że aż mnie zabolało w karku. – Jestem Rira.
Flubster? Dopiero teraz zauważyłam, że niezbyt pociągnęłam tą konwersację do
przodu ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz