Pierwszym, co zauważył była otaczająca go czerń. Dostrzegł ją jeszcze zanim zderzył się z twardym, wilgotnym gruntem, czemu towarzyszyło ciche syknięcie, uprzedzające krótką serię przekleństw, jaka wydobyła się z jego gardła. Jedyne wejście i jedyne wyjście z jaskini zostało zasypane zaledwie w ciągu kilku, marnych sekund. Gruba, śnieżna ściana całkowicie odcięła dopływ światła, silnie potęgując otaczającą ich ciemność. Mrok zdawał się tak nieprzenikniony i gęsty, że można byłoby kroić go nożem, niczym kostki masła. Nawet pary oczu błyskały jedynie okazjonalnie i prawie niewidocznie, bezskutecznie próbując przebić się przez armię cieni.
" I c h ", gdyż basior nie leżał w jaskini sam.
- Cholera jasna!- przekleństwo, które wydobyło się z ust wadery tylko utwierdziło basiora w jego przekonaniu, iż nie on jedyny znajdował się w schronieniu.
W dodatku, jakby tego było mało, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim była wilczyca, której udało się uciec przed niebezpieczną lawiną... lawiną, którą, gwoli ścisłości, sama wywołała. Rozpoznał ją nie tylko po brzmieniu głosu, ale przede wszystkim, po niezadowoleniu i ogromnym rozczarowaniu, które wkradało się w jej ton, niemal za każdym razem, kiedy ich drogi przypadkiem się krzyżowały.
- Mogłeś ukryć się w jakiejkolwiek jaskini, albo gdziekolwiek indziej, a trafiłeś akurat do tej samej, co ja!- oburzony głos wadery odbił się od wilgotnych ścian jaskini, które najwidoczniej znajdowały się zbyt blisko siebie, aby nieść echo.- Tak trudno było znaleźć inne miejsce?- charakterystyczny dźwięk szurania oznaczał, że brązowowłosa zdążyła się podnieść z ziemi, a teraz najwyraźniej błądziła w jaskini, w celu ustalenia jej wielkości, albo też z nadzieją na znalezienie chociażby najmniejszej strużki światła, wpadającej do groty.- A z resztą! Jeśli chcesz znać moje zdanie, równie dobrze mogłeś zostać pogrzebanym przez tą stertę śniegu.
- A kto powiedział, że obchodzi mnie Twoje zdanie?- Blade odezwał się po raz pierwszy, odkąd znalazł się w ciemnej grocie, jednak sądząc po minie Farce (której basior oczywiście nie mógł dostrzec, dlatego to właśnie ja wam wszystko opisuję), wadera wolałaby, gdyby siedział cicho i przynajmniej udawał, że go nie ma w promieni co najmniej kilku kilometrów kwadratowych. Mało tego! Basior sprawiał wrażenie, jakby doskonale o tym wiedział, a ponieważ nie był dobrą wróżką, spełniającą życzenia, nie tylko przypominał brązowowłosej o swoim istnieniu, ale (jak to miał w zwyczaju) robił to na swój specjalny, denerwujący sposób.
- Osobiście, również nie jestem urzeczony świadomością spędzania z Tobą czasu w jednym pomieszczeniu. I, z tego co przypuszczam, na dość wiele godzin.- samiec również zdołał się podnieść, jednak on w przeciwieństwie do towarzyszki, nie wybrał się na bezsensowną przechadzkę po jaskini.- Jeśli dalej będziesz chodzić w ciemnościach, w końcu o coś walniesz...- zauważył rzeczowo, jednak Farce najwyraźniej nie miała zamiaru słuchać uwag akurat tego wilka.
- A kto powiedział, że obchodzą mnie Twoje idiotyczne uwa...- jak można było się domyśleć, dokładnie w tym momencie wadera przeżyła bliższe spotkanie z jednym ze zwisających nisko stalaktytów, które punktowo ozdabiały sklepienie jaskini.
Brązowowłosa oczywiście nawet nie krzyknęła "au!", ani nie zrobiła niczego, co mogłoby świadczyć o uderzeniu się głową o sopel, akurat w momencie, kiedy najbardziej znienawidzony przez nią wilk ostrzegał ją właśnie przed tym. Krzyk nie był jednak potrzebny, gdyż basior po samym cichym odgłosie uderzenia, oraz po fakcie, iż samica przerwała zdanie w połowie słowa, z łatwością domyślił się co właśnie zaszło.
Chyba nie zdziwi was zbytnio, jeśli powiem, że czerwonooki zaśmiał się kpiąco, prawda?
- To... mówiłaś, że nie obchodzą Cię jakie uwagi...?- zagaił basior, uśmiechając się złośliwie, czego wadera oczywiście nie była w stanie dostrzec, jednak myślę, że przez te wszystkie lata ich znajomości, z jego strony mogła się spodziewać właśnie takiej reakcji. O ironio, najwyraźniej wciąż nie była do nich przyzwyczajona, a nawet jeśli oswoiła się z nimi w jakimś stopniu, czasem wciąż potrafiły wyprowadzić ją z równowagi.
- Ugh, zamknij się.- Farce warknęła w odpowiedzi. Teraz jej głos dobiegał ze znacznie bliższej odległości.- Nie dość, że utknęłam w jaskini, to jeszcze z Tobą, a na dodatek po ciemku. Ostatnia rzecz, jakiej mi potrzeba to ty i Twój sarkazm.- oczywiście, ostatnie słowa wadery wcale nie sprawiły, że czerwonooki chociażby pomyślał o tym, by choć raz uprzejmie spełnić czyjąś w tym przypadku, już mniej uprzejmą prośbę.
- Och, czyżby nasza księżniczka bała się ciemności?- odparł z udawaną troską w głosie. Była jednak tak teatralna, że aż nie sposób było potraktować jej poważnie.
- Niczego się nie boję!- Farce wydała się wręcz oburzona tym, że ktoś, a zwłaszcza osobnik pokroju Blade'a, ma czelność zarzucać jej strach.- Po prostu ta ciemność jest okropnie denerwująca.
- Zapewne dlatego, że tęsknisz za moim widokiem, co?- ironia, która tańczyła na pysku wilka, zdążyła już wkraść się również w ton jego głosu.
Odpowiedziało mu drwiące parsknięcie.
- Oczywiście, nawet nie masz pojęcia jak bardzo brakuje mi Twojej mordy...- słowa Farce wypływały z jej ust tak samo, jak trucizna sączy się z pyska jadowitych żmij.
- Ciemność aż tak Ci przeszkadza?- basior zdecydował się ciągnąć temat.- Słyszałem kiedyś, że wiedźmy ponoć widzą w ciemności... albo potrafią wyczarować ogień.
- A ja słyszałam, że węże nie mówią, ale najwyraźniej miałam pecha trafić na wybryk natury...- odparła brązowowłosa, a jej głos rozbrzmiewał jeszcze bliżej. A może to przez kształt jaskini dźwięk niósł się tak dziwnie?
- Sugerujesz, że ty też jesteś wybrykiem, wśród czarownic? Wiesz, takim który nie może rzucać zaklęć? Jak mi przykro...- choć ton jego głosu jasno sugerował coś zupełnie innego.
I właśnie wtedy Blade przypomniał sobie o jednej, teraz zdawało by się, że banalnej i śmiesznie oczywistej rzeczy. Oczywiście, był to tylko pomysł, który narodził się w głowie Zdradnicy dopiero przed chwilą, albowiem, paradoksalnie, jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się wykorzystywać swoich sztuczek do tak prostych celów, jednak nie widział żadnych przeciwwskazań, ani czynników, przez które miałby się nie udać.
- Magia...- mruknął, a właściwie, szepnął cicho i jakby do siebie.
- Co takiego?- wadera mrugnęła kilkakrotnie.
To dziwne, jej głos zdawał się dobiegać z naprawdę bliskiej odległości, jednak co jakiś czas oboje nie słyszeli się na wzajem. Możliwe, że Farce znów urządziła sobie mały spacer po jaskini, choć według Blade'a było to bardzo mało prawdopodobne. Nie tylko dlatego, że nie słyszał jej kroków, raczej przez to, że wadera najwyraźniej nie miała zamiaru uderzyć się przy nim po raz drugi, dając mu tym samym kolejny powód do śmiechu. Możliwe więc, że echo, które z początku wydawało się rzeczą niemożliwą w tak małym pomieszczeniu (a przynajmniej takie robiło wrażenie), jednak w rzeczywistości istniało i ujawniło się dopiero teraz.
- Czarna magia.- powtórzył, teraz już trochę głośniej.- Możliwe, że za jej pomocą, uda mi się wyczarować płomienie...
- No to na co czekasz? Sam pieprzysz o wiedźmach i czarach, a nic Ci w głowie nie zaświtało?
- Nigdy wcześniej tego nie robiłem.- mruknął. Tym razem to on nie był zachwycony tym, że ktoś pokroju Farce zwraca mu uwagę.- Poza tym, większość tworów Czarnej Magii ma ciemny kolor, nie wiem, jak wpłynie to na ogień.
- Bo zamiast sprawdzić, wolałeś bawić się w czarowanie kwiatków i innych chwastów.- brązowowłosa uśmiechnęła się złośliwie.
Nie wiedzieć czemu, ta uwaga rozbawiła czerwonookiego wilka, który zaśmiał się krótko i, wyjątkowo, nie ironicznie. Mimo wszystko, ten jeden raz jej nie skomentował, za bardzo pochłonięty tajnikami zaklęć. Teraz ważniejsze było dla niego to, o czym powinien myśleć, jakie kształty powinny ukazać się przed jego oczami i jakie słowa powinien wypowiedzieć na głos, albo w myśli, aby otrzymać zamierzony efekt. Wbrew pozorom, cała procedura tworzenia nie trwała bardzo długo. Tak naprawdę, chociaż wyczarowanie ognia było dla Blade'a czymś zupełnie nowym, sam czar okazał się bardzo prosty.
- Ten rodzaj magii nie jest ciepły, choć nawet on powinien stworzyć płomień...- zaczął tłumaczyć krótko, choć, jak się zaraz okazało, zupełnie niepotrzebnie.- Ej, a ty dokąd?- rzucił w stronę wadery, kiedy do jego uszu ponownie dotarły odgłosy kroków. Sam już nie był w stanie stwierdzić, czy rozbrzmiewają bliżej, czy dalej, a nie miał pewności, że to co słyszy może nie być prawdziwe.
- Ja wiem? Co powiesz na stare, dobre jak-najdalej-od-Ciebie?
Basior ledwie otworzył pysk, by odpowiedzieć, kiedy tuż obok niego buchnął niewielki płomień. Nie był to jednak zwyczajny ogień, choć kołysał się i tańczył we własnym rytmie tak, jak każdy inny. Miał zaskakującą i niespotykaną w naturze barwę, choć jeszcze bardziej zdumiewający był fakt, że płomienie w odcieniach indygo, ciemnego fioletu, a gdzieniegdzie nawet i czerni, zdawałoby się, że głębszej, niż wypełniająca jaskinię ciemność, są w stanie nieść jakiekolwiek, nawet słabe światło.
Mimo wszystko, choć ogień istotnie, był niesamowity, zdecydowanie dziwniejszy był widok, jaki oboje ujrzeli zaraz po tym, kiedy płomienie częściowo odgoniły otaczającą ich ciemność. Były to dwie pary oczu, jedna błękitna, a druga szkarłatna i każda z nich wpatrywała się w tą drugą i to w dość ostrym przybliżeniu... właściwie to zaskakująco ostrym. Odległość, w jakiej się znaleźli była zdecydowanie zbyt bliska, nie mówiąc już o tym, że łby obojga przekroczyły granicę przestrzeni osobistej, znajdując się od siebie w odległości zaledwie kilku centymetrów.
Ciężko powiedzieć, czy cisza, jaka między nimi nastała w chwili buchnięcia ognia, była spowodowana zaskoczeniem, zniesmaczeniem, obawą, czy jeszcze czymś innym.
- Jak najdalej ode mnie, mówisz?- drwiąca uwaga basiora przerwała panujące między nimi milczenie. Samiec zaśmiał się, kiedy brązowowłosa odskoczyła od niego gwałtownie, jakby porażona prądem. Była zła, choć ciężko stwierdzić czy przez jego słowa, śmiech, czy też zaistniałą sytuacją. A może prze wszystko na raz?
- Zrobiłeś to specjalnie!- krzyknęła z oburzeniem, kiedy znalazła się w odpowiedniej odległości od czerwonookiego. Na tyle dalekiej, by było to wygodne, ale na tyle bliskiej, aby wciąż stać w okręgu, oświetlanym przez fioletowe płomienie.
Blade tylko parsknął kpiąco i z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Niby co? Wywołałem lawinę?
- N i e ! Dobrze wiesz co.- Farce najwyraźniej nie była zachwycona kpiną, jaką obdarzył ją basior, gdyż nie przestała wpatrywać się w niego morderczym, żądnym zemsty spojrzeniem. I tym razem, mrok nie był już w stanie go przysłonić.
- Cóż, to ty wywołałaś lawinę, przez którą utknęliśmy w tej jaskini.- Zdradnica wzruszył ramionami, uśmiechając się nieprzyjemnie.- Aż tak bardzo chciałaś spędzić ze mną czas? A ponoć to ty byłaś tą "bardziej pociągającą".- basior, jak zwykle zaczął kłótnię we właściwym miejscu, o właściwym czasie.
Mimo wszystko, Farce najwyraźniej nie miała ochoty zaczynać kolejnej sprzeczki. Nie po tym wszystkim, nie kiedy wolała posyłać wilkowi mściwe spojrzenie, rzucając przy okazji szereg wyzwisk i innych określeń, które według niej, najlepiej do niego pasowały. Z początku były to jedynie krótkie, kilkusylabowe słowa, przede wszystkim zakończone na "-yn", "-a", "-ek" i "-ant", jednak nie minęła chwila, a przekształciły się w znacznie lepiej rozbudowane określenia.
Basior słuchał tego wszystkiego z tym samym, kpiącym uśmiechem na ustach. Przy okazji, korzystając ze światła, jakie dawał ciemny ogień, podszedł bliżej śnieżnej ściany, odcinającej ich od reszty świata. Już na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie grubej i bardzo mocnej, a kiedy zarył w niej pazurem, jedynie utwierdził się w swych przypuszczeniach.
- Mogłabyś na chwilę przestać i pomyśleć, jak mamy się stąd wydostać?- czerwonooki zwrócił się w stronę Farce, której najwyraźniej powoli kończyły się wyzwiska.
Wadera gwałtownie zamrugała oczami, odwracając głowę w stronę rozmówcy. Popatrzyła na niego tak, jakby widziała go po raz pierwszy, po czym parsknęła z niedowierzaniem. Mimo wszystko, dalej była chyba bardziej zaskoczona, niż rozbawiona,
- Mam współpracować? Z Tobą?!
- Albo razem współpracujemy, albo zostajemy tutaj, innego wyjścia nie ma.- Blade wzruszył ramionami, uśmiechając się cierpko.- Nie jestem tym urzeczony, księżniczko, ale nie lubię Cię na tyle, by dać się uwięzić z Tobą w jaskini.
Farce? Ja nie umiem... koniec końców i tak wszystko kończy się kłótnią
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz