Podeszła do mnie biała wadera.Nie miałem pojęcia czego się można po niej spodziewać.Uśmiechała się dość tajemniczo i możliwe ,że kto inny mógł by uznać ja za ładną czy nawet piękną tyle ,że ja zamiast oceniać jej urodę oceniałem ryzyko.Było całkiem duże ,jej mięśnie widocznie rysowały się pod skórą a postawa zdradzała ,że w każdej chwili była by gotowa skoczyć mi gardła.Oczywiście powinienem wsiąść poprawkę na to ,że chyba zaczynam popadać w lekką paranoje.
-A cóż to za pancerzyk?-spytała znów się uśmiechając
Spojrzałem na zbroje przykrywającą grzbiet.Rzeczywiście mogła przyciągać uwagę , a to jest właśnie jeden z powodów dla których nie powinienem jej zdejmować ,na tym świecie jest już o jednego przeklętego kamikadze za dużo.
-Przeklęty- odpowiedziałem tonem który chyba uchodzi za żartobliwy
Wilczyca zaczęła się nerwowo rozglądać.Wydawało mi się ,że dostrzegam w jej spojrzeniu jakieś zrozumienie.Już od jakiegoś czasu podejrzewałem że ten temat nie jest jej obcy.
-A więc nie tylko ja -wyszeptała cicho bardziej do siebie niż do mnie
Spojrzałem na wilki których sylwetki powoli znikały w oddali.Raczej już nie wrócą .
-Wybacz, zapomniałem się przedstawić- wyciągnąłem do wilczycy łapę. -jestem Soha
-Ikana- odpowiedziała zamyślona.
Kiepsko mi idzie odczytywanie emocji innych ale wydawało mi się ,że Ikana nie do końca mi wierzy.
Rozpiąłem srebrną klamrę z boku pancerza potem zacząłem podskakiwać próbując zrzucić resztę zbroi.Od deszczu i wilgoci trochę zardzewiała i zdjęcie jej jest dość trudne.
-Co robisz?-spytała zirytowania
-Nic,nic.
Zdjąłem zbroje i sprawdziłem jakie szkody tym razem poczyniła.Po dotknięciu kark okazał się lepki od krwi a skóra na grzbiecie paskudnie otarta.
Ikana zasyczała ze współczuciem i odwróciła wzrok.
-Boli?-spytała
-Nie -odpowiedziałem obojętnie-na tym właśnie to polega , nic nie czuje
Miała ochotę coś powiedzieć ale się powstrzymała.Patrzyła tylko trochę z obrzydzeniem a trochę z fascynacją jak wycieram pancerz wiązką suchej trawy.Zachowywała się tak cicho jakby jej nie było.
-A twoja klątwa?-spytałem zeskrobując zaschniętą krew
Ikana?
-A cóż to za pancerzyk?-spytała znów się uśmiechając
Spojrzałem na zbroje przykrywającą grzbiet.Rzeczywiście mogła przyciągać uwagę , a to jest właśnie jeden z powodów dla których nie powinienem jej zdejmować ,na tym świecie jest już o jednego przeklętego kamikadze za dużo.
-Przeklęty- odpowiedziałem tonem który chyba uchodzi za żartobliwy
Wilczyca zaczęła się nerwowo rozglądać.Wydawało mi się ,że dostrzegam w jej spojrzeniu jakieś zrozumienie.Już od jakiegoś czasu podejrzewałem że ten temat nie jest jej obcy.
-A więc nie tylko ja -wyszeptała cicho bardziej do siebie niż do mnie
Spojrzałem na wilki których sylwetki powoli znikały w oddali.Raczej już nie wrócą .
-Wybacz, zapomniałem się przedstawić- wyciągnąłem do wilczycy łapę. -jestem Soha
-Ikana- odpowiedziała zamyślona.
Kiepsko mi idzie odczytywanie emocji innych ale wydawało mi się ,że Ikana nie do końca mi wierzy.
Rozpiąłem srebrną klamrę z boku pancerza potem zacząłem podskakiwać próbując zrzucić resztę zbroi.Od deszczu i wilgoci trochę zardzewiała i zdjęcie jej jest dość trudne.
-Co robisz?-spytała zirytowania
-Nic,nic.
Zdjąłem zbroje i sprawdziłem jakie szkody tym razem poczyniła.Po dotknięciu kark okazał się lepki od krwi a skóra na grzbiecie paskudnie otarta.
Ikana zasyczała ze współczuciem i odwróciła wzrok.
-Boli?-spytała
-Nie -odpowiedziałem obojętnie-na tym właśnie to polega , nic nie czuje
Miała ochotę coś powiedzieć ale się powstrzymała.Patrzyła tylko trochę z obrzydzeniem a trochę z fascynacją jak wycieram pancerz wiązką suchej trawy.Zachowywała się tak cicho jakby jej nie było.
-A twoja klątwa?-spytałem zeskrobując zaschniętą krew
Ikana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz