niedziela, 3 kwietnia 2016

Od Jenny: Spadające z nieba pomysły

Zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że zima to głupi czas. Padają pierwsze płatki śniegu i kojarzą mi się głupio ze sprawami, których nie załatwiliśmy. Chodzę w kółko po ziemi, raz na jakiś czas rzucam okiem na watahę. Jakby... Coś się pozmieniało. Wiele wilków usunęło się w cień, obawiam się nawet, że kilka zgubiliśmy po drodze, a może to po prostu moja nieuwaga? Już sama nie wiem. Jason i Soha chyba zostali spisani na straty. Nie powiem, że mi to jest bardzo obojętne ale szukamy ich od... pół roku? Coś około tego. Są duzi i silni, poradzą sobie, a może nawet kiedyś się odnajdziemy. Jest nas około 30. A wydaje się, że więcej. Potworzyły się pary, grupki, samotnicy...
Ikana sama, na przedzie pochodu, zawsze w pewnym odstępie od innych. Asher i Rira znów nierozłączni! Blade i Lua się zbliżyli, ale coś mi mówi, że to po prostu przyciąganie ciemnych charakterów. Kusi mnie żeby ich czasem napaść ale nigdy nie mam czasu, muszę to więc zmienić... <buahhaha, szykujcie się na napad> Moonlight... Jej nie mogę nijak przypasować. Zdarza się, że chwilkę z kimś rozmawia a zaraz znów jest sama. Choć wydaje mi się, że Paluku, z którym dobrze jej się rozmawia i dosyć często idą razem, będzie jej bliższy niż inni. Swoją drogą, chłopak szybko pozbył się Vervady z umysłu. Ja nadal mam z jej powodu poczucia samotności. Jakby nie było, kumplowałyśmy się a tu nagle ona zniknęła zostawiając tylko krótką informacje, że musi coś zacząć od nowa... Azzai - co do niej też mam wyrzuty, bo nie rozmawiałyśmy dawno, a wadera wydaje się jakaś zamknięta. Choć czasem widzę ją z Darkne i Chrisem. A ci to są nierozłączni! Młoda trzyma się Mastera Smoków jak tropu zwierzyny! Sonea też czasem z nimi przesiaduje i słuchają historii skrzydlatego. Blue i Behemot ostatnio nie rozmawiali, ale wydaje się, że teraz coś się ruszyło i chyba nawet... Moment! Czy ja dobrze słyszę? Oni sobie od nas idą?! A niech ich szlak! I znów będzie trzeba ogarniać watahę od nowa! <Tak na prawdę to mi przykro, ale ciszka>. Marvel ucierpi najbardziej ale może on i Sonea... Zdawało się, że dobrze się dogadują. Appalosa... ona jest wszędzie! Trochę z Moon i Paluku, trochę z innymi... Farce przywlekła dopiero co nowego basiora, zdają się dobrze bawić, aczkolwiek kto wie co knuje ta Brązowa Smerfetka. Hioshiru rozmawia trochę ze wszystkimi, ale te rozmowy są króciutki, a najczęściej w ogóle ich nie ma. No i są jeszcze Nowi - czyli cała reszta z którą nie miała możliwości się poznać. Czy miałam ochotę? Cóż... Pozostawmy to bez komentarza.
No, nie zapominajmy. Jest jeszcze John. Po tym, jak mu pomogłam z Morową Dziewicą jakoś nie mieliśmy okazji porozmawiać. A konkretnie nie miałam jak się dowiedzieć, czy poznał moje prawdziwe imię, bo zaraz po tym jak zapytałam z czego się śmieje - na swój sposób - zawołał mnie Asher.
Dosyć!
Potrząsam głową i postanawiam coś zrobić. Zanim jednak ruszam do działania wpatruję się w podłoże. Wydeptałam ładną ścieżkę...
Azzai leży na trawie po mojej prawej zapatrzona w niebo. Uśmiecham się na ten widok, wygląda bowiem jak szczeniak i podkradam się do niej.
- Jestem Dowódcą Polowań, wyczułam cię jeszcze jak deptałaś kępkę uschniętej trawy, Chochliku - twierdzi wadera, nie zmieniając nic w swojej postawie.
- No i wszystko zepsułaś - wzdycham, ale śmieję się cicho.
Opadam ciężko obok koleżanki, wzniecając chmurę kurzu i cienkiej warstwy śniegu.
- Jak tam? Łapy w dobrym stanie? Długo podróżujemy - mówię.
- W porządku. A ty?
- Ja...eeee... ta, pewnie. No wiesz...
- Co?
- Skrzydło. Tak pytam o ciebie bo szukam pretekstu do tego, żeby zaproponować Ikanie jakieś miejsce w którym moglibyśmy przezimować. W końcu...
- Czekaj, czekaj. Ty się martwisz o nich wszystkich? Nie mów mi tylko, że myślałaś o tych śmierdzielach przez cały ten czas kiedy torturowałaś trawę?
- Nie do końca, ale trochę. Tylko mordka na rzemień, bo jak nie to wiesz. - Pstrykam Azzai w bok lekką porcją prądu. Ona śmieje się i popycha mnie.
- Może masz rację z tym miejscem - mówi w końcu.
- No ba że mam. W końcu to ja! - Kładę łapę na barku dla podkreślenia.
Przez chwilę leżymy bezczynnie w ciszy. To dziwne, bo normalnie tej ciszy nie znoszę ale teraz zdaje się dobra.
- Wiesz, tutaj nocujemy. Może zbierzemy Marvela, Chrisa, Darkne, Soneę i kto tam będzie chciał i tak sobie pogadamy, pośmiejemy się, mogę im zrobić przegląd łap i zębów. Nie wiadomo co kto żarł podczas wędrówki... - Azzai zaśmiała się na te słowa ale zgodziła się, że możemy zrobić taki Zjazd Światów, jak to nazwała. Stwierdziła, że każdy z nas ma swój własny świat i z takowego pochodzi więc to będzie nosić tę właśnie nazwę. Ona miała upolować większą przegrychę, a ja przygotować miejsce i rozpuścić wiadomość. Rozeszłyśmy się do obowiązków.
Odgarniając jeden z kamieni trafiłam na ostrą krawędź i moja prawa łapa słynęła krwią. Syknęłam i przeklęłam całkiem głośno.
- No i czemu budzisz wilki które łakną snu, zła wiedźmo? - słyszę za sobą warkot, ale jakby sarkastyczny.
<No i co? Kto mnie tutaj tak ładnie nazywa, przyznać się? A tak na serio, wybaczcie moją długą ciszę, i odezwijcie się do bidnej Chochlik bo dawno z nikim nie rozmawiała>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz