Też macie lekkie deja-vu?
Pamiętacie ten moment, gdy ten Gad tak cudnie się wyrżnął, łbem prosto w błoto?
I to jeszcze w środku jego wypowiedzi? I to jeszcze w tej, w której mówił, że
„jedyną ciapą z naszej dwójki jestem...”. Tak! Ja! Ale nawet nie miał okazji
dokończyć, gdyż zimna gleba skutecznie zamknęła mu pysk! To było tak wspaniałe,
że roześmiałam się jak głupia, a ten parszywiec wykorzystał okazję, by mnie
zdenerwować i zrobił dokładnie, DOKŁADNIE, to samo co teraz. No, pomijając
treść jego wypowiedzi, ale poza tym te sytuacje są identyczne! Kropka w kropkę
takie same!
Znów poczułam dotyk basiora koło swojego ucha, gdy odgarnął pasmo moich włosów
i znów miałam okazję wpatrywać się w te jego krwiste ślepia z tak małej
odległości. Czy on to robi specjalnie? Planuje to, czy coś? Czy po prostu
wymyśla te wszystkie złośliwostki na bieżąco? Ale… Chwila, co to ma teraz do
rzeczy?!
Pozwalając, by złość może nawet zbyt wyraziście ogarnęła mój pysk, wbiłam w
niego nienawistne spojrzenie. Czerwień trafiła na błękit. Ogień zderzył się z wodą.
Dopiero w tej chwili doszło do mnie, że z wyglądu różnimy się prawie w
dziewięćdziesięciu procentach, może nawet w stu. Ale najbardziej przykuwają
przecież oczy. Moje, przypominające spokojne morze, a jego rozszalały pożar
albo być może nawet to, co płynie nam w żyłach.
Jednak, hej! Skoro jestem wodą to przecież potrafię sobie z nim poradzić!
Wystarczy tylko, że będę nieugięta. Tak! Już nie dam się zaskoczyć, bo
wałkowaliśmy już temat jego aktorstwa w stosunku do mnie, prawda? Facet jest
taki przewidywalny… Czy on nie wie, że nie stosuje się tej samej sztuczki dwa
razy i, w dodatku, na tym samym wilku? Ha! Amatorszczyzna, doprawdy. Choć może
wcale tego nie planował? Może mój urok osobisty znów na niego zadziałał i nie
mógł się już powstrzymać przed, choćby, dotknięciem mnie?
A skoro o tym mowa… Czy wy w ogóle zauważyliście jak bardzo zmienił mu się
humor, gdy ja przyszłam? Z ponurego, melancholijnego nawet (!) basiora, zrobił
się tym samym denerwującym Gadem jakim zawsze był. Czyżbym poprawiła mu samopoczucie?
Czyżbym zrobiła mu przysługę? Nie, nie! Ale chwileczkę. Teraz może to zaważyć
na moim rychłym zwycięstwie! Co ja tu… Ach, tak! Nie dam się tym razem
zaskoczyć tego jego podłymi sztuczkami!
Zerknęłam szybko na to, co zdobiło jego pysk, po czym znów złapałam z nim
kontakt wzrokowy i bezbłędnie skopiowałam jego cyniczny uśmieszek, niemal go
wycinając i przenosząc go na moje usta. Również mój przepełniony wrogością
wzrok zdążył zelżeć i przybrać bardziej łagodnego oraz… Nawet czułego wyrazu.
Jak się chce, to się potrafi.
– Ależ, mój drogi, ja się nigdzie nie wybieram – mruknęłam cicho, gdyż nie było
potrzeby donośniejszego głosu z uszami tego Gada zaraz na wyciągnięcie łapy, a
to tylko pomogło mi w modelowaniu swojego tonu. Oczywiście, ja to ja, więc z trudnością
przyszło mi nazwanie go przeciwieństwem „taniego”, jednak zmusiłam się do
wypowiedzenia tego naturalnie, płynnie, podczas gdy w myślach niemal wyplułam
ten zwrot.
Mina basiora, z początku z zaskoczonej tym, iż jednak nie zdenerwowałam się na
ten wyuzdany i fałszywy gest, zmieniła się w jednej chwili w tą samą, którą
zwykł nosić na co dzień i którą posiadał jeszcze kilka chwil temu.
Powiem szczerze, że wpatrywanie się pierwszy raz tak frywolnie i bezpośrednio w
oczy tego wilka przyniosło mi pewnego rodzaju… Satysfakcję, że w końcu mam
okazję to zrobić. Nie zrozumcie mnie źle, przecież powiadają, że „oczy są
zwierciadłem duszy”, choć od początku naszej znajomości szargały mną
podejrzenia, iż taka poetycka i naturalna rzecz jak „dusza”, są temu Gadowi
całkowicie obce. Ba! Pewnie nawet owe słowo nie występuje w jego podręcznym
słowniku. Pomimo tego, zawsze warto się upewnić, prawda? Poza tym, popchnęła
mnie do tego również ciekawość. Ciekawość tego, co jeszcze mogę dostrzec w tych
czerwonych ślepiach oprócz tej dobrze znanej mi złośliwości. Jednak…
Nie było tam nic.
Po prostu.
Zwykły złowrogi błysk.
Naprawdę? Czy właśnie to kryje się za tymi tęczówkami? Tylko ta płytka emocja
jaką jest złośliwość? Nie, chwila. Dlaczego czuję się rozczarowana? Czy to dlatego,
że oczekiwałam, iż może ten Padalec posiada jakieś normalne emocje? Jak radość,
zazdrość, strach, smutek… Cokolwiek! Czy naprawdę w swoim asortymencie uczuć ma
tylko tą swoją wredotę?
– A kto powiedział, że musisz wyrażać na to zgodę? – Przymrużył lekko powieki,
najwyraźniej zauważając jak intensywnie wpatruję się w to, co zasłaniają,
automatycznie jeszcze bardziej się wyszczerzając, odsłoniwszy przy tym biały
kły. Cóż, najwyraźniej ma ochotę prowadzić dalej ze mną owy teatrzyk.
– Och, czyli chcesz mnie zabrać ze sobą siłą? – zapytałam cicho, małpując od
niego ruch obronny, lecz zrobiwszy to bardziej kobieco. Nawet nie zastanawiając
się nad moimi poczynaniami, wspięłam się na palce (ponieważ z niesmakiem muszę
przyznać, iż wilk był ode mnie wyższy) i, dosięgnąwszy ustami jego narządu
słuchu, szepnęłam spokojnie: – Aż tak bardzo mnie pragniesz?
Na moje słowa, stojące uszy basiora lekko drgnęły, najpewniej przez to, że
otoczone przez zimne powietrze nagle zetknęły się z gorącym podmuchem mojego
oddechu. Zaśmiał się wolno, lecz gardłowo, a gdy wróciłam do swojej poprzedniej
pozycji i mogłam ponownie obserwować jego pysk, znów wwierciliśmy się wzajemnie
w swoje oczy.
– To zabawne, bo o Tobie mógłbym powiedzieć to samo.
– Ach tak? Cóż, jednak myślę, że jestem bardziej pociągająca… - wypowiedziałam
to prawie niesłyszalnie. Jestem przekonana, że Gad zdołał pojąć moje wyłącznie
dzięki moim poruszającym się wargom, które płynnie składały wyrazy. Gdy wpadłam
znów na kolejny pomysł, kąciki moich ust znów zawadiacko się uniosły, po czym
nie przerywając kontaktu wzrokowego, dalej ciągnąc za sobą jego spojrzenie,
ruszyłam na przód, w celu okrążenia jego sylwetki. Podniósłszy delikatnie swój
ogon, obchodząc go, przejechałam miękkim futrem po pysku Gada, dalej uśmiechając
się pod nosem.
– Widzisz? – mruknęłam na tyle głośno, iż pomimo mojego oddalenia się od uszu
basiora zdołał to usłyszeć, jednak zadbałam o to, by dalej nie stracić
potrzebnej w głosie chrypki. Gdy już miałam ściągnąć swe futro z jego nosa i
powrócić na swoje miejsce, po okolicy rozniósł się głośny wrzask, odbijając od
skał, pni drzew oraz samych gór, powracając do moich uszu, tworząc powtarzające
się echo, które cichło z każdą sekundą. „Co to, u licha, było?”, zastanowiłam
się, marszcząc brwi i będąc zawiedzioną, a jednocześnie rozdrażnioną, iż ktoś,
lub coś, przerwało mi tą chwilę wygranej.
– Nie drzyj się tutaj! – skarcił mnie wąż, od razu się do
mnie odwracając, z dziwnym wyrazem pyska. Popatrzyłam na niego jak na niespełna
rozumu, krzywiąc się do niego z pytającym wyrazem twarzy. Co on właśnie do mnie
powiedział? Oszalał? Przecież to nie ja…!
I już miałam się odezwać, nakrzyczeć na niego za tą głupotę i niedorzeczności,
które wygaduje, gdy poczułam nagłą suchość w gardle oraz lekkie ukłucie. Więc…
Ten krzyk naprawdę wydobył się z mojej gardzieli…?
Znów, nim zdążyłam cokolwiek zrobić, poczułam kolejną dawkę bólu, tym razem o
wiele większą, przechodzącą niczym piorun przez całe moje ciało, niemal je
paraliżując i sprawiając, że przeklęłam dość głośno pod nosem. Jednak nawet,
gdybym wydarła się tak po raz drugi, najprawdopodobniej zagłuszyłby to ten
głuchy huk, który ni stąd, ni zowąd, dotarł do moich bębenków.
– Świetnie, wielkie gratulacje! – zawołał, zaciskając mocno szczękę i wpatrując
się w obiekt nad moim tułowiem. Powędrowałam za nim wzrokiem, natrafiwszy na
górę. Tak, dobrze przeczytaliście. Znaczy, nic dziwnego, przecież dotarliśmy na
tereny górzyste, a te wielkie wybałuszenia w skorupie otaczają nas ze
wszystkich stron, pokryte grubą warstwą białego puchu. I nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie to, że śniegowi najwyraźniej nie spodobało się zakłócanie
wszechobecnie panującej ciszy i postanowił zagrzebać pod sobą owe głośne
istoty, zsuwając się ze skarp i pędząc na dół z prędkością światła.
Wstrzymałam na chwilę oddech, tępo wpatrując się w zbliżającą się do nas
lawinę, jakby oczekując, że zaraz się zatrzyma, albo lepiej! Że to wszystko
moje przywidzenie!
Jednak z mojego transu wybudziło mnie mocne szarpnięcie, dzięki któremu otrząsnęłam
się z chwilowego amoku i zdołałam wziąć nogi za pas. Znów mocne ukłucie
paraliżującego bólu dał się we znaki, gdy zamierzałam pobiec za Padalcem, który
w tamtej chwili był moim jedynym punktem odniesienia. Skrzywiłam się mocno,
wbijając wzrok w oddalający się zad basiora, który nawet na moment zdążył się
rozmazać, podobnie jak wszystko inne wokół mnie, jednak zacisnąwszy zęby,
pognałam za wilkiem. Hałas spadającego śniegu był na tyle głośny, że nawet
zdołał stłumić mój głośny oddech, który przecież słyszalny dla mnie powinien
być idealnie.
Zdążyłam jeszcze rozejrzeć się dookoła, poszukując drogi ucieczki i nie być
zdana wyłącznie na los węża, gdy dostrzegłam małą jaskinię, znajdującą się
dokładnie pod górą, która obecnie zagrażała mojemu życiu. Jednak mówi się
„trudno”, „tonący brzytwy się chwyta”, czy coś podobnego, prawda? Skierowałam
się w tamtą stronę, starając się po drodze nie stracić równowagi i nie dać się
warstwie białego puchu, który wraz ze zbliżaniem się do stóp góry, był coraz
grubszy. Ziemia pod moimi łapami niemal się zatrzęsła, gdy szum zsuwającego się
śniegu zdążył osiągnąć swój maksymalny poziom oznajmiając mi, że jest tuż, tuż
nad moim łbem.
Będąc już naprawdę bliziutko celu, zdążyłam jedynie odbić się mocno tylnymi
łapami od gleby (dziękując w duchu, że to nie one dostarczyły mi takiej dawki
bólu) i wskoczyć do środka mojego schronienia. Nagle zapadła ciemność, gdy
wyjście zostało zablokowane, a ja uświadomiłam sobie, że nie do końca jest to
wyłącznie „moje” schronienie, gdy wylądowałam na czymś miękkim, co przy
zderzeniu z ziemią wydało z ciebie głośny jęk.
Blade? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz